Marginalizacja

2012-05-09 07:19

 

W potocznym rozumieniu Margines (społeczny) to osobnicy niedostosowani i zarazem niebezpieczni oraz odrażający. W naszych wyobrażeniach ludzie z marginesu w jakiś sposób sami są sobie winni. Niektórzy z nas okazują im nieco serca, najczęściej wobec tych, którzy do świata „normalnego” podchodzą z żalem i pokorą, przyznając się do swojego „współudziału” w tym, co ich doprowadziło do marginalnej sytuacji.

 

Owo potoczne rozumienie nie uwzględnia samego procesu marginalizacji. Zakłada po cichu, że jest to jakaś cecha dziedziczna. Nie doszukujemy się więc „początku”.

  1. Nie szum, zamilcz, nie podskakuj, siedź na tyłku i potakuj;
  2. Szef ma zawsze rację, nawet kiedy jej nie ma;
  3. Masz wszelkie prawa, pod warunkiem, że ktoś ważniejszy je uzna;
  4. Kiedy się stawiasz – licz się z kosztami, niezależnie czy wygrasz, czy nie;
  5. Nie wychylaj się;
  6. Pokorne ciele dwie matki ssie;
  7. Tisze jedziesz – dalsze budiesz;

Takich mądrości życiowych znamy dziesiątki, jeśli nie więcej. Wszystkie one „doradzają”, aby pozwolić się wpasować w „rubryki”, nie odstawać od tego co typowe, przeciętne, znormalizowane, zestandaryzowane.

 

Kto zaś nie podporządkuje się powyższym okolicznościom, kto wejdzie w spór z urzędem, organem, służbą, agendą, urzędnikiem, funkcjonariuszem, plenipotentem – napotka wyniszczające okoliczności: rozbudowane procedury, „oczywiste” pomyłki na jego niekorzyść, wymagające długiego „odkręcania”, uciążliwe dopytywania w sprawach oczywistych (typu: ale o co chodzi), niechlujstwo formalne, wymagania „pod rygorem”, opłaty „pod rygorem”, konwalidowanie oczywistych bzdur, jawne wskazywanie na jego niewiarygodność wbrew faktom, przemilczanie, zapominanie, brak reakcji, przesuwanie terminów, prowokowanie do pism i zachowań, unikanie zobowiązań, „drobne” naruszanie obowiązków i procedur, udawanie, że nie wiadomo jaka jest istota sprawy, żądania i oczekiwania pozaformalne, odmowa potwierdzenia oczywistych faktów, przerzucanie się kompetencjami i odpowiedzialnością, wyszukiwanie prawdziwych i wydumanych jego błędów, pogróżki i sugestie, okazywanie pogardy, zdumienie, że „jak tak można”, czułość na punkcie własnej przyzwoitości i poprawności, lekceważenie faktów i prawa oraz własnych reguł ogłaszanych na drzwiach i tablicach, pretensje o byle co.

 

Tego doświadcza wobec siebie każdy, kto „śmie” wystąpić przeciw. W dodatku – w najdrobniejszych sprawach – odkrywa, że nie wszedł w „ludzki” spór o „byle co” z konkretną osobą, tylko od razu ma przeciw sobie całą machinę połechtaną na swojej środowiskowej solidarności, uruchamiającą potęgę nieformalnych „uzgodnień” nastawionych przeciw „podskakiewiczowi”.

 

Swoisty „koszt przyznania racji” komuś, kogo uważa się za „petenta”, „klienta” albo „personel”, a kto wyraźnie stał się „podskakiewiczem” – wydaje się zawsze zbyt wielki urzędom, organom, służbom, agendom, urzędnikom, funkcjonariuszom, plenipotentom. Tę listę trzeba koniecznie uzupełnić o kategorię „przełożony” oraz „upoważniony”. Zamiast przyznania racji – choćby w najdrobniejszej sprawie – wybiera się drogę „zamęczania” wyżej wyliczonymi sposobami, a stanowią one zaledwie przedsionek tego, co czeka przyszłego Marginała, jeśli „w porę nie zrozumie”, z kim zadarł. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, by takiego delikwenta „wkręcić” w tryby kodeksowe, nawet jeśli podstawy do tego są słabe lub żadne. Powszechny ten proceder jest praktycznie bezkarny.

 

Niewielu Obywateli wytrzyma taki magiel. Jest on kosztowny: pochłania finanse, czas, uwagę, kondycję psychiczną. Niecierpliwi bliskich i irytuje tych nieco dalszych. Kiedy się w końcu wygra – jest to zwycięstwo pyrrusowe, w dodatku nic nie zmieni. Jeśli się przegra – wszyscy obserwatorzy odczują i zapamiętają, jak wygląda „reprodukcja władzy”.

 

W maglu tym dobrze się mają Egzekutorzy (patrz: Aspołeczeństwo). Działają zgodnie ze swoją racją utożsamianą z „polityką państwa” oraz ze wskazaniami Świętego Omni-Palca (o tym później).

 

Potoczne rozumienie Marginesu – tak jak wskazano powyżej, na początku – nie obejmuje tego, co tu opisano. Człowiek traci pracę, choć nie powinien, traci dom – choć go zbudował, gubi firmę na skutek wrogiego przejęcia, pada ofiarą zmowy urzędników lub funkcjonariuszy, przegrywa spór z urzędem skarbowym, choć racja była po jego stronie, bankrutuje, choć stał się ofiarą oszustów albo napaści urzędniczej, traci dobytek na rzecz cynicznych sępów, choć niektórych postrzegał jako rodzinę lub koleżeństwo, wchodzi na drogę przestępczą sprowokowany „cichą umową”, płaci nie swoje długi, zasądzone "psim swędem" i żyje za grosze nękany przez komorników, padł ofiarą "więcierza mętnego", specjalnej pułapki zastawionej z pomocą naganiaczy przez bank, pożyczkodajnię, "usługodawcę", poświęca wszystko dla jakiejś idei, której nikt nie docenił, traci wszystko w wyniku choroby lub wypadku. Upada moralnie – choć całkiem niedawno mógł być z siebie dumny. Upada na duchu – choć miał się za mocnego. I – niekiedy – jest po prostu nieudolny, nieprzystosowany, naiwny. Pożarł go System, Ustrój – w który wierzył, jak w palik pośród życiowych zamieci. Źle „zacumował”, po prostu.

 

I to wszystko – wiadomo – jego wina.