Między Putinem, Obamą i Nie-Wiadomo-Kim

2014-11-24 20:05

 

Najpierw wyjaśnijmy tytuł, bo może się okazać, że coś napisałem nie na temat.

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że jesteśmy 101 lat wcześniej, u progu Pierwszej Wojny Światowej. Rosja, Europa i Ameryka stanowią łącznego hegemona świata. W Rosji silną pozycję ma Car, od jego woli zależy wiele, choć bojarowie i gubernatorzy oraz dworzanie grają swoje gry. W Ameryce Prezydent z najbliższym otoczeniem jest autentyczną Głową Państwa, a kto nie działa na rzecz Państwa – nie ma szans na karierę. Europa jest jedynym „mocarstwem nie zintegrowanym”: Austro-Węgry, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Francja, Włochy – to 6 głównych ośrodków europejskich, z których każdy ma ambicje do literowania Europie, ale rozumie i przyjmuje ograniczenia tych ambicji.

Minęło stulecie. Mapa świata – biorąc pod uwagę ekonomiczne, militarne i polityczne moce sprawcze – wygląda dziś następująco: Ameryka, Europa (UE), Rosja, Chiny, Indie, Ameryka Łacińska, Arabia, Japonia, Australia. W tym gronie dzieją się rzeczy najciekawsze:

1.       Narzędziem hegemonii Ameryki jest NATO oraz instytucje finansowe (Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy), a także konstelacje gospodarcze i Kosmos;

2.       Narzędziem integracji Europy jest „kolonizacja sąsiedzka” na wzór tej uprawianej przez Austro-Węgry czy wcześniej Rzeczpospolitej Obojga Narodów;

3.       Narzędziem Rosji w walce o globalne status quo jest BRICS, a także tradycyjne działania związane z rabunkową eksploatacją kopalin i Kosmosu;

4.       „Najmłodszym” mega-graczem globalnym są Chiny, które stają się dominująca potęgą produkcyjno-handlową oraz największym inwestorem w świecie;

W wielu miejscach zapowiadam (to moja autorska prognoza), że po stosunkowo krótkim okresie hegemonii chińskiej świat będzie dwubiegunowy (ale nie zimno-wojenny): rozpostarty będzie między świat latynoski i świat hinduski. Rosja, Ameryka i Europa powoli stają się prowincjami poza centrum świata. Łatwo się nie poddadzą – ale dużo do powiedzenia nie mają, to jest proces.

 

*             *             *

Bliższa ciału koszula. Dziś jesteśmy świadkami „wewnętrznego” sporu na bankrutującej „białej Północy”. Jego widomym znakiem jest Ukraina. Będąc wewnątrz tego sporu jesteśmy poddani naciskom propagandowym, graniczącym z ogłupianiem „prostego ludu”. Żałuję, że nie znam języków używanych w Chinach czy Indiach, ale nawet przy moim ograniczonym potencjale lingwistycznym widzę, że tylko w Polsce (jedynej w UE), nieco słabiej w trzech krajach Przybałtyku, w czambuł potępia się działania putinowskiej Rosji, daje się bezkrytycznie wiarę operacjom amerykańskim, próbuje się skłonić Europę do bardziej zdecydowanych ruchów na szkodę Rosji.

Tego jeszcze nie pisałem: kto wie, czy powodem tych – wyglądających na infantylne – działań nie jest konstatacja, że Rosja – jako przyszła chińska fundacja – jako jedyna wywinie się od bankructwa? Umiem sobie wyobrazić, że rosyjski Dalego Wschód, odrębnie Syberia (ta od Uralu po Lenę, znana jako Środkowa i Zachodnia), i jeszcze bardziej odrębnie Azja Centralna (5 byłych republik radzieckich, Mongolia, Afganistan, Jammu & Cashmir) dołączą do chińskiego imperium w formule „cienkiej autonomii” (jak Tybet czy Ujguria oraz Mongolia Wewnętrzna). W tym kontekście Rosja Niziny Wschodnio-Europejskiej, panując nad Kaukazem i Morzem Czarnym mogłaby okazać się dla Chin dobrym „sojusznikiem laboratoryjnym”.

Tymczasem „negatywny elektorat” amerykański rośnie w Ameryce Łacińskiej, w Afryce i Arabii, Europa wykazuje wobec Ameryki dużą rezerwę, coraz mniej skrywaną. Sama zaś staje się skansenem globalnym: co prawda, przyswoiła sobie formułę głoszoną przeze mnie jako „stratum model of economy” (budżety odessane z gospodarki ważniejsze od całej gospodarki), ale zarządzanie budżetami jest w Europie bardziej niż hybrydowe, generuje niespotykane patologie.

Prawdziwe przesilenie globalne na rzecz Chin (podkreślam: ich hegemonia zapowiada się na kilkupokoleniową zaledwie) – rozpocznie się, kiedy ciężar gatunkowy wiodących korporacji przemysłowych i logistycznych Europy i Ameryki zostanie ukorzeniony w opisanym dwa akapity wyżej imperium chińskim. Rosji to nie grozi: jej oligarchiczno-carski ustrój jest już „w sedno” gotowy do skolonizowania przez Chiny.

 

*             *             *

Patrząc, jak bardzo różnią się od siebie trzej globalni bankruci jutra – nieco mniej się dziwię swojej pasji, jaką mam dla Azji Centralnej.