Młodzi starym, starzy młodym ten los zgotowali

2013-01-13 07:13

 

 

/skąd się bierze pogarda i dyskryminacja starszych, skąd zaś ogłupianie młodszych/

 

Średnia długość życia człowieka w Europie (od Portugalii po Zakaukazie, od Islandii po Cypr) obecnie rozpostarta jest między 60 a 80 rokiem (zależy przede wszystkim od warunków życia w poszczególnych krajach i od płci). Na świecie rozwarstwienie jest większe: są kraje na południu Afryki, gdzie oczekiwana długość życia (noworodków dziś urodzonych) jest krótsza niż lat 40, ale też są kraje Europy czy Ameryki (oraz Australia i Nowa Zelandia), gdzie wartość ta przekracza 80 lat.).

 

Według danych WHO średnia światowa długość życia wynosiła 31 lat w roku 1900 (w krajach najbardziej rozwiniętych – do 50 lat). W połowie ubiegłego stulecia średnia ta wynosiła 48 lat, a w 2005 roku – 65, 5 roku. Bank Światowy podaje, że w 2011 roku średnia wieku ludzi żyjących na świecie wynosiła 69,9 lat.

 

Za Pedią: W czasach prehistorycznych ludzie dożywali 30 (Neandertalczyk z Krapiny) - 35 lat (szkielety z Sima de los Huesos w Atapuerca). W starożytności człowiek 35-40 letni był uważany za człowieka starego. Średnia długość życia, a co za tym idzie „granica” starości na świecie bardzo wydłużyła się w XVIII, XIX oraz XX wieku, wraz z poprawą warunków życia, rozwojem medycyny oraz upowszechnieniem takich wynalazków jak np. kanalizacja, które podwyższały poziom higieny, oraz wynalezieniem szczepionek, które zapobiegały chorobom. Obecnie, w społecznym i socjologicznym znaczeniu, za człowieka starego jest zwykle uważany człowiek w wieku 65-70 lat i wyżej.

 

Wydłużanie przeciętnej długości życia wiąże się nie tylko z takimi fenomenami, jak powszechna instytucja babci-dziadka (co radykalnie zmienia pojęcie rodziny i stosunki społeczne), ale też „ujawnia” choroby wieku starczego (demencja, alzheimer, Parkinson, itd., itp., patrz: procesy starzenia, zmiany fizyczne, zmiany psychiczne), a także wydłuża okres nieodpowiedzialności, niedojrzałości społecznej (niegdyś – 14-18 lat, obecnie 17-25 lat).

 

Chcę zwrócić uwagę na jeden aspekt procesu. Niezależnie od czasu historycznego, człowiek ma najlepszą wydolność fizyczną w wieku 25-35 lat (zależy od wytrenowania i higieny), a psychiczną i umysłową w wieku 35-50 lat. Oznacza to, że w tzw. polityce (pozycjonowaniu społecznym, walce o władzę) największe szanse mają osoby w wieku 30-40 lat (są wtedy najbardziej efektywne fizycznie i umysłowo). W zależności od sposobu zorganizowania społecznego (czyli systemu-ustroju) ów „wiek top-sukcesu) jest sztucznie „przesuwany” w górę: np. ludzie bogaci albo dobrze widziani w organizacjach „fiksowniczych” (np. partiach politycznych, sieciach finansowych, niegdyś na dworach książęcych) osiągają swoje życiowe cele w wieku lat 40 i później.

 

Cóż to oznacza? W dawniejszych czasach 40-letni „starzec” nie pozwalał sobie odebrać władzy (patrz: książki etnologów czy antropologów badających izolowane społeczności o charakterze pierwotnym, tacy jak Polak B. Malinowski czy J.G. Frazer, Wikipedia zna ich kilkuset). Władzy rozumianej jako dominującej pozycji pokolenia w społeczeństwie i w jego państwowych, gospodarczych, kulturowych strukturach. Szacunek do niego i akceptacja jego władzy opierała się na tym, że młodsi „nie dorastali” umysłowo do niego (i jego zauszników) i niewiele go przerastali fizycznie, a ci najstarsi  – byli swoistymi Matuzalemami, cenionymi ze względu na swoją wyjątkowość (łatwo jest cenić nielicznych 60-latków i korzystać z ich doświadczenia, pamięci, rozumu, umiejętności, niż wtedy, kiedy liczebność „trzeciego wieku” idzie w miliony).

 

Zupełnie inaczej patrzymy na to współcześnie. Człowiek po 50-tce i starszy jest fizycznie dużo słabszy od 30-tolatków i 40-latków, jest więc przez nich spychany do ról poślednich, a tylko nieliczni 50-latkowie są „chronieni” przed degradacją przez Ustrój-system. Zaś 70-latkowie mają dodatkowo problemy starcze, fizyczne (zdrowie) i psychiczne (umiejętności społeczne, refleks intelektualny, dostosowanie).

 

Oto dlaczego jest „normalnym”, że starcy (ładnie nazywani „obywatelami trzeciego wieku”) są wypychani na margines. Pod każdym względem. Drenuje się ich z resztek majątku, pozbawia się ich godności, odsuwa od spraw bieżących. Wykorzystuje się ich ewentualny zapał. Kiedy się na to nie godzą – eksterminuje się ich. Wyjątki – są nieliczne i znaczące. Od zawiadujących systemem-ustrojem 40-50-latków zależy, czy się ich pozostawi we wszechstronnej nędzy, czy pozwoli się im żyć.

 

Powtórzmy: starzec sprzed 1000-500 lat, mający lat 35-50 – to osobnik zdolny własnymi, osobniczymi siłami wygrywać konkurencję w pozycjonowaniu społecznym. Zaś współczesny, 60-80-letni starzec – to osobnik słaby pod każdym względem, w dodatku generujący koszty nie odzwierciedlone wkładem do społecznej puli dobrobytu. Społeczeństwa wolą swoją uwagę skupiać na młodzieży 15-25 lat, czyli na tych, którzy nieco później niż niegdyś osiągają dojrzałość, ale już „jutro” będą największą polityczną siłą i będą ustawiać rzeczywistość na swoją modłę. Skupiają tę uwagę w taki sposób, że sztucznie wydłużają okres niedojrzałości (np. stawiając wymagania co do wykształcenia i stażu), bo to jest w interesie aktualnie rządzących.

 

Dzisiejsza, szczerze mówiąc populistyczna ściema owsiakowo-orkiestralna, daje ten pożytek, że skupia naszą uwagę na temacie starości, nieco mniejszą na okres wczesnej młodości. Ale temat wymaga czegoś więcej, przynajmniej tak sądzę.