Moje „serendipity”

2018-01-22 16:29

 

Znów słowo mało znane. A szkoda. Oznacza bowiem osobliwy „palec opatrznościowy”, który wskazuje właściwe rozwiązanie znajdowane w sposób całkowicie odmienny niż to się dzieje w „think-tankach”, zatem niejako szczęśliwym trafem. W innych językach słowo to pisze się:

·         francuski: sérendipité;

·         włoski: serendipità;

·         hiszpański: serendipia;

·         niemiecki: Serendipität;

·         ukraiński: cеренди́пність;

·         estoński juhuslik avastus albo juhuavastus;

·         rosyjski: серенди́пность;

·         fiński serendipisyys albo serendipiteetti;

·         węgierski véletlenszerű felfedezés; 

·         japoński: セレンディピティ (serendipiti);

·         chiński: 意外发现 (yìwài fāxiàn; niespodziewane odkrycie;

·         łaciński „felix culpa”;

W każdym z tych słowników mówimy o czymś, co nazywamy  "szczęśliwe zrządzenie losu", "umiejętność wykorzystania niespodziewanych wydarzeń" lub "korzystny splot okoliczności", „łut szczęścia”, „sprzyjająca fortuna”.

Pedia podaje „źródłosłów”: zostało ono użyte w baśni perskiej o trzech braciach, książętach z Serendip (The Three Princes of Serendip), których ojciec wysłał w podróż, aby poznali świat, wzbogacili swoją wiedzę i zdobyli doświadczenie. W czasie wędrówki dzielni bracia wykazali się swoją inteligencją, wiedzą, spostrzegawczością, zdolnością kojarzenia pozornie nieistotnych faktów oraz dochodzeniem do słusznych wniosków i ważnych odkryć.

Znaleziono też antonim, „zemblanity ”, oznaczający chronicznego pecha (posmarowana kromka zawsze upadnie „masłem na dół”).

 

*             *             *

Zapewne można „serendipity” wytłumaczyć w ten sposób, że na jakieś odkrycie intelektualne czy sukces w biznesie albo powodzenie w sprawach wpływa zarówno „jasny wierzchołek góry lodowej”, czyli zestaw czynników znanych, uświadamianych, planowanych – jak też pozostająca z nimi w koincydencji „zanurzona”, nieuświadamiana masa czynników obecnych, ale nie sformułowanych.

Miałem kiedyś epizod uczęszczania na zajęcia Studenckiego Koła Ekonometryków, kierowanego przez znanego później profesora, rektora, senatora Marka Rockiego, a moim współ-kolegą był dzisiejszy profesor, współautor reformy emerytalnej, Marek Góra. Otóż Marek G. podczas zajęć przedstawił koncept budowania modelu gospodarczego, w którym uzależniano ważną daną (np. dochód) od kilku najistotniejszych czynników (np. wielkość zatrudnienia, uzbrojenie techniczne pracy, poziom wiedzy produkcyjnej), ale w następnych wzorach każdy z tych najistotniejszych czynników znów uzależnia się od kolejnych pod-czynników, następnie buduje się zestaw wzorów do każdego z pod-czynników, itd., itp. Pomysł Marka G. został skwitowany przez Marka R. jako nierealny, ze względu na koszty pozyskiwania danych statystycznych dla kolejnych „warstw objaśniających”. My zaś po koleżeńsku nabijaliśmy się zeń za pomocą skeczu nt. „dzidy bojowej D-7”, która w skeczu jest dzielona najpierw na trzy części (przednią, środkową i tylnią część dzidy bojowej D-7), a potem każda z tych części znów miała mieć część przednią, środkową i tylnią”, i tak w nieskończoność.

Z drugiej strony znamy przypadek tablicy Mendelejewa (por: Pedia), która dzięki dobrze dobranym elementom charakteryzującym pierwiastki chemiczne pozwala na odkrywanie (wynajdowanie wg. zadanego schematu) kolejnych pierwiastków lokowanych w „pustych miejscach” tablicy. Odkrycia pierwiastków o liczbach atomowych 113 (nihonium), 115 (moscovium), 117 (tennessine) i 118 (oganesson) zostały potwierdzone w grudniu 2015 roku, a oficjalnie nazwy tym pierwiastkom nadano w listopadzie 2016 roku, jednak na razie nie mają one oficjalnych polskich nazw.

Dmitrij Mendelejew próbował ułożyć pierwiastki w tabele, oparte na porządkowaniu ich w oparciu o ich masy atomowe. W roku 1869 opublikował pierwszy układ okresowy, w którym zebrane już było ponad 90 pierwiastków.

