Królowie życia

2010-08-25 05:28

 

Polska – jak dotąd – miała kilku władców, którym dla jakichś wyższych Racji bliżej było do Europy niż do Rosji (a tylko wyjątkowo niektórzy „ciągnęli” na południowy wschód, ku Orientowi).

 

Nasze europejskie konszachty rozpoczął już Mieszko, sprowadzając na swoich współplemieńców wiarę w jednego Boga i jego namiestników zorganizowanych w silną hierarchię kościelną. Nie staliśmy się od tego bliżsi zbawienia, a na pewno nie staliśmy się przez to Europejczykami – ale tu zdania są podzielone.

 

Były czasy, że w dobrych domach mówiło się po francusku, edukowano się po łacinie, a biznesy fabryczne robiło się po niemiecku.

 

Był też taki fajny moment, kiedy kwiatowi rycerstwa europejskiego pogoniliśmy kota pod Grunwaldem. Ach, żeby tak jeszcze raz ustawić tam kwiat biznesu europejskiego i tamtejszych finansów, i tak im wp…ć, żeby popamiętali, że Polska to nie jest market z wyprzedażą!

 

Ja jednak zmierzam do najnowszych czasów, kiedy mieliśmy/mamy dwóch zdecydowanie pro-zachodnich władców: jeden nazywa się Edward Gierek, drugi zaś Donald Tusk.

 

Gierek był prostym górnikiem, patriotą, związkowcem i komunistą, wychowanym w skrajnej biedzie, poniewieranym przez niesprawiedliwe systemy społeczne. Rozumiał potrzeby zwykłych ludzi jak nikt. Kiedy jako zaprzedany aparatczyk partyjny miał wybór – stawał po stronie ludzi pracy. Poza tą wielką zaletą oraz sympatycznym wizerunkiem – miał właściwie wszystkie wady PRL-owskiego działacza elitarnego.

 

Swoją wizję „dobrobytu dla wszystkich” realizował z użyciem stereotypów mieszczańskich i technokratycznych: mieszkanie dla każdego (choćby małe i ciasne), samochód dla każdego oddanego pracy (choćby to była mała szosowa pokraka), w każdym domu lodówka z jadłem, w każdym mieście fabryka z nowoczesną technologią, kraj pokryty siecią nowoczesnych dróg, przywileje socjalne podnoszące standard życiowy (rodzina, małżeństwo, dzieci, gospodarstwo domowe, rekreacja, wypoczynek), powszechna możliwość podróżowania po kraju i za granicę.

 

Coś za coś: Gierek wsławił się petro-zadłużeniem kraju i „lojalką konstytucyjną” wobec ZSRR. Oraz bankructwem budżetowym. Ale trzeba przyznać, że pozostawił po sobie kraj, który już nigdy nie będzie przypominał gomułkowskiej siermięgi, gdzie obracało się każdy grosz, zanim się go oddało bankierowi, tym bardziej nie brało się nic od bankiera, bo to oszust.

 

Donald Tusk urodził się już jako student historii, tak przynajmniej wynika z pobieżnych poszukiwań jego biografii w internecie. Dzieciństwo i najlepsze lata szczenięce spędził jako incognito (Gierek w tym wieku na obczyźnie zaiwaniał na roli i w kopalniach, mając czwartego „tatę” w domu).

 

Obecny Premier jest zatem inteligentem z krwi i kości, w dodatku raz na jakiś czas odkrywa w sobie korzenie kaszubskie, ale robi to nienachlanie. Jak to inteligent, głowę ma pełną Wolności, Demokracji, Szerokiego Otwartego Świata, Ogłady Towarzyskiej, Zdolności Poruszania się Pośród Ludzi. Nie ma wad, jeśli pominąć niesłowiańskie „R”, ale to akurat nie przeszkadza jego niemieckim i francuskim przyjaciołom, a rosyjscy „druzja” nie protestują.

 

Wizja Tuska dla Polski jest jasna: ludzie ze wszystkim powinni sobie radzić sami, bo są w oczywisty sposób rozgarnięci i zapobiegliwi. Gdyby sobie nie radzili – mają od tego banki dające kredyty, sądy rozstrzygające spory, samorządy dające im namiastkę współ-gospodarzenia. Państwo zaś ma być nowoczesne w tym sensie, że nie powinno się wdawać w szarą codzienność, tylko załatwiać sprawy ważne i atrakcyjne: dyplomacja z wojnami „pokojowymi” włącznie, międzynarodowe projekty ze spędami w Davos albo – od biedy – w Krynicy, reprezentacja parlamentarna i urzędnicza w Brukseli, rozbudowane kontakty z każdą znaczącą stolicą świata, fajerwerki typu Euro 2012, wieczny, nieustający „bal w operze”, przerywany meczami piłki nożnej.

 

O ile „za Gierka” powstawały drogi, koleje, porty, fabryki, osiedla mieszkaniowe, wielkoprzemysłowa klasa robotnicza – to akurat „za Tuska” w ruinę popada Infrastruktura (z prywatnymi enklawami super-postępu), zakorkowuje się Administracja, żniwuje na naiwnym narodzie sektor bankowo-finansowo-ubezpieczeniowo-budżetowy, ucieka kapitał od podatków a najzdolniejsza siła wytwórcza od siermięgi i biurokracji, rozkwita w najlepsze zabawa w policjantów i złodziei, przy czym policjanci i inni mundurowi coraz bardziej przypominają ubogich leśnych dziadków, bezrobocie, bezdomność i „rozpaczliwa przestępczość oraz długi szereg patologii mają się dobrze, dając powód do „przerabiania” funduszy zwanych pomocowymi.

 

Dlatego do ludzi przemawia Tusk miękko i ciepło: „by żyło się lepiej, a my już was zadłużymy, profesjonalnie, elegancko i po europejsku”.

 

Poza przesympatycznym wizerunkiem medialnym i dobrze skrojona odzieżą łączy obu panów jedno: niespotykane i niebezpieczne dla kraju zadłużenie. Krajowa "hipoteka" aż przysiadła od rozmaitych ciężarów. Gierek za petrodolary dał niemal wszystkim ludziom posmakować „zachodu”, Tusk zaś zdziera z ludzi coraz więcej, aby „świata” posmakowali zwycięzcy gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko. Gry brutalnej, w której nie bierze się jeńców, co najwyżej pokazowo liże się niektórym rany przed kamerami.

 

Obaj nasi prozachodni władcy są postaciami groteskowymi, tyle że różnią się bardzo: Gierek był rozrzutnym  Dobrym Panem, a Tusk – cóż – z gracją, jak każdy nierządnik, brnie w swój Tuskenkampf.

 

By żyło się lepiej!

 

 

 

Kontakty

Publications

Królowie życia

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz