Montażownia

2010-09-11 14:23

 

Mamy to, co zawsze. Kilka zespołów politycznej Formuły 2, samorządowej, przy aktywnym kibicowaniu mediów, przy użyciu spotów reklamowych, a także technik rekrutacyjnych – konstruuje bolidy wyścigowe, w których stawką są trofea indywidualne (wójt, prezydent miasta, burmistrz miasteczka –dzielnicy) oraz trofea drużynowe: większość, lub przynajmniej zdolność koalicyjna w kilku tysiącach rad gminnych, powiatowych, miejskich.

 

Nie wszędzie praca wre w najlepsze. Albo inaczej: niektóre zespoły skupione są na rozwiązaniach technicznych, inne na zgłaszaniu afer jeszcze przed pierwszym treningiem. Atmosfera jeszcze senna, kibice dowiadują się i jakichś wyrywkowych sprawach, ale już wkrótce dużo pary pójdzie w przekonanie ich, że kiedy nie pójdą z biletami (kartami do głosowania) do specjalnych punktów, to ominie ich świetne widowisko i jeszcze pozbawią się swojego niezbywalnego prawa do wskazania zwycięzcy.

 

Oczywiście, my, wtajemniczeni, a przynajmniej obyci w tych zawodach, wiemy o tym, że zwycięstwo zależy od technik marketingowych, Pi-aR-owych i manipulatorskich, a nie od nas, ale zawsze jest tak, że wielu idzie z entuzjazmem na stadion i wytęża się, aby wspomóc swoje ulubione zespoły.

 

Zrozumieją pewnie, o co chodzi, kiedy w środowisku politycznym ujawniona zostanie afera podobna tej z ustawianiem meczy piłkarskich. Już dziś ciekaw jestem, kto okaże się „Fryzjerem”. Ta, tak, napomykam o Sopocie.

 

Na razie trwa intensywna selekcja mistrzów kierownicy, czyli TWARZY poszczególnych zespołów. Pomysłowość w warsztatach montażowych nie ma granic. We Wrocławiu właśnie wystawiono w szranki człowieka na kółkach, którego wspiera pochodzący stamtąd współwłaściciel jednego z teamów, zresztą, mający doświadczenie w grach sportowych w roli pomocnika i menedżera.

 

W tym całym zamieszaniu lobbingowo-promocyjnym umyka wszystkim, że żaden, słownie żaden z kandydatów do tytułów lokalnych mistrzów albo do zespołów radnych nie interesuje się ani naszym obywatelstwem, ani samorządnością, trochę – i to w specjalny sposób – interesuje go stan spraw lokalnych.

 

Polska polityka jest dziś bowiem biznesem, i to niezmiernie rentownym. W wyścigu, zwanym wyborami samorządowymi, najistotniejsza jest lista trofeów w postaci kluczy do budżetów i stanowisk w rozmaitych instytucjach „na mieście”. Ich wspólną cechą jest to, że są one publiczne, czyli są w naszej – wyborców – dyspozycji.

 

I my – jak te matołki – bez żadnego zabezpieczenia oddajemy kluczyki wyścigowcom i właścicielom „stajni”, dowierzając, że będą tym majdanem gospodarować jako nasi powiernicy, w naszym imieniu i interesie oraz dla naszego dobra. Udajemy, po tylu doświadczeniach, że nie wiemy, jak łatwo ONI to wszystko „prywatyzują”.

 

Zatem: zabezpieczenia, głupcze, zabezpieczenia! A dopiero potem urna (wyborcza).

 

 

Kontakty

Publications

Montażownia

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz