Na Kresach jak zwykle

2015-02-01 14:30

 

Na wszelki wypadek zaznaczę, że sprawy Kresów są mi nieobce korzennie: moja Mama urodziła się i dzieciństwo spędziła w maleńkiej, urokliwej wioseczce Żwirynia, dziś już włączonej do Podbrodzia na Litwie (Pabradė), Ojciec zaś w bliżej nieznanej mi miejscowości na Lwowszczyźnie. Współzakładałem pod wodzą pana Leona Brodowskiego Ogólnopolski Klub Miłośników Litwy, zaczytuję się pasjami w literaturze traktującej o Kresach (teraz mam „na warsztacie” Adama Bajcara „Życie w kręgu wielu kultur”), współzakładałem Polsko-Litewską Izbę Gospodarczą, w 1991/2 roku prowadząc biznesy mieszkałem w Wilnie na Fabioniszkach, tyle samo czasu przemieszkałem w Bieszczadach, a niecałe półtora miesiąca temu we Lwowie rozpocząłem nowy, poważny etap swojego życia. Jeśli dodamy do tego moje gitarowanie w językach wschodniego pogranicza, od Łemkowyny i Zakarpacia, poprzez Wołyń i Polesie, po Suwalszczyznę i Żmudź – to mogę śmiało odrzucić krytykę poniższego tekstu opartą na założeniu, że „nie byłem, nie widziałem, nie rozumiem”.

/Kresy. Mapka nieznanego mi autora, znaleziona w internecie, obok wywiadu z Janem Ciechanowiczem/

Zacznę z grubej tuby.

Wyobraźmy sobie, że do naszego gospodarstwa sprowadzają się w jakichś ekstremalnych okolicznościach ludzie mocniejsi od nas nie tylko w gębie, ale też dojrzalsi kulturowo, majętniejsi, bardziej obeznani w sprawach wojskowych. Obejmują kluczowe funkcje w gospodarstwie, nas sprowadzają do roli wykonawców swoich planów, nawet ich mowa i sposób codziennego funkcjonowania stają się bardziej lub mniej obowiązującym wzorcem. Takich gości nazywać się zwykło okupantami. Okupacja – to wszak nie tylko zbrojne zajęcie nie swoich ziem i ciemiężenie „miejscowych”: to również narzucanie swoich rozwiązań – w tym gospodarczych, administracyjnych, państwowych – na ziemiach „przyłączonych”, zamieszkałych przez „tubylców”. Nasze kilkusetletnie związki z Wielką Litwą polegały na imperialnej kolonizacji, podjętej w dobrej intencji (wspólny wróg germański), a następnie zagospodarowanej drogą nadawania latyfundiów.

W niedawnej rozmowie otrytczyków w Tarabuku na Browarnej zauważyliśmy, że w naszej mowie codziennej wykształciły się charakterystyczne różnice:

1.       Jeśli jedziemy NA tereny, które traktujemy jako własne regiony (aktualne lub byłe) – to używamy „adresu” NA (na Litwę, na Śląsk, na Białoruś, na Ukrainę, na Łotwę, na Podlasie, nawet na wyrost na Słowację i Węgry;

2.       Jeśli jedziemy DO miejsc, których oczywistą suwerenność uznajemy – wyrażamy swój kierunek podróży słowem DO (do Czech, do Rosji, do Niemiec, do Rumunii, do Bułgarii, do Estonii);

Oczywiście, jest to spostrzeżenie „nienaukowe” i nie uzurpuję sobie praw do nad-mądrości w tej zabawnej językowej sprawie.

W ciągu kilkuset lat (od unii w Krewie z 1385 roku, poprzez Unię Lubelską z 1569 roku, z rozbiorową przerwą[1], aż po czasy międzywojenne[2]) na Kresach rodziły się kolejne pokolenia Polaków. Jest jasne, że miejsce urodzenia, zwłaszcza kiedy rodzice i dziadkowie też są „stąd”, jest dla każdego dobrym powodem do „mało-ojczyźnianych” sentymentów, wzruszeń, uniesień. Polska twórczość związana z Kresami, liczne stowarzyszenia, a przede wszystkim związki wspomnieniowo-rodzinne – stanowią ważny element naszej tożsamości. Może już nie ma tak mocnych dążeń rewindykacyjnych – ale nadal czujemy się spadkobiercami Kresów.

„Jak na złość” akurat tam, gdzie Polacy czują się najbardziej związani z Kresami, wykształcają się „miejscowe” nacjonalizmy, widoczne zarówno we Lwowie, jak i w Wilnie (oba miasta to polskie uniwersyteckie potęgi od pokoleń). Nieco inaczej wygląda to na Grodzieńszczyźnie: tam białoruskie władze stawiają jasno i stanowczo problem lojalności państwowej.

 

*             *             *

Aby jeszcze inaczej oświetlić mój punkt widzenia, wskażę kilka moich ulubionych przykładów: Ameryka Północna zdobyta metodami terroru, oszustwa i holokaustu oraz „wynarodowienia” (mit pioniera i westernu), Australia zdobyta pod zawołaniem „terra nullius” kryjącym okrucieństwo i pogardę wobec miejscowej ludności, Tybet i Ujguria kolonizowane metodami „garnizonowymi”, Kurdystan rozdrapany między Irak, Turcję,Syrię i Iran, Syberia i „rosyjski daleki wschód” wraz z Alaską przejęte drogą ekspedycji[3]. Świat historyków nie ma wątpliwości co do moralnej i demograficznej istoty tych kolonizacji. A jednak świat udaje sam przed sobą, wbrew demokratycznym zawołaniom, że w tych sprawach nic szczególnego się nie dzieje…

Polakom łatwo jest zaakceptować pojęcie Ziem Odzyskanych, no bo to przecież dawne ziemie piastowskie, ale już fakt, że na wschodzie są prastare ziemie prusińskie, jaćwieskie, żmudzkie, rusińskie  - już jest nam zaakceptować trudniej.

/https://pl.wikipedia.org/wiki/Rusini/

Wpływa to – choć nie przyjmujemy tego „do siebie” – na relacje w obszarze „dyplomatycznym”: Litwini czy Ukraińcy łatwiej przyjmą zapędy „kolonizacyjne” dalekiego mocarstwa niż nawet najszczersze, najbardziej braterskie inicjatywy z Polski. A jeśli towarzyszą im arogancja i prawie pogarda oraz kresowe resentymenty – trudno dziwić się choćby temu, że będąc najbardziej zainteresowanymi i najbliższymi sąsiadami – jesteśmy właściwie wykluczeni z „procesu ukraińskiego”. Myślę też, że problemy Polaków zamieszkałych NA Litwie i Białorusi – mają to samo źródło.

Winą za nieumiejętność dojrzałego rozwiązywania spraw pogranicznych obarczam władze polityczne państw i administracji samorządowych: biorą na siebie problem, którego nie umieją, a częściej nie chcą rozwiązać, bywa też, że świadomie lub przez głupotę zaogniają je. Tak na dobrą sprawę trudno powiedzieć, czy fakt, iż istnieją granice państwowe, sprzyja łagodzeniu napięć, czy wręcz odwrotnie, zaostrza je.

 

 