Oryginalny układ okresowy został stworzony bez żadnej znajomości wewnętrznej struktury atomów, nie miał więc teoretycznego uzasadnienia w „przypisach” (wymaganych obecnie dla podkreślenia naukowej erudycji, znajomości literatury), kierował się „konfabulacyjną” intuicją, czyli „zanurzoną masą” czynników porządkujących pierwiastki. Zresztą, próba systematyzacji Mendelejewa koronowała szereg innych współczesnych mu prób.

Prawdopodobnie pierwszą osobą, która zauważyła, że pierwiastki ułożone według rosnących mas atomowych (pojęcie liczby atomowej nie było wówczas znane) wykazują pewną regularność właściwości, był niemiecki chemik Johann Wolfgang Döbereiner, który w 1817 roku zestawił grupy składające się z trzech pierwiastków o podobnych właściwościach chemicznych i cyklicznie wzrastających masach atomowych.

W roku 1863 francuski geolog Alexandre-Émile Béguyer de Chancourtois opublikował tzw. „bęben pierwiastków” (inaczej „śrubę telluryczną”; łac. tellus – ziemia). Narysował on na bębnie spiralnie wznoszący się łańcuch nazw pierwiastków. Średnica bębna była tak dobrana, że łańcuch tworzył pełny obrót spirali co osiem pierwiastków. Dzięki temu, patrząc wzdłuż linii prostopadłych do podstawy bębna na jego powierzchni bocznej widziało się zawsze pierwiastki o podobnych właściwościach chemicznych. Jego pomysł nie zdobył szerszej popularności.

Większy odzew (dalej Pedia) uzyskało opublikowanie przez Johna Newlandsa jasno sformułowanego prawa okresowości w 1864 roku. Newlands stwierdził, że jeśli utworzyć listę pierwiastków według wzrastających mas atomowych (od wodoru do wapnia) to ich właściwości powtarzają się w cyklu co osiem pierwiastków. Nazwał to prawem oktawy, na zasadzie skojarzenia z oktawami muzycznymi.

Przełomowym pomysłem Mendelejewa było pozostawienie pustych miejsc tam gdzie występowały duże różnice między masami atomowymi znanych ówcześnie pierwiastków i jednocześnie zakłócona była regularność ich właściwości chemicznych. Tak skonstruowany układ okresowy zdobył większe zainteresowanie ze strony innych chemików, gdyż umożliwiał przewidywanie masy atomowej i właściwości jeszcze nie odkrytych pierwiastków. Mendelejew przewidział istnienie 8 pierwiastków, z których trzy odkryto jeszcze za jego życia (german, gal i skand) i miały one taką masę atomową i właściwości, jak wynikało to z jego układu okresowego.

Mendelejew, układając układ okresowy, nie posiadał żadnej wiedzy na temat kwantowej budowy materii, a w szczególności tzw. zakazu Pauliego, który stanowi dla układu okresowego i chemii jako takiej podstawowe prawo fizyczne. Tablica pierwiastków została zestawiona przez niego wyłącznie na podstawie znajomości właściwości fizykochemicznych materii. Wkrótce okazało się, że konstrukcja ta nie tylko dostarcza dogodnego sposobu patrzenia na pierwiastki chemiczne, ale także pozwala na przewidywanie istnienia nowych pierwiastków.

Jeszcze bardziej spektakularny jest proces – przez wiele pokoleń hamowany politycznie-doktrynalnie – przeredagowywania wyobrażeń o Układzie Słonecznym, z konceptu ptolemeuszowego (Ziemia w centrum wszystkiego) na kopernikański (Ziemia „zaledwie” jedną z planet krążących wokół Słońca).

 

*             *             *

Aby doznać „błogosławieństw” serendipity – trzeba dziś zapewne trojga wysiłków:

1.       Inteligencji (predyspozycji do gromadzenia różnorodnych, interdyscyplinarnych danych, informacji, powiązań, potem otrzaskania w przetwarzaniu tych najbardziej istotnych w różne, konkurencyjne koncepty, na koniec formułowania z nich wniosków praktycznych albo choćby estetyczno-artystycznych);

2.       Pracowitości, polegającej przede wszystkim na ustawicznie „włączonych tranzystorach:, na opieraniu się wygodnickiemu przywiązaniu do osiągnięć uprzednich i okopywaniu się pośród nich bez zamiaru zmieniania czegokolwiek (patrz: doktrynalne podejście do Układu Słonecznego);

3.       Poddawaniu rodzących się nowych konceptów ustawicznemu ogładzaniu w debatach, mnożenie ich erudycyjności, aby na koniec z surowej kanciastości, pełnej tego co pierwsze, oryginalne, smakowite niezbadanymi zaułkami – uzyskać obły, uporządkowany model w pełni objaśniający;

