Na Nizinie wesele z pompą, w pomylonym składzie

2014-06-04 09:57

 

Kiedyś Nizina była częścią Saszkowa. To była duża i ważna dzielnica Globalina. Miasto Globalin podzielone było na kilka ważnych dzielnic, z których najbardziej liczyły się Saszkowo, Koronkowo, Zastawie, a na obrzeżach robiły swoje Amazonka (przezywaliśmy ich „indios”), Jangcy (tych zwaliśmy „żółtkami”) oraz Budda (potocznie zwana „miedziakami”).

Koronkowo oraz położone za wodą Zastawie żyły w jako-takiej zgodzie, miały nawet wspólną „żelazną pięść”, dobrze wyszkolony i nieźle uzbrojony nato-gang. Przeciw nim stało Saszkowo, niepodzielnie rządzące naszą Niziną i paroma innymi grajdołami, a do tego miała miejsce zbójecka komitywa Saszkowa z „zółtkami”, „indios” i „miedziakami”. Między Zastawiem  i Koronkowem panowała taka zgoda, że stanowili niemal jedność, a pozostali, zwłaszcza Saszkowo, pozostawali za żelazną kurtyną, wzajemne „peregrynacje” kończyły się fatalnie.

Trzy główne dzielnice wzięły się wzajemnie za bary i podkładały sobie różne świnie przez kilkadziesiąt lat, co raczej nie naruszało ogólnej równowagi. I nagle w to wszystko wtrącili się Turbańczycy, którzy ku uciesze Saszkowa przegonili biznesy Koronkowa i Zastawia ze swojego terenu i zaczęli sami gospodarzyć Smolistymi Odwiertami, na czym zbili niechrześcijańską wprost kasę, metodami mało biznesowymi raczej. Saszkowo skorzystało, bo też miało swoje Odwierty, a Zastawie i przede wszystkim Koronkowo musiało przestawić swoje biznesy bardzo, bardzo radykalnie.

Na Nizinie nastał wtedy Wielki Ed: miał on wielki sentyment do Koronkowa, ale trzymał z Saszkowem. Pod jego hojną ręką nasza Nizina zaczęła upodabniać się do Koronkowa, staliśmy się też kanałem przerzutowym dla rozmaitych koronkowskich nowinek, które potem przerzucaliśmy – nie zawsze korzystnie – do Saszkowa, pokazaliśmy też drogę innym saszkowym grajdołom, z czego się żyje na pograniczu. Co nas podkusiło, żeby któregoś dnia zagrać na nosie Saszkowym, narażając się na pogrom – nikt nie wie. Zawsze Nizina była najbardziej zadziorna, inne grajdoły co najwyżej naśladowały (jugole, madziary), albo udawały, że nie wiedzą o co idzie (jak na przykład pepiki).

Tym razem za Niziną poszły wszystkie grajdoły, i zanim Saszkowo zrozumiało, co narobił Garbaty, ich nawiedzony komisarz – było już po ptokach, bo ktoś usunął chytrze podpory i zastawki, przeszła po Nizinie i po grajdołach błotna lawina, a na gruzach fachowcy z Koronkowa i Zastawia dyrygowali budową czegoś koronkowo-podobnego. Trwa to do dziś, ale grajdoły i Nizina – każdy grajdół na własną rękę – stały się pół-koloniami Koronkowa. W międzyczasie Koronkowo stało się niemal Helmutowem, bo urwali się z uwięzi ci, którzy w przeszłości dwa razy pokazali, że kultura koronkowska to jedno, a ich bandyckie odruchy to drugie. Koronkowo nałożyło na nich kaganiec, ale teraz sprawa się rypła, helmuty urosły do roli wodza Koronkowa i rywalizują z Zastawiem o wpływy w grajdołach. Dawny podział Globalina szlag trafił, teraz najważniejsze na mieście stają się „żółtki”, Saszkowo cienko przędzie, Koronkowo przepycha się z Zastawiem, Turbańczycy, obrósłszy w kasę, tłuką po całym świecie co popadnie, Saszkowo próbuje odzyskać grajdoły i przytulić się do „żółtków”. Nic już nie jest takie samo. Nikt już tego nie ogarnia, każdy zaczyna trzymać się za kieszeń, bo Koronkowo, Zastawie i Saszkowo stoją u bram bankructwa, choć fason trzymają.