[1] Idea unii polsko-litewskiej powstała w wyniku zagrożenia, jakie dla obydwu państw na przełomie XIV i XV wieku stanowił Zakon Krzyżacki. Państwo polsko-litewskie stało się jedną z potęg europejskich, co stworzyło możliwości skuteczniejszego przeciwstawienia się Krzyżakom i dawało realne perspektywy zdobyczy na Wschodzie. Unia wpłynęła na rozwój gospodarczy i kulturalny obu państw. Odrębność Polski i Litwy zniosła dopiero Konstytucja 3 Maja z 1791 roku. Unia w Krewie (1385) W dniu 14 sierpnia 1385 roku w Krewie podpisano układ pomiędzy Wielkim Księstwem Litewskim a Królestwem Polskim. Układ przewidywał małżeństwo wielkiego księcia litewskiego Władysława Jagiełły z królową Polski Jadwigą w zamian za przejście Litwy na katolicyzm, przyłączenie jej do Polski i odzyskanie przez Jagiełłę utraconych ziem koronnych (Pomorza znajdującego się w rękach krzyżackich). Unia wileńsko-radomska (1401) W 1401 roku w Wilnie wielki książę Witold wystawił dokument uznający zwierzchnictwo Jagiełły i Korony oraz zobowiązywał się wraz z bojarami litewskimi do przyłączenia ziem litewskich do Korony. Biorąc pod uwagę śmierć królowej Jadwigi (1399) i brak potomstwa z jej małżeństwa z Władysławem II Jagiełłą, bojarowie litewscy zastrzegli, że w przypadku bezpotomnej śmierci króla wspólnie z panami polskimi wybiorą nowego monarchę. Układ wileński potwierdziła rada koronna w Radomiu, przyznając równocześnie dożywotnio tytuł wielkiego księcia litewskiego Witoldowi Kiejstutowiczowi. Unia horodelska (1413) Zawarta 2 października 1413 roku unia horodelska potwierdziła wolę obydwu narodów dalszego zacieśniania wzajemnych stosunków przy zachowaniu odrębności państwa litewskiego. Bojarzy zobowiązali się powołać po śmierci Witolda nowego wielkiego księcia w porozumieniu z Polską, panowie polscy godzili się na wybór króla polskiego w porozumieniu z Litwą. Postanowiono także zwoływać wspólne sejmy polsko-litewskie w Lublinie lub Parczewie. Przyjęto do rodów herbowych 47 rodów bojarskich wyznania rzymskokatolickiego. Utrzymanie unii miało na celu przede wszystkim wspólne wystąpienia przeciw Krzyżakom i innym wrogom obydwu krajów. Unia w Grodnie 1432 Na mocy aktu unijnego z 1432 roku zawartego w Grodnie powołano na tron wielkoksiążęcy na Litwie Zygmunta Kiejstutowicza. Postanowiono, iż Podole powróci do Korony. Unia wileńska (1499) Po klęsce bukowińskiej Polski (1497) odnowiono porozumienie pomiędzy Litwą i Polską. Zawarte w 1499 roku w Wilnie przymierze miało charakter obronny. Potwierdzono równorzędność obu państw, Litwini mieli prawo do elekcji króla polskiego, a Polacy - księcia Litwy. Unia mielnicka (1501) W 1501 roku w Mielniku zawarto kolejny układ polsko-litewski, gdzie przywrócono unię personalną. Układ nie wszedł w życie wobec sprzeciwów ze strony Władysława II Jagiellończyka, króla Czech i Węgier, oraz Zygmunta Jagiellończyka (późniejszego króla Zygmunta I Starego), będącego wówczas namiestnikiem Śląska. Unia lubelska (1569) Ukoronowaniem dążeń zjednoczeniowych Polski i Litwy był akt unii uchwalony 1 lipca 1569 roku w Lublinie przez sejmy obydwu państw. Na mocy tejże unii Korona i Litwa stanowiły odtąd Rzeczpospolitą Obojga Narodów, ze wspólnie obieranym królem, wspólnym sejmem i wspólną polityką zagraniczną. W odróżnieniu od poprzednich unii personalnych unia lubelska była unią realną. Korona i Litwa zachowały odrębne urzędy centralne, oddzielny skarb, oddzielne armie, a także oddzielne urzędy ziemskie i sądy oparte na odrębnych statutach. Wspólne były: monarcha (król), sejm i polityka zagraniczna. Do Polski przyłączono województwa: bracławskie, kijowskie, podlaskie i wołyńskie. Wzajemna tolerancja narodowościowa i wyznaniowa oraz równe prawa stanowe na ziemiach polskich i litewskich stanowiły o trwałości unii, której koniec przyniosły w XVIII w. rozbiory (https://www.wsp.krakow.pl/kbin/bss/hpol/unie.html );

[2] Po traktacie ryskim 1921 roku pojawiło się pojęcie „Kresy Utracone” (zwane także „Kresami Zewnętrznymi” lub „Kresami Dalszymi”), przez które rozumiano ziemie dawnej Rzeczypospolitej, które na mocy traktatu weszły w skład ZSRR. Odpowiednio, „Kresami Wewnętrznymi” lub po prostu „Kresami” stały się ziemie położne między wschodnią granicą II Rzeczypospolitej i linią rzeki Bug (por: Pedia);

[3] Paradoksalnie: ekspedycje te prowadzone były przede wszystkim – poza kupcami – przez Kozaków, którzy sami ukształtowali się na etosie „samowolnej demokracji”. Całością obszarów administrowano najpierw bezpośrednio z Moskwy (tzw. Posolski Prikaz, a od 1637 - Syberyjski), za pośrednictwem wojewodów sprawujących władzę wojskową i administracyjną (m.in. nadzór nad przestrzeganiem państwowych monopoli na handel kością mamuta, futrami, winem, tytoniem), co sprzyjało narastającej korupcji i wyzyskowi miejscowej ludności przez urzędników (Por:  https://encyklopedia.interia.pl/haslo?hid=105785&utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome );