Kto zapowiada, usiłuje, dokonuje

2013-09-04 07:18

 

„Kto - jak Duda - zapowiada, czyli przygotowuje próbę obalenia awanturami, czyli przemocą,  rządu RP, a więc przewrót państwowy, narusza par. 2 art.128 kodeksu karnego. Kto próbuje to zrobić, narusza par.1 tegoż artykułu. Kto groźbą bezprawną próbuje wywierać wpływ na czynności urzędowe konstytucyjnego organu państwa, narusza par. 3. Za od roku do 10 lat. Liczę, że prokuratura czyta k.k.”.

Napisał te słowa Redaktor Stefan, człowiek kontrowersyjny, ale ze wszech miar godny szacunku. Za to, co kiedyś robił, a co dziś podważa, niepomny.

Najbardziej mnie przerażają ludzie niezłomni, którzy na pewnym etapie swojej niezłomności mówią: OK., swoje zrobiłem, to co wokół mnie – to jest moje dobre dzieło, będę tego bronił, jak domu rodzinnego.

Poddać się w wyniku porażek, uciążliwości, uciemiężenia – ludzkim jest. Lecz ustąpić pod naporem własnych sukcesów cząstkowych, fragmentarycznych, przedostatecznych – toż to podwójna przegrana!

Redaktor Stefan ma życiorys pełen gestów Kozakiewicza pokazywanych Władzy: Klan Płonącego Pomidora, Gra o Jutro, Doświadczenie i Przyszłość, Gazeta Dźwiękowa. Nie szalał może na barykadach, nie wymachiwał sztandarami – ale celnie raził słowem. Strzelał nad wyraz w sedno i nie zadowalał się samymi trafieniami, podawał rannym arogantom recepty, jak być powinno albo przynajmniej mogłoby. To stanowi o tym, że jest dla mnie autorytetem. Dziś wszedł w konwencję TKM[1] i powiada: może i to, co zdobyliśmy, nie jest idealne, ale to jest nasze.

„Masa Krytyczna 1989” w tej zdradzieckiej konwencji ustawia całą polska rzeczywistość, nie przyjmując do wiadomości oczywistości: bezdomność, bezrobocie, przestępczość, patologie, spadek majątku wspólnego. Czy to jest właściwa cena za pełne półki, z których połowa jest niedostępna przeciętnemu człowiekowi?

Do Ziemi Obiecanej marsz zaplanowano, Redaktorze Stefanie! A my jesteśmy – jak dotąd – nie u celu, tylko w diasporze! W każdym z trzech znaczeń tego słowa znanych Wikipedii…

 

Redaktorze Stefanie!

Mam własne porachunki z Państwem o nazwie Rzeczpospolita Polska, z PRL-em nie zdążyłem się policzyć. Oznajmiam (po raz któryś zresztą), że dążę do obalenia porządku konstytucyjnego narzuconego Polsce wbrew woli Ludu po 1989 roku. I nikt mi prawa do tego dążenia nie odbierze. Ale wyrażam też przekonanie, że dopóki ludzkie tragedie (w tym samobójstwa, ataki serca, zgony z uciemiężenia) „generowane” przez urzędy, służby, organy, przez urzędników, funkcjonariuszy, plenipotentów – będą uchodziły płazem ze względu na solidarność złoczyńców, wyrażaną szyderczymi oświadczeniami sądowo-urzędowymi w stylu „sąd miał prawo”, „zaszła oczywista pomyłka”, „nie naruszono rażąco procedur”, „należy się podporządkować pod rygorem…”, „niska szkodliwość społeczna”, „skarżący nie przyjmuje do wiadomości…”, „umorzono ze względu na brak znamion czynu zabronionego”, „sprawa leży wyłącznie w kompetencji Trybunału…”  – dopóty System-Ustrój nie będzie „tym moim”. Więcej: akurat monstrualne zbrodnie sądowe, prokuratorskie, urzędnicze, komornicze, tajniackie, gospodarcze – jakoś przebijają się do mediów i opinii publicznej (po czym są fachowo „zagadywane do przesytu”), a tymczasem na każdą spektakularną zbrodnię przeciw obywatelom i Krajowi – jest tysiąc spraw drobnych, choć nie są one drobne dla pokrzywdzonych przez system-ustrój, albo przez tego systemu-ustroju beneficjentów, graczy, rwaczy. Jeśli monstrualnych łobuzerstw jest tysiące rocznie, to mamy miliony rocznie spraw mniej porażających, ale gatunkowo i systemowo takich samych.