Większość współczesnych nam „myślicieli-mędrców” reprezentuje styl „pozycjonerski”: woli odnosić sukcesy w „twórczym cytowaniu”, bo to daje bezpieczną karierę i stabilizację zawodowo-życiową. Stawiają oni nowym konceptom opór porównywalny z inkwizycyjnym zaklinaniem rzeczywistości ptolemeuszowej, łamiąc kariery konkurentom poprzez wyszydzanie ich twórczości, zwłaszcza że ta nowa twórczość jeszcze jest „kanciasta”, łatwo ją przyłapać na nie-obłościach. Zresztą, działa to też w drugą stronę: czasem pod pozorem odkryć wprowadza się do przestrzeni debat rozmaite fałszerstwa, w tym również te zamierzone, obliczone na zysk doraźny i efekciarstwo.

 

*             *             *

Pocieszam się, że najprawdopodobniej los mi sprzyja i z trojga wspomnianych wyżej wysiłków trwam we wszystkich (inteligencja, pracowitość i debata). Niech jednak oceni to Historia, a nie łże-kapłani”, którzy czasem w żenujący sposób, bez podejmowania dyskusji, komentują moje próby koncepcyjne.

Owocem mojej pracy, który dziś pochłania mi wiele energii „marketingowej”, jest opis globalnej rzeczywistości, w którym wskazuję na trzy racje geopolityczne, z których dwie są zwarte w trwającej wojnie, a trzecia próbuje się w tym wszystkim odnaleźć:

1.       Amerykański model zmierza w kierunku „paramilitaryzacji”: lokalne organizacje, obiekty komunalne, polityka historyczna, rozmaite akcje „plus”,  wsparcie dla innowacyjności (skupionej na tzw. infrastrukturze krytycznej), rozmaite ćwiczenia pielgrzymkowe czy „myśliwskie” albo „strażackie” – to zimnowojenna przebudowa priorytetów „terenowych”, której animatorzy starannie pomijają tę drobną okoliczność, że taką multi-siecią będą zawiadować kompetentni, zaufani i doświadczeni „operatorzy” zainstalowani w Banku Światowym, NATO, MFW, WTO i w podobnych globalnych organizacjach.

2.       Chiński model zmierza do radykalnego rozdziału między indywidualną przedsiębiorczością swobodną a gospodarczymi projektami Decydentury zmieniającymi otoczenie, codzienność Ludzkości. Wiąże się to z planowanym, a nie żywiołowym przeistaczaniu Natury w Świat Syntetyczny, będący dziełem człowieka. Do lamusa odchodzi rzeczywistość, w której ludzie działali wedle ograniczeń naturalnych (procesy biologiczne, chemiczne, bariery fizyczne), powoli zanurzamy się w świecie nad-urbanizacji oraz materiałów i energii nieznanej Naturze. Nowy Jedwabny Szlak „zagospodarowuje” tę rzeczywistość.

3.       Dla porównania powiedzmy o modelu europejskim. Skupia się on na atomizacji wszelkiej ludzkiej działalności (rynek, przedsiębiorczość, pozarządowość, naukowość, artystyka, lokalność), aby pod pozorem wolności i swobód zogniskować działalność człowieka na tematach „kulturowych”: doraźnych, drugorzędnych i zastępczych, a w tym łże-twórczym sosie wyrastać mają skonsolidowane „piguły” doskonale planistyczne, kolonizujące „rynkowy” żywioł, przy ogólnym założeniu, że dostatku „nie dla wszystkich wystarczy, więc prowincje-kolonie „drugiej prędkości” z czasem staną się przestrzeniami stagnacyjnymi, bez objawów postępu.

Dając taki opis (w licznych notkach blogerskich) wyciągam wnioski niedostępne dla tych analityków, którzy – na przykład w Polsce – skupiają się na przeciwstawności neo-Sanacji (opartej na kulcie Kasztanki) i Transformacji opartej na kulcie symmachii-reichu oraz na egzaltowanych, nieobecnych w praktyce zawołaniach w rodzaju Wolność (swobody jednostek i środowisk), Demokracja (ludowładztwo, gminowładztwo, rzeczpospolita, samorządność), Rynek (konkurencja przedsiębiorczości, równość wszystkich wobec wszystkich).

Nie piszę tego owładnięty pawią dumą, narcyzmem wobec własnego geniuszu, raczej ubolewam nad tym, że doktrynalna obrona zbankrutowanych ideologii dławi możliwość powrotu (poprzez polityczną wolę i obywatelską świadomość) na ścieżkę rzeczywistego rozwoju dostępnego każdemu, a nie tylko „tym certyfikowanym”.