Na chwałę kolejarskiego pohybla
Niemal co dzień rano, pokonawszy z córką w jedyne 45-60 minut trasę 34-minutową w rozkładzie (zimą bywa jeszcze gorzej!), przemierzam labirynt dworców Śródmieście i Centralna, aby wskoczyć do tramwaju i dojechawszy do „my job-point”, dla dobra mojej Zielonej Wyspy, poszukiwać nowych szans pośród setek konkursów ogłaszanych przez fundusze zwane ogólnie unijnymi.
W labiryntach spotykam na każdym zakręcie kilku osiłków, których karmię jakimś kawałkiem ceny mojego biletu. Osiłkowie ci konsekwentnie uczą moją 13-letnią córkę wszystkich słów, które ja już znam, ale nie chcę, by zbyt szybko poznała je córka, bo są wulgarne, obleśne i chamskie.
Jako chlebodawca tych osiłków równie konsekwentnie zwracam im uwagę na to, że popełniają wykroczenie za wykroczeniem, czyli łamią prawo.
Ostatnio – bo chłodno – coraz częściej muszę jednak interweniować w innej sprawie. Otóż z upodobaniem szarpią oni i poniżają rozmaitych nędzarzy, którzy „obniżają” standard dworców, a przynajmniej tych tuneli i zakrętów, gdzie ochroniarze spędzają czas na bluzganiu.
Zmuszony jestem zadawać im proste pytania:
1. Dlaczego używasz przemocy wobec człowieka spokojnego?
2. Dlaczego go poniżasz słowem i czynem?
3. Dlaczego bluźnisz w pracy, aż echo niesie?
4. Jeśli twierdzisz, że kradnie, to dlaczego nie wzywasz policji?
5. Jeśli żebrze – to czemu nie wskażesz mu uprzejmie jadłodajni?
6. Jeśli cały czas tu wraca – to dlaczego odbierasz mu prawo do tego?
7. Jeśli budzi w tobie obrzydzenie – to w czym jesteś ponad niego?
Jako pasażer kolei, który już dwa razy otrzymał mandat tylko dlatego, bo nie zdążył się podpisać pod zakupionym biletem miesięcznym (przez co cena biletu z idiotyczną, sadystyczną karą okazała się dwukrotna), zwracam się do firmy dysponującej kasą wyłudzoną ode mnie obietnicą, że będę jeździł 34 minuty do pracy:
A. Zredukować o połowę skład osobowy tzw. ochroniarzy, którzy z nudów szukają sadystycznej i nielegalnej rozrywki;
B. W umowach z dziesiątkami tanich i drogich barów i sklepików, rozsiewających po tunelach kakofonię zapachów, zawrzeć punkt, że wydadzą dziennie 10 posiłków o wartości kalorycznej 2000 kcal nędzarzom szukającym na dworcach szczęścia i bezpieczeństwa;
C. Poświęcić jedną z licznych rupieciarni, o łącznej powierzchni nie mniej niż 200 m2, na miejsce pobytu nędzarzy, z warunkiem, że nie będą tam się wypróżniali i pili alkoholi;
D. W tej przeistoczonej w poczekalnię-przebywalnię rupieciarni wydawać nędzarzom talony na posiłki w barach-sklepikach tunelowo-dworcowych;
Bilansowo – nic się nie zmieni, a pożytku z tego co niemiara będzie. Do tego sam pomogę rozsiewać dobre imię kolejarzy. Przynajmniej na ten temat.
Bo teraz – to mogę powiedzieć wyłącznie: wstydźcie się, oszuści, chamy i pasibrzuchy!
Oni zaś odpowiedzą spychotechnicznie: a kuku, to nie nasza firma, tylko inna! Jakby nie wiedzieli, że dworce jeszcze tysiąc lat będą kojarzyły się koleją…