Kupować czy straszyć…?

2019-02-22 09:09

 

Rok polityczny 2019 w Polsce jest intensywny. I nic nie wskazuje na to, że się „wygotuje” i będzie spokojniejszy choćby w wakacje.

Wyobrażam sobie nasz kraj po jesiennych wyborach parlamentarnych. Będzie on stał pod znakiem dwóch murszejących głazów, wprawianych w ruch coraz bardziej nieudolnie przez polityczne proce. Pierwszy z tych głazów, nazwijmy do „drobiowym”, otrząśnie się częściowo z „osadu 1989” delegując doświadczone-przechodzone-kaczyńskie kadry do Europarlamentu, przepudowując „prezesurę”. Drugi z tych głazów, nazwijmy go wilczym, już teraz przechodzi lifting pod hasłem „wespół rozwalimy głaz nieprzyjacielski”, ale sam lifting polega na klejeniu arko-tratwy, braniu na pokład każdego, kto „nie z Nimi”.

Czyli proce są ustawione przeciw sobie, zatem i pola żyzne, i ugory polskie są traktowane jak poligon: do przedzimia będą przeorane po wielekroć, kosztem tego co rzeczywiste, prawdziwe, potrzebne.

Artylerzyści, czyli celowniczowie i rachmistrze oraz ładowniczy obu zespołów procowych – starają się od siebie odróżnić przysposobiwszy jakże inaczej receptury koloru lewicowego: „drobiowi” uruchamiają socjal aż do „przekarmienia budżetowego”, za to „wilcy” starają się zabrać na pokład arko-tratwy wszystkie kogutki i kwoczki wydające odgłosy w języku lewico-podobnym.

Nic dziwnego, że koguto-kwoczka najbardziej tęczowa z nich stara się wydziobać sobie „trzecią grzędę”, w czym już przebija kwoczki i koguciki dotąd najaktywniejsze. Nie da się jednak przeprowadzić takiej grzędy pomiędzy pędzącymi ku sobie, na zderzenie – dwoma głazami.

 

*             *             *

Cała nadzieja w cichym narodzie, który może by wreszcie przestał wypatrywać z przejęciem, co się stanie kiedy głazy wycelowane w siebie wreszcie się dogonią: przecież jest jasne, że poza widowiskowym dwurąbnęciem – na przeoraną wzdłuż i w poprzek polską ziemię posypią się porozbijane okruchy i odłamki, szkodząc głównie głupawo wpatrzonym w kolizję kibicom.

Ci z owego kibicowskiego narodu, którzy pozostaną w zajęczym stuporze – obudzą się z palcem w nosie, bez dobytku i w głupkowatym nastroju. Ci którzy polecą w pisklęcym pędzie za tęczową koguto-kwoczką – zauważą, że wszystko co ona ma – to owa tęczowość, a reszta to udawanka, taka potrawa z cyklu „przegląd resztek z pracowitego tygodnia”.

Ci zaś, którzy już teraz umieją przewidzieć skutki dwugłazowego rąbnięcia, dzielą się na takich, którzy poczekają aż opadnie kurz i wtedy zobaczą, co się da zrobić z resztkami socjalu i takimiż resztkami złudzeń, oraz na takich, którzy jeszcze dziś, zanim głazy się dogonią – ogłoszą jak się bronić przed gradem okruchów i odłamków.

Sytuacja przypomina zarówno tę po wiadomym 4 Czerwca, jak też tę dawniejszą, tuż-powojenną: ktokolwiek ogłosi się zwycięzcą – będzie musiał „masę wyborczą” poddać zarówno obłaskawianiu (bo bieda nadejdzie), jak też zamordyzmowi (bo chaos zapanuje).

Dlatego radzę nie później niż do kwietnia przejrzeć zszywki powojennej Trybuny Ludu oraz post-PRL-owskiej Gazety Wyborczej. Ja na przykład już to ćwiczę i wychodzi mi, że ani dawniej, ani przed 30 laty nikt nie myślał poważnie o Kraju i Ludności, ani o demokracji-ludowładztwie.

Tędy więc droga, zamiast trzecio-grzędy.