Komornicy, do dzieła!

2010-10-08 05:38

 

Wczoraj Vincent dał popis. Wiadomo, raz na rok w Polsce gwiazdą staje się Minister Finansów. A że gwiazdy mają zwyczaj skandalizować, to już wie każde dziecko. Więc wczoraj można było sobie darować wszystkie inne programy poza relacją sejmową.

 

Oczywiście, Vincent nie posłuchał moich rad udzielonych mu tutaj albo tutaj. W ogóle też nie zapoznał się z pierwszą częścią mojego wywodu Policzmy-1. Warto pisać część drugą?

 

W projekcie budżetu na następny rok zapisano ponad 40-miliardowy deficyt. Dochody państwa w 2011 roku mają wynieść ponad 272 miliardy plus 300 milionów, zaś wydatki przekroczą 313, 5 miliarda złotych.



Rząd przewiduje wzrost PKB o 3,5 procent, a inflacji o 2,3 procent. Aby ograniczyć deficyt, rząd zdecydował, że w przyszłym roku nie będzie wzrostu wynagrodzeń w budżetówce poza nauczycielami, których pensje wzrosną od września o 7 procent. No, trzeba będzie temu optymizmowi przyjrzeć się poważniej, ale przeczekajmy burzę sejmową z „pierwszego tłoczenia”. Odwirują się plewy, zostanie to, o co Donaldom chodzi najbardziej.

 

Na razie słyszymy, że nasza zielona wyspa zapadła się w czarną dziurę. Fajny bon-mot. Ele-mele-dudki.

 

„Krzysztofjaw” podejrzewa, że Vincent niecnie chce nas napuścić jeden-na-drugiego, zakazując podwyżek w Budżetówce, ale Nauczycielom jednak da (patrz: tutaj). No co ty, Krzysztof, on ma poważniejsze sprawy na głowie, niż intrygowanie!

 

Ja zaś widzę, że „licznik Balcerowicza” (patrz: zegar długu) ustawiony na Warszawskiej Cepelii pokazuje, że co minutę dług powiększa się o 100 tys. złotych, na godzinę o 6 milionów złotych, a ponad 150 milionów złotych na dobę. Jak to w Cepelii: trochę jest ludowo-bajkowo, trochę nie na temat, ale strach przejeżdżać przez główne skrzyżowanie warszawskie, chyba że wzrok się odwróci.

 

(UWAGA: dług publiczny to nie tylko dziura budżetowa, ale suma obligacji i podobne numery. Dziś dla Polski – 51% PKB. Zalecam 5 minut zabawy z tym wykresem, klikając porównawczo na inne kraje. Wiedziałeś, obywatelu, że ci szyją taki pasztet?)

 

 

*             *             *

Ja bym dla ratowania budżetu zaproponował Vincentowi metodę „dopalaczową”, wypróbowywaną właśnie z powodzeniem. Zakłada ona, że skoro głupi naród wybiera sobie takich księgowych i zarządców – to sam jest winien swojemu zadłużeniu około 20 tysięcy na głowę (same odsetki – ponad 930 złotych).

 

Uchwalenie tego budżetu przez Sejm, zakładając, że jest to najwyższy organ prawodawczy w Polsce, jest równoznaczne z sądowym tytułem wykonalności zadłużenia. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, żeby przy każdej poduszce raniutko położyć „pobudkę” w postaci wezwania do zapłaty, bo gdyby nie, to… Jeśli zaniżyć średnie wynagrodzenie Polaka do poziomu 3 tysiące PLN brutto (nieco ponad 2 tysiące do ręki) – to w ciągu roku-dwóch można spokojnie zedrzeć z obywateli cały dług. Będzie to jawniej i taniej, niż różne budżetowe manerwy, do których trzeba zawsze zatrudnić brygadę urzędników.

 

A obywatel sobie poradzi, i tak większość tych bardziej zaradnych omija szerokim łukiem obowiązek podatkowy. Najlepiej zresztą mają bezrobotni, tych nikt nie podejrzewa. Może wszystkich puścić z torbami na bezrobocie, a przynajmniej budżetówkę?

 

Ministrów jako pierwszych, z Vincentem na czele pochodu…

 

 

 

Kontakty

Publications

do dzieła!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz