Mężowie

2011-08-27 15:06

 


Zajmijmy się trzema rodzajami postaci publicznych, najbardziej zauważalnych na co dzień (poza celebrytami).

 

Inteligent (pojęcie używane raczej w obszarze Słowiańszczyzny, w świecie anglosaskim niezbyt znane) to taki ktoś, kto otarł się o proces akademicki (np. studiował), jego zajęcie polega przede wszystkim na używaniu umysłu (zarobkowo lub jako niepowstrzymana pasja), a do tego ma poczucie misji społecznej (poszukuje głębszego sensu swojej egzystencji i świata w ogóle). Stąd inteligent staje się oczywistym nosicielem i „redaktorem” etosów, przywódcą środowiskowym, autorem intryg (tych „w słusznej sprawie” i tych podstępnych).

 

Obywatel to taki ktoś, kto ma rzeczywiste, oparte na własnej orientacji i umiejętnościach rozeznanie w sprawach publicznych oraz bezwarunkową gotowość czynienia ich lepszymi, doskonalenia otoczenia społecznego. Obywatel umie zdefiniować dobro publiczne i pragnie je czynić wspólnie, kolektywnie. Przeciwieństwem jest Obywatel Rejestrowy, u którego nastąpiła deprywacja pierwiastka społecznego, realizuje narzucony sobie program „głosuj, płać, raportuj o dochodach i majątku, bądź potulny”.

 

Polityk to taki ktoś, kogo interesuje wyłącznie pozycjonowanie własnej osoby (bezpośrednio lub poprzez koterię), w tym celu przeobraża życie publiczne w grę wszystkich ze wszystkimi o wszystko (gra WWW), przy czym stara się z różnym skutkiem ustawiać w roli decydenta wobec wszystkiego, co jest w jego środowisku uznane za dobro, wartość, możliwość. W krańcowej postaci polityczna gra WWW przeradza się w gambling, grę o duże stawki (publiczne) i obarczoną dużym ryzykiem, ale nie „za swoje”, tylko kosztem Kraju i Ludności.

 

Jeśli poświęcić trochę uwagi wzajemnej konfrontacji rozmaitych przymiotów trzech omawianych postaci, to rodzi się konstatacja, iż Obywatel, Inteligent i Polityk są wzajemnie dla siebie a’rebour: mają swoje wzajemne cechy, ale w lustrzanym odbiciu. Nie reprezentują wzajemnie zaprzeczeń swoich cech, tylko ich „areburyzm”. W konsekwencji uzasadnienie znajdują następujące pary pojęciowe:

 

Polityk-Aspołeczny

Inteligent-Zdystansowany

Obywatel-Społecznik

 

Zajmuje mnie wielce zagadnienie „wykluczoności” polityka. Okazuje się ona bowiem nie tylko konsekwencją możliwie krańcowego zaangażowania, nie dającego czasu i odbierającego zapał do samorozwoju (zamiast tego są ersatz’e w postaci przywilejów, blichtru), ale też odrzucenia przez Obywateli i przez Inteligencję. Formuła pozycjonowania kłóci się bowiem z wymogiem uwzględnienia racji obywatelskich, wrażliwości, „oddolności”, bezinteresowności społecznikowskiej – i z wymogiem ukorzenia się przed pogłębioną inteligencką wiedzą, humanizmem, wiernością etosom, szlachetnym intrygom.

 

Widziałem setki spotkań polityków z wyborcami, masowych i gabinetowych. Każdy poważny argument w dyspucie z nimi obala Polityk następująco: miałbyś rację, ale moje wtajemniczenie, którego ci wyjawić nie mogę, obala twoje argumenty. Obywatel po takiej politycznej terapii – szarzeje, przeistacza się w rejestrowego.

 

Widziałem dziesiątki kolektywów inteligenckich, których owoce starannych, pracowitych przemyśleń i konceptów politycy ćwiartowali na ich oczach, wykorzystując to, co przydatne do gry WWW, depcząc wszystko inne. Inteligent po takich zabiegach albo emigruje wewnętrznie, albo idzie do opozycji, albo staje się „piszczykowym”, usłużnym ekspertem Polityka.

 

To właśnie przeobrażanie się Obywateli w Szaraków oraz frustracje i rozterki Inteligentów są powodem rzeczywistego wykluczenia Polityków. Lekarstwem na to wykluczenie jest ugięcie się przed racjami obywatelskimi i inteligenckimi, czyli rezygnacja z pozycjonowania, praktycznie rezygnacja z bycia politykiem.

 

Wykluczani politycy w specyficzny sposób stają się anty-obywatelscy (słynne: ciemny lud to kupi) i anty-inteligenccy (słynne: wykształciuchy). Uciekają w prerogatywy polityczne, znane pod ogólną nazwą WŁADZA.

 

Mężowie

 

Nie najlepiej wygląda powyższy opis. Ale – intuicyjnie – jest on prawidłowy, oddaje i zarazem objaśnia Rzeczywistość. W powyższym jednak można doszukiwać się wyjątków.

 

1.       Mężowie Opatrznościowi starają się reprezentować – unikając formuły pozycjonowania – Inteligencję i/lub Obywateli, w całości lub środowiskowo. Przyjmują ich najogólniejsze, filozoficzne racje za swoje, idą niejako na polityczną służbę dla nich. Zarazem nie dążą do ich zdominowania politycznego. Wyzwalają w Obywatelach i Inteligentach podmiotowość, temperament publiczny.

 

2.       Mężowie Stanu natomiast starają się Państwo budować na kształt taki, aby Obywatele i Inteligencja czuli się w nim możliwie najlepiej. Motywuje to Szaraków do stawania się Obywatelami i Inteligentami, dynamizuje migracje społeczne. Wtedy „obywatelstwo rejestrowe” i „inteligencja na kartki” – zanikają, wypierane są przez oddolną dynamikę społeczną.

 

W Polsce ostatnich dwóch dekad wyraźnie rysuje się proces rugowania Mężów z polityki. Wygaszania ich, kierowania na boczne tory lub w niebyt. Niekiedy uczestniczymy w pogrzebach „ostatnich, co Mężami byli”.

 

W to miejsce świat Polityki zaludniają coraz liczniejsi SZARACY Z AWANSU (moja Mama mówiła: z dziada – pan). Ludzie z atrofią obywatelstwa i inteligenckości (mają dyplomy, przewodniczą stowarzyszeniom i fundacjom, ale są to wydmuszkowe atrapy, fasady), za to sprawni politycy-naturszczycy, dosiadają państwowej czy nomenklaturowej kobyły i zajeżdżają ją dla swoich plebejskich uciech. Życie sejmowe, urzędowe, towarzyskie, „poza-zawodowe” Polityków z biegiem lat staje się coraz bardziej żenujące, niegodne wręcz. Ktoś nierozumny ogłosił, że przecież są owi Politycy jako ten Lud, tacy sami, ani lepsi, ani gorsi.

 

No, tak, tylko po co wybierać Szaraków i udawać, że są oni Nad-Obywatelami, Nad-Inteligentami? I dawać do ręki ostrą broń polityczną, z czego raczej szkody będą niż pożytek?

 

Autodestrukcja przeniesiona

 

Dziadziejąca tzw. klasa polityczna, pozbawiona jakiejkolwiek klasy, dziadziejąca Inteligencja, dziadziejące Obywatelstwo – to mieszanka suicydalna. Oto bowiem najzręczniejsi w pozycjonowaniu Szaracy, przeistoczeni w polityków, prowadzą bardziej lub mniej zamierzenie politykę wpędzania w szarość Inteligencji, Obywateli i siebie samych. A pozostałych, niepolitycznych Szaraków pogrążają w wykluczeniowym niebycie, „przeprowadzając” ich jak Anty-Mojżesze ku kolejnym etapom wykluczenia.

 

Kraj i Ludność pozostają ich wyłącznymi zabawkami, którymi nijak gospodarzyć nie będą (do tego trzeba nie dziadziejącej Inteligencji i nie dziadziejących Obywateli), tylko będą eksploatować „do spodu wszystkie dobra, wartości i możliwości. Psieje w ten sposób nawa publiczna.

 

Gambling – usprawiedliwiany globalizacją, europeizacją – oznacza rosnące ryzyko gry WWW, co przy niekompetencji i beztrosce Władzy oznacza, iż Ludność płaci wciąż większe rachunki, a Kraj traci substancję. By nie posądzano mnie o gołosłowność, polecam dowolny rocznik dowolnego tygodnika polskiego.

 

Doświadczamy eksperymentu, który jest konsekwencją i przedłużeniem tzw. terapii szokowej (opisuję to jako podstęp Balcerowicza), ale jest zarazem jej „twórczym rozwinięciem”.

 

I milczymy, głusi na tych, co nie milczą.

 

 

Kontakty

Publications

Mężowie

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz