Między Wisłą a Dnieprem

2014-11-02 15:20

 

Polska i Ukraina leżą po dwóch przeciwstawnych stronach Wielkiego Europejskiego Działu Wodnego: Wisła płynie do Bałtyku, Dniepr płynie do Morza Czarnego. Nie trzeba być okultystą, żeby zrozumieć, jak głęboko różnią się geo-orientacje mieszkańców obu krajów: nasze wyobrażenia kojarzą się ze „zjazdem” ze zboczy karpackich ku chłodnemu morzu, ukraińska orientacja jest natomiast „twarzą na południe”, gdzie step deltami o rozlewiskami przenika się z ciepłym Morzem Gościnnym.

Wielki Europejski Dział Wodny – to coś zdecydowanie innego niż pagórki i wyniesione pasma, ale również ustanawia orientującą granicę. Człowiek zawsze poruszał się wzdłuż rzek, w górę lub w dół, ale dużo sprawniej w dół, zaś kiedy szedł w górę rzeki – nie fatygował się ku źródłom, bo im bliżej tych źródeł – tym gorsze warunki do życia.

Jednym z moich doświadczeń jest „mongolska miska”. Wyjaśniam. Środkowa część Mongolii to równinny step, ale jego bezkres poprzecinany jest niewielkimi wyniesieniami, niczym plaster miodu: gładki jak lustro step kawałkami jest otoczony przez drobne pagórki i wyniesione pasemka, co stwarza wrażenie „miski”. Wewnątrz każdej z misek jest jedna-trzy stałe miejscowości z domami oraz kilka wsi ruchomych, złożonych z jurt, przenoszonych w miarę wypasania trawy (pojęć „dom” i „wieś” używam umownie). Przejście do kolejnej miski wymaga pokonania jakiejś mini-przełęczy. Za to taki stepowy plaster miodu pozwala znakomicie orientować się w przestrzeni.

Mamy więc paradoksalną sytuację, w której dwa największe narody Europy Środkowej stoją w jednym niby rzędzie, ale inaczej zorientowane:

Wierzę w Europę Środkową, rozpostartą symbolicznie między Tallinnem, Odessą i Triestem, albo między środkami mórz Bałtyckiego, Adriatyckiego i Czarnego. Wystarczy – łatwo powiedzieć – by tych kilkanaście krajów, kilkadziesiąt narodów i etnosów znalazło formułę samodzielnego rozwiązywania własnych spraw, bez szukania arbitrażu ze strony Rosji, Europy czy Orientu (Bliski Wschód, Turcja).

W tej mojej wymarzonej Europie Środkowej dwa największe narody mają do siebie tyle zarzutów, że przełęcze Wielkiego Działu zdają się dzielić, a nie łączyć. Zresztą, Polska zawsze występowała w tym „towarzystwie” z pozycji dumnego pana, a Ukraina z pozycji równie dumnego kozaka. Niepotrzebnie, oj, niepotrzebnie.

Zważywszy nie tylko potencjał ludnościowy i terytorialny, ale też zasoby głębi ziemi i położenie geopolityczne – oba te żywioły razem wzięte byłyby mocarstwem. Mają jednak – o paradoksie – ten sam problem: znaczony jest on zgodną „moskalofobią” Ukraińców i Polaków oraz jakże identyczną formułą dyplomatyczną „Europa karmi – Ameryka strzeże”! polska na tej drugiej formule została skolonizowana dokumentnie, Ukraina właśnie weszła na tę ścieżkę, po latach tkwienia w rosyjskim uścisku.

I pomyśleć, że to wszystko przez ten Dział Wodny…!