Komiksu ciąg dalszy?

2013-06-30 05:40

 

Jeśli tylko jest tak, że mam czujne powonienie polityczne – to podpowiada mi ono, że jak na razie ktoś nas wywiódł „na tyły”, gdzie od zawsze lądowało wszystko, co wynoszono z chlewika, obory, stajni i kurnika. Miało to wszystko konsystencję plaszczącą, zapach przaśny, wygląd kasztanowaty. Wiem, bo za młodu moim obowiązkiem było oporządzanie tych trzech pomieszczeń. Oraz narąbać drew.

Historia ostatnich 25 lat została przeze mnie zapamiętana z następujących zawołań:

  1. Żeby Polska była Polską. Ta piosenka wyrosła jako zwieńczenie długiego procesu twórczości scenicznej – tej uduchowionej i tej kabaretowej – rozpoczętego „Murami” Jacka Kaczmarskiego. Zaśpiewał ją w Opolu człowiek, który – jak rzadko kto – własną biografią ilustruje kręte polskie drogi.
  2. Nie ma wolności bez Solidarności. Zawołanie to wiązało się konceptem Samorządnej Rzeczpospolitej, który kilka lat później „ktoś” obszedł szerokim łukiem, pokazując obywatelowi, gdzie jego miejsce w ustroju, który dla niepoznaki nazwano demokracją, obfitą w swobody i prawa;
  3. Co nie zabronione – to dozwolone. Czasy rządu Rakowskiego. W dziedzinie przedsiębiorczości była to zachęta do burzliwego zakładania własnych biznesiątek, z których nieliczne rozrastały się w fortuny, udane i nieudane (Leksztoń, Gawronik, Grobelny, Profus), a w dziedzinie polityczno-obywatelskiej przeszło w obrzydliwą formułę „róbta co chceta”;
  4. Precz z komuną! Była to łagodna redakcja haseł, używanych do dziś, np. „a na drzewach zamiast liści dyndać będą komuniści”. Pod tym zawołaniem dopuszczano się rujnowania wszystkiego, co zarządzane było przez partyjną Nomenklaturę, nawet jeśli było zdrowe, efektywne, potrzebne (np. wszelkie firmy sieciowe, albo powiązania gospodarcze z ZSRR);
  5. Tylko prywatne jest efektywne. Szybko okazało się, że zamiast rozprawić się z nakazowo-rozdzielczą formułą „upolityczniania” gospodarki, wyrugowano z tej gospodarki wszelkich graczy uspołecznionych. Kto nie wie, o co chodzi, niech zajrzy do tzw. wiosek post-PGR-owskich albo zapyta o zdrowie mieszkańców sprywatyzowanych domów przyzakładowych;
  6. Wolny rynek. Akurat w Polsce polegał on na tym, że do cichego akwarium z rybkami ozdobnymi wpuszczono wygłodniałe rekiny, piranie i szczupaki, które na zachodzie były na uwięzi, a te rodzime zagrożone były dotąd kodeksami: teraz pozwolono im hulać do woli, z wiadomym skutkiem dla Kraju i Ludności;
  7. Nowy porządek społeczny. Ludziom przecierającym oczy i leczącym złamania po terapii szokowej – zaproponowano cztery rozwiązania ustrojowe, w dziedzinie samorządu terytorialnego, ochrony zdrowia, oświaty-edukacji oraz zabezpieczenia emerytalnego: okazały się one przegrupowaniem przed nowym skokiem na dobra narodowe;
  8. Europa, Europa! Tak zmasowanej kampanii propagandowej na rzecz wpasowania III Rzeczpospolitej w polityczny agregat europejski – Polska dotąd nie znała. W agitację włączyły się wszystkie siły mające coś do powiedzenia, do tego stopnia, że głosy domagające się choćby jakiejś gwarancji – zostały stratowane w owczym pędzie;
  9. POPiS. To był koncept o świeżym zapachu, podszept Losu na ucho Ludności zamęczonej rabunkową gospodarką i polityką: oto spadkobiercy ruchów dysydenckich (z wyraźnym „nie” dla niektórych środowisk, już „przetestowanych”) mieli wspólnie znaleźć jakąś wypośrodkowaną, uśrednioną drogę ku świetlanej przyszłości: mit umarł szybciej, niż powstał;
  10. Ani Kaczor, ani Donald. Pod tym przewrotnym hasłem rozpoczęła się niespotykana rzeź polityczna, w wyniku której wykrystalizowały się dwa dwory, rządzone prawami satrapii: z obu partii usunięto wszystkie „Nr 2” i „Nr 3”, a z czasem całe „skrzydła” i „szkoły”. Parlament (Kraj) zaczął być rządzony przez nie więcej jak kilkanaście osób, nieusuwalnych;
  11. Bój się tego drugiego, pozostałych odpuść. To jest zawołanie ostatnich lat, którego zwieńczeniem są wielkie mowy dwóch jedynowładców ciągnących słabnące sukno. Oczywiście, mowy są znakomite, szczerze, a pożytkiem z aktywności obu dworów jest to, że ujawniając niegodziwości przeciwników odkrywają one prawdziwą naturę rządów w Polsce;  

Jak na ćwierćwiecze – bogato i burzliwie. Znaczy: w ciekawych czasach żyjemy, co mądrzy Chińczycy rozumieją jako klątwę.

Ja nie wątpię, że tych kilkunastu, którzy rozdają karty w polskiej grze, mówi dziś do rzeczy i rozumie, co się (w) Polsce dotąd stało, co czuje szary człowiek i dlaczego niektórzy już nic nie czują. Ale – skoro co do jednego byli oni rotacyjnie u szczytów władzy – dostarczają mi oni dowodów na to, że trzeba ich wszystkich najpierw rzetelnie rozliczyć z całkiem świeżej przeszłości. Nie, nie wskazuję winnych, żądam tylko poddania publicznemu osądowi ich sukcesów i porażek. I to nie w procesie wyborczym, bo ten przypomina odpustowy bazar (też powód do rozliczeń, kto tak sp…rzył demokrację) – tylko w drodze przywrócenia obywatelstwa, wspólnotowości, samorządności, w drodze odrestaurowania podstawowych praw człowieka i obywatela.

Może warto zacząć od nowa? Żeby Polska była Polską a nie prywatną? Żeby wolność budowano na solidarności a nie na wolnej amerykance? Żeby na powrót wyzwolić ludzki zapał przedsiębiorczy (nie mylić z rwactwem) i społecznikowski (nie mylić z klientyzmem), poluzować gorset biurokratyczny, polikwidować układy, zatrzaski, wydzielone „garnizony” bezprawia?