Ktokolwiek się przekolorowuje

2015-11-16 07:58

 

Facebook ma swoje prawa, w tym prawo do uruchamiania owczych pędów. Jeden z tych pędów ma na pierwsze imię „wszyscy jesteśmy Berlińczykami”. 26 czerwca 1963 roku – jak czytamy w Pedii – przed ratuszem dzielnicy Schöneberg w Berlinie z okazji 15 rocznicy berlińskiego mostu powietrznego, podczas pierwszej wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Niemczech od czasu zbudowania Muru Berlińskiego 13 sierpnia 1961 – JFK raczył się wyrazić „Ich bin ein Berliner” („jestem berlińczykiem”), nie do końca pojmując, co naprawdę powiedział (JH). Od tego czasu świat białego człowieka wielokrotnie wołał, że wszyscy są (tu wstawić słowo będące „na czasie”).

Jest oczywiste dla każdego, kto widzi zamierzoną przez zamachowców śmierć setek ludzi – że ostatnie wydarzenie paryskie jest jednym z wielu. Tyle że „społeczność międzynarodowa” jakoś selektywnie ogłasza, że akurat „wszyscy są Francuzami”, albo „z Sarajewa”.

Mój stosunek do amerykańskiego Państwa jest całkiem inny niż do Kraju czy Ludzi. Kraju nie widziałem i nie zobaczę inaczej jak poprzez „kowbojskie” filmy, poprzez opowieści licznych znajomych (w sobotę miałem okazję poznać osobę z plemienia Nawaho (Naabeehó Dine'é) czy obserwując szowinistyczne idiotyzmy jak Mount Rushmore. Ludzi znam (nie-przelotnie) dziesiątki i – biorąc pod uwagę mocarstwowy amerykanocentryzm – nie widzę wielkich różnic między nimi a Rosjanami czy Chińczykami. Ale USA-Państwo – to fenomen powstały na zbrodni ludobójstwa, umocniony niewolnictwem wobec siłą i masowo sprowadzanych Afrykanów, uprawiający od pokoleń politykę zawierania „przyjaźni dyplomatycznych” w drodze przewrotów pałacowych, reprezentujący monopole surowcowe i zbrojeniowe, dla nich gotowy wmanipulowywać cały świat w wojny, nieustający w zaprowadzaniu swoich wpływów gdzie tylko się da, stosujący terror „odgórny” w kraju własnym i na całym globie.

Ostatnio staje się dla wszystkich jasne to, co przedstawiają poniższe karykatury (znalezione na FB).

Przypomnijmy zatem, że to USA swego czasu dopieszczały takich rozrywkowych facetów jak Usama, Noriega, Saddam (w wojnie przeciw Iranowi), Somoza, Mobutu (zamach na Lumumbę) – i wielu podobnych, wedle zasady „łotr, ale nasz”. Bo USA – jeśliby pozbawić je drenażu całego świata z technologii i mózgów – są zdechłym dinozaurem trzymającym się „pionu” wyłącznie dzięki soldatesce, nie umiejącym ogarnąć we „własnym” kraju żywiołu latynoskiego i afrykańskiego (tylko tak umiem wytłumaczyć „pacyfikujący nastroje” wybór Obamy, sprzedany światu jako ejakulacja demokratyzmu: nota bene, ten noblista pokojowy uczynił z terrorystycznego zamachu na Obamę spektakl medialny!).

Jeszcze raz to samo, tylko jaśniej:

1.       Świat coraz częściej odmawia USA uległości gospodarczej, szczególnie w dziedzinach surowcowych i „otwarcia rynków” (nie bez meandrów typu TTIP albo TPP);

2.       Europa coraz częściej daje do zrozumienia, że NATO widzi jako narzędzie kolonizacji, a nie pakt bezpieczeństwa;

3.       Arabia nie tylko połapała się szybko (przed laty) w agenturalnej wobec USA roli Izraela, ale też jest dziś najbardziej anty-amerykańska;

4.       Ameryka Południowa (latynoska) ma antyamerykanizm we krwi, nie bez powodu;

5.       Rosja – sama mając wiele „za uszami” – jasno i po imieniu nazywa zabiegi amerykańskie na Bliskim Wschodzie i w Azji Centralnej;

6.       Afryka woli gościć Chiny niż Amerykę;

7.       GATT-WTO są zagrożone przez wspomniane wyżej porozumienia TTIP oraz TPP;

8.       Kryzys finansowy wywołany kilka lat temu przez Amerykę – napęczniał od nowa, ze zdwojoną siłą – i czeka na „zapłon”;

9.       Gwarantem hegemonii USA nad światem – w opisanych warunkach – jest soldateska-garnizonia, oznaczająca swoisty „atawizm rzymski” (Imperium Romanum);

Wróżę zatem – poddając tę wróżbę pod dyskusję – że coraz częściej „wszyscy będziemy…” (wstawić właściwe słowo symboliczne), bo jak dla mnie, ten „patent” staje się wiodącym narzędziem manipulacji globalną opinią publiczną.