Nasza Nizina jak zwykle musi po swojemu. Niby zapisała się do Koronkowa i pobiera bezzwrotne pożyczki większe niż wszystkie grajdoły razem wzięte, ale trzyma jawnie z Zastawiem, mając z tego tylko koszty i dostając rozmaite używane kalesony. Czort jeden wie, o co tu chodzi. Koronkowo-Helmutowo patrzy na to dziwnie i udaje, że wierzy w naszą nizinną dobrą wolę i naiwność. Może to zresztą taka nasza „karma” – jakby powiedzieli „miedziacy”, po cichońku robiący swoje w najnowszych technologiach.

Od 25 lat trwa ta rozpierducha, wszyscy do wszystkiego dopłacają, zwłaszcza nasza Nizina i grajdoły, bo budowanie od nowa na zamulonym błotną powodzią terenie to sprawa beznadziejna, zwłaszcza że ci z Koronkowa, co dają bezzwrotne pożyczki, sami je potem odzyskują „inwestując” u nas, a właściwie pół-kolonizując co się da.

na Nizinie Gody są odmierzane pieczołowicie i z namaszczeniem:

  • 1 rok – papierowa rocznica
  • 2 - bawełniana (niektóre źródła podają odwrotną kolejność pierwszych dwóch rocznic)
  • 3 - skórzana
  • 4 - kwiatowa lub owocowa
  • 5 - drewniana
  • 6 - cukrowa lub żelazna
  • 7 - wełniana lub miedziana
  • 8 - spiżowa, brązowa lub blaszana
  • 9 - gliniana lub generalska
  • 10 - cynowa lub aluminiowa
  • 11 - stalowa
  • 12 - płócienna, jedwabna lub lniana
  • 13 - koronkowa
  • 14 - kości słoniowej
  • 15 - kryształowa lub szklana
  • 20 - porcelanowa
  • 25 - srebrna
  • 30 - perłowa
  • 35 - koralowa
  • 40 - rubinowa
  • 45 - szafirowa
  • 50 - złota
  • 55 - szmaragdowa lub platynowa
  • 60 - diamentowa
  • 65 - żelazna
  • 70 - kamienna
  • 75 - brylantowa
  • 80 – dębowa

Wychodzi, że mamy srebrne gody. Od miesięcy wszyscy piorą gacie, jak na bal w operze.

Niespodziewanie w dzień, który symbolicznie przyjęliśmy jako datę wyjścia spod kontroli Saszkowa i przejścia do Koronkowa – nawiedza nas Duży Czarny z Zastawia i organizuje na Nizinie zbiórkę szefów wszystkich sąsiednich grajdołów. Niby wszyscy wiedzą, że powinniśmy świętować z Helmutami i innymi koronkowcami – ale Duży Czarny całe wesele na Nizinie podporządkował sobie. Szczwany lis.

Duży Czarny, wódz najbardziej kowbojskiej, nie liczącej się z niczym bandy zastawskiej, robi tu za księcia z bajki, przekaziory jakby zapomniały, że poza nim jest jeszcze jakiś świat, że w Globalinie dzieją się różne ciekawe sprawy. Obiecuje kasę, którą w dwójnasób zaraz wydamy na kolejne używane zabawki, które zobowiążemy się użyć na przepychanki przeciw tym z Saszkowa w beznadziejnych bojach o grajdół kozacki, niby o wolność i demokrację, a właściwie o interesy Zastawia na pograniczu Saszkowa, „miedziaków i „żółtków”, o czym przekaziory cicho sza, bo się wyda. Kto na tym robi interes, i czemu nasza Nizina jak zawsze kładzie głowę pod topór, udając, że wylizuje michę z łakociami?