Kilka słów „ideolo”.

2017-04-26 06:36

 

Jest prawdą, że człowiek liberalny ma niepohamowaną skłonność do zachowań egoistycznych i egocentrycznych, a zarazem odmawia wszystkim innym prawa do takich samych swobód i wolności, jakie sobie „wywalczył” w pocie czoła i ofiarnie: niby akceptuje, a nawet głosi pochwałę wolności, konkurencji, rynku, przedsiębiorczości – ale pod cichym warunkiem, że one wszystkie JEMU służą i tylko wtedy, kiedy ON sobie w takiej rzeczywistości radzi. Człowiek liberalny zrobi wszystko, by ten liberalizm, który on głosi i on uprawia – był ważniejszy niż liberalizm czyjkolwiek inny. I zawsze tak „zaklepaną” rację podeprze słowami „rynek, demokracja”, opatrzy fikuśnymi zawołaniami.

Jest zatem prawdą, że idea swobody, wolności, konkurencji, rynku, przedsiębiorczości – nie ma w sobie wmontowanych żadnych zabezpieczeń – innych niż moralno-etyczne – przed niepohamowaną pasją monopolizowania wszystkiego, co jednostka lub nano-grupa uzna za atrakcyjne i korzystne. Ma za to całe mnóstwo wytrychów i zapadni, takich jak „demokratyczne" Państwo – które udaje, że umie poskromić żądze monopolistyczne, ale zawsze i wszędzie (jak dotąd) przyjmowało jedną z dwóch zgubnych postaw: albo służy „najbardziej efektywnym” monopolom, albo samo staje się nad-monopolistą.

Jest prawdą, że Komercjalizm, obecny w europejskiej rzeczywistości mniej-więcej od tysiąclecia, zainicjowany symonią, a poprzez rozmaite „kultury korupcyjne” (np. ordynacje wyborcze) dotarł do stanu, że nawet Człowiek (jego emocje, wrażliwość, sumienie, światopogląd, cielesność) „można wyceniać i użyć  w biznesie” – otóż tak pojęty Komercjalizm zawęża pole widzenia wszystkiego, co mieści się w pojęciu „gospodarowanie”, i prowadzi do „cywilizacji oszacowywania” nawet tego, co najgłębsze i najbardziej wrażliwe w Człowieku. To zaś oznacza, że odrzuca się jak „odpad biznesowy” wszystko, co ludzkie, ale nieopłacalne.

Nie jest natomiast prawdą, że tylko to co „prywatne” jest w stanie być konsekwentnie RACJONALNE ekonomicznie, społecznie, politycznie. U podstaw tego myślenia leży pozornie logiczne przesłanie, że kto „się sprawdził” w rynkowej konkurencji (biznesowej, artystycznej, naukowej, społecznej) i odniósł osobisty, albo mało-grupowy sukces – ten ma prawo kierować innymi „pod swoją sztancę”. Obalam to myślenie spostrzeżeniem: objąwszy – w uznaniu zasług i sprawności – kierownictwo społeczne-polityczne – będzie on nadal zachowywał się indywidualistycznie, bo to go ukształtowało i przyniosło mu sukces.Dodajmy, że nie każdy sukces indywidualny "ma pochodzenie "rynkowe-demokratyczne".

Przeciwko racji brzmiącej „bogaćmy się, a kraj będzie bogaty naszym szczęściem” (i my, bogaci, naturalnie będziemy pierwsi w dowolnej kolejce), przeciwstawiam: ubogacajmy nasze otoczenie, by wszyscy, którzy się w nim zainstalują, korzystali z jego bogactwa.

 

*             *             *

Poglądów tu wyrażonych nie narzucam i nie wmawiam nikomu. Nie monopolizuję Racji, która mnie do nich doprowadza. Pragnę jednak, żeby uznano za moje prawo, iż takie poglądy mam i je ogłaszam, a także je przyjmuję jako latarnię morską dla swoich działań