Miliony krzywd i wypaczeń – to nie jest przypadek, tylko System-Ustrój!

Nasz ustrój – Redaktorze Stefanie – to nie są zapisy w Konstytucji, tylko ich „echo” w prawodawstwie i obyczajach politycznych, urzędniczych, itd. itp. Zresztą, znajduję w Konstytucji zapisy dwuznaczne (definicja narodu), wątpliwe (art. 104), cynicznie nie realizowane (art. 20). Widzę jawną i oczywistą sprzeczność wzajemną Konstytucji, Regulaminu Sejmu i Ordynacji Wyborczej. Widzę wykładnie i interpretacje w wykonaniu Sądu Najwyższego, Trybunałów, Parlamentu – które się obywatelskiej i państwowej kupy nie trzymają. A Ty mi powiadasz, że na łamach Twojego pisma nie będziemy rozważać Mega-Neo-Totalitaryzmu. No, i nie rozważamy.

Tyle, że serwowanie w poczytnej przestrzeni poglądu żywcem wyjętego z bezczelnej propagandy PRL-owskiej, iż stający w opozycji do Systemu-Ustroju Duda łamie prawo (Kodeks Karny), co go dyskwalifikuje jako partnera dla Państwa i co najwyżej warto go oddać pod sąd – to jest nadużycie właśnie z Twojej strony. Czymże były wystąpienia 1956, 1970, 1976, 1980 – jeśli nie poważnym naruszeniem obowiązującego prawa, zagrożeniem dla ustroju?

Nieludzkiego ustroju. I tylko jeśli publicznie ogłosisz, że ten ustrój, który nami zarządza, jest „ludzki” – zrozumiem Twoją obecną niechęć do naprawiania świata drogą niezgody na zastane struktury i instytucje.

Doceniam, że mogę dziś (bezkarnie?) pisać takie rzeczy, dzięki takim jak Ty. Doceniam, że nie muszę na każdej notce zamieszczać pochwały obowiązującego ustroju (a Ty kiedyś musiałeś). Doceniam, że dojrzałe lata przeżywam nie pośród nakazów i zakazów, tylko wiele spraw pozostawiono mojej wolnej woli. Ale to wszystko nie oznacza, że uważam system-ustrój narzucony Polsce za prawidłowy. Pod wieloma względami nie różni się on od poprzedniego, pod wieloma względami jest dużo gorszy. I, co najważniejsze – ta „dużo-gorszość” jest wkodowana w obecny System-Ustrój, a nie przypadkowa.

Wiesz dobrze, że nie jestem fanem Dudy i paru byłych Premierów. Obecnego zresztą też. Ale nie pozwolę, by moja niezgoda na rzeczywistość była kwalifikowana „kodeksowo”. Nawet jeśli się mylę.

 

 



[1] Za Pedią: TKM (teraz, kurwa, my) to stosowane przez niektórych polityków i dziennikarzy obrazowe określenie stosunków panujących w polskiej polityce i problemów ją trapiących. TKM odnosi się do "mentalności zdobywcy", gdy zwycięska partia polityczna obsadza stanowiska kierując się podziałem na "my" i "oni" (mianowani przez poprzednią rządzącą partię), a nie względami merytorycznymi. Moim zdaniem (JH) formuła TKM dotyczy też „Racji”: to MY definiujemy, co jest dobre a co złe, a ONI nie mają do tego prawa, bo przegrali (kiedy jednak ONI wygrają, to i tak NASZA Racja jest ważniejsza, choć nie uzyskała wyborczego wsparcia);