Koniec formuły ECHO. Rachunki i kontrole

2015-10-26 16:44

 

Żadne aj-waj. Kiedyś to wszystko musiało się skumulować. Dla mnie głosowania zwane wyborczymi, zakończone wczoraj około godziny 21-wszej, oznaczały bilansowanie ciężkiego trudu politycznego, który po upływie ćwierćwiecza okazał się piłowaniem gałęzi, na której Polska się rozgościła:

1.       Ugrupowanie, które jest nosicielem polityki wchłaniania Polski przez kapitał i przemysł europejski oraz soldateskę amerykańską, a jednocześnie funkcjonowało w formule biurokratyczno-nomenklaturowo-geszefciarskiej – dostało ostrzeżenie: wasz wybór drogi dla Polski nie jest wyborem właściwym;

2.       Żywioł lewicowy, złożony z ludzi pracy najemnej, biedoty oraz inteligencji głoszącej ideę sprawiedliwości społecznej – został pouczony: dopóki pozwolicie sobie na to, że będą was reprezentowali bezczelni i cyniczni pragmatcy – będzie posucha;

3.       Żywioł społeczny czerpiący swoje moce witalne z poczucia, że Polska jest Chrystusem Narodów, rzuconym w sam środek dyskoteki – dostał szansę, którą pokerzyści zwykli nazywać „sprawdzam”, drżąc z emocji ekstremalnego ryzyka;

Napisałem na ten temat tysiące notek i kilkadziesiąt esejów ekonomicznych i z zakresu „teorii rozwoju społecznego”, ale dziś chyba najlepiej wspominał mało ważką treściowo notkę „Dismaland”, TUTAJ oraz załącznik do niej – „Laur” - TUTAJ.

Polska ostatniego ćwierćwiecza funkcjonowała w formule ECHO. Na transparenty polityczne nadrukowano takie pojęcia jak Rynek, Demokracja, Europejskość, Przedsiębiorczość, Kapitał, Wolność, Obywatel – i poprowadzono Kraj oraz Ludność poboczem, porośniętym tymi pojęciami „a’rebours”, w dodatku wtórnymi, gdzie nikomu nie chciało się wycinać kolczastych chwastów. Tak zwane kierownictwo Państwa, które koniecznie chciało być przywództwem Narodu – woziło się pasem najbliższym pobocza w wehikule przeładowanym wszystkim co tylko jest wtórne – a Ludność stłoczyło w przyczepce, która nijak nie chce trzymać się drogi, tylko wciąż osuwa się w owe chaszcze pobocza: wynik taki, że ani kierownictwo nie reprezentowało siebie (nie mając zresztą nic do powiedzenia ani sobie, ani Ludności), ani Ludność nie odczuwała, że pomyka jakąś sensowną drogą, szarpana w swojej przyczepce tak, jak zdołali manewrować między „prawym pasem” a poboczem.

Wmówiono nam wszystkim skutecznie, że te rozwiązania ustrojowe, gospodarcze i społeczne, które w podręcznych walizkach, albo za pazuchą czy po kieszeniach przemycają „liderzy polityczni” – to jest światowy hit na miarę „Nowej Historii”, a to były i są odpady oraz popłuczyny po tym, co już wyżej nazwałem: Rynek, Demokracja, Europejskość, Przedsiębiorczość, Kapitał, Wolność, Obywatel. Do naszych domów, ogródków, sumień, wyobraźni, serc – wkradły się marne kopie tych pojęć, podrasowane fasadowo, ale wyjałowione, opróżnione z dobrych, pięknych, prawdziwych i sprawiedliwych treści. I kazano nam radować się, jakiż to szczęśliwy zbieg okoliczności zaserwował nam Los, no i oczywiście – światłe elity.

Najbardziej dolegliwe rachunki dostały się oczywiście tak zwanej lewicy. No, ale skoro jej najlepszym muppetem jest Gruby Rycho, który opowiada takie banialuki jak TUTAJ czy TUTAJ, a przede wszystkim TUTAJ.  Naprawdę bardzo mnie ciekawi, kto z obecnych 30-40-latków weźmie wreszcie do ręki ten zwichrowany ster, którym nie da się nic zarządzać ani w sferze wyobraźni (bo porzucono klasyków ideologii lewicowych, a nowych nie można się doszukać), albo rozwiązaniami praktycznymi (bo na czoło wychodzą zawsze związkowcy i zadymiarze, którzy mają program „każdy może żyć ponad stan”).

Odsypiałem ciężką noc (przewodniczyłem jednej z komisji, raport jutro) – kiedy zadzwonił kolega zainteresowany wynikami w „mojej” komisji. Podałem mu liczby, a Szanownemu Czytelnikowi podaję moje ich objaśnienie. Wstępne, bo jeszcze śpię.