Mostek kapitański czy koja bosmańska?

2010-06-28 05:44

 

Jak wieść medialna głosi, wczoraj odbyła się debata telewizyjna kandydatów do funkcji Prezydenta RP. Co prawda, cały świat dzisiejszy będzie raczej rozważał sposoby sędziowania w meczach piłki kopanej i wynikające z nich reperkusje – ale my i tak musimy zająć się tym, o czym mówili, czego nie powiedzieli i jak w ogóle wypadli panowie K.

 

Ogólnie na temat wczorajszej debaty i całej kampanii panów K mam takie oto zdanie: pływał raz marynarz, który żywił się wyłącznie pieprzem, sypał pieprz do konfitury i do zupy mlecznej…

 

Niezwykle wyczulonym na każde słowo – powiedziane i nie powiedziane w tzw. debacie – zwracam uwagę na ról paradoksalne odwrócenie.

 

Bronisław Maria Komorowski – o czym nie wolno nam zapominać – walczył wczoraj ze swadą hrabiego-strzelca o przyrzeczoną mu przez kapitana jego drużyny koję bosmańską: będzie mógł w niej realizować zadania nadsyłane z centrali, i to w wygodnej pozycji, bo żyrandol będzie wisiał tuż nad koją, a w uchu będzie tkwiła markowa słuchawka ze stałym łączem do Alei Ujazdowskich i na Wiejską. Pozostały czas bosman będzie mógł wykorzystać na swój własny program, np. zajęcia ciche z Belką i Cimoszewiczem, gry wojenne z jeszcze-nie wiadomo-kim.

 

Jarosław Aleksander Kaczyński – któremu już dawno meldowano wykonanie zadania – jako powszechnie uznany kapitan chce wreszcie sam objąć mostek kapitański, na który przeniesie cały swój marynarski mandżur. Dotąd spoza krypy kierował robotą swojego bosmana, ale okoliczności zmuszają go do bardziej wytężonej pracy. Burza bowiem i zawierucha wokół. Spośród załogi wielu opuściło krypę, nie ma kogo umościć w kei bosmańskiej, trzeba samemu objąć ster i wyprowadzić łajbę na spokojniejsze, pewniejsze, mniej ryzykowne wody.

 

Jak w magicznej bajce – koja i mostek są tym samym fotelem, tylko każdemu jawi się ów mebel i ów pałac inaczej. Widok prezydentury zależy od tego, kto na nią patrzy.

 

Choćbyśmy nie wiem jak zaklinali rzeczywistość, każdy z panów K walczy o coś zupełnie innego! Ten z duszą bosmana walczy o punkt w życiorysie, nie wyobraża sobie zapewne, by przeciwstawić się swojemu kapitanowi w jakiś poważny sposób, choć będzie robił miny. Ten o naturze kapitańskiej ma zamiar rzeczywiście trzymać ster twardą ręką, a cała załoga odtąd będzie patrzyła na mostek w oczekiwaniu kolejnych alertów.

 

Kiedy rum zaszumi w głowie – wszystko w krąg nabiera treści! Wtedy chętnie słucha człowiek morskich opowieści. Opowieści z pieprzem, oczywiście. O Polsce i o wszystkim innym.

 

Łajba to jest morski statek,
Sztorm to wiatr co dmucha z gestem,
Cierpi kraj na niedostatek
Morskich opowieści…

 

/to śpiewałem ja, Jarząbek, o wczorajszej debacie/

 

 

PS:

Debata: (także: obrady) – poważna i długa dyskusja na ważny temat, prowadzona w poszukiwaniu konkluzji wspólnej dla debatujących, ewentualnie definiowaniu Racji stron-uczestników debaty, dyskusja o sformalizowanej formie, wymiana poglądów na dany temat, najczęściej w większym gronie osób, np. na zebraniu, posiedzeniu, zgromadzeniu, zjeździe. Dyskusja ta dotyczy wyboru najlepszego rozwiązania omawianego problemu lub sprawy. Wg Anatola Rapoporta debata to rywalizacja poglądów o słuszność.

Debata na pewno nie jest Multi-wywiadem „na czas”

Kontakty

Publications

Mostek kapitański czy keja bosmańska?

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz