Najwięcej z gry

2014-05-23 07:01

 

Można przegrać z kretesem, ale mieć satysfakcję z gry: rywale przez cały mecz mają „z tyłu głowy” jakieś sprawy, które ich wykańczają przez to, że są, że powodują presję, a my sobie myk-myk, to tu, to tam, z polotem niczym muszka plujka.

Bezprzykładna, na pewno pozaprawna, warta podręczników histeryczna nagonka mediastów na nosiciela muszki, którego lista wyborcza niespodziewanie wiruje w górnych rejestrach – to przykład tego, o czym piszę. Naprawdę niewiele muszą mieć do powiedzenia ci, którzy próbują opluć lub ukraść muszkonoszowi tę swoistą, szatańską popularność, coraz mniej też mają z dziennikarską profesją mediaści, zapraszający go do „rozmów”, podczas których zwyczajnie „glanują” go wbrew wszystkiemu (patrz: TUTAJ). Efekt jest taki, że słuchacze i widzowie oraz czytelnicy zapamiętują, że w tym cyrku jest jeden, którego torturują nie dla zabawy, tylko poważnie, a w strachu przed nim aż cuchą toksycznym potem. I każdy mówi o tym pajacu, jakby był tego wart. Publiczność, reagująca wyłącznie na to co wytłuszczone – ma jasny przekaz: muszkonosz kołuje wszystkich jak chce.

A on ma z gry jak najwięcej. Wie, że najważniejszą kwalifikacją polityka jest gruboskórność, a tuż za nią zdolność skupienia na sobie uwagi. Obu kwalifikacji ma on aż nadto. Dlaczego konkurenci do spółki z mediastami chcą go sami wykończyć, nie czekając na werdykt „elektoratu”? Czyżby nie dowierzali mechanizmom demokracji i zbiorowej mądrości obywateli?

W sierpniu, cztery lata temu, dokonałem notki „Lincz i aklamacja – upiorne kaktusy demokracji” (TUTAJ). Podtytuły z tej notki: Rząd linczuje opozycję, Pasażerowie linczują gapowicza, Włodowo linczuje szurniętego, Lincz w Kobylnicy, Taczki dla dyrektorów, Jazgotem zagłuszanie, Ucieszni linczują obrońców krzyża, Kościół linczuje hardych, Mediaści linczują zdybanych. Przyjemnie się czyta coś, co jest aktualne przez lata, choć miało być ulotne, na tu-teraz. Podobnie zresztą przewidujący byłem TUTAJ (wybory z nagonką to „esencja” demokracji), albo TUTAJ (nagonka w słusznej sprawie nie jest nagonką), i w kilkunastu innych miejscach (LISTA NOTEK).

Warto stłuc termometr – zdają się powiadać dzisiejsi nagonkowicze na muchonosza. Naiwnie zakładają, że list od komornika nie dotrze, jeśli ukatrupimy listonosza…

Politycy zbierają dziś owoce propagandy sukcesu nie pokrytej rzeczywistym progresem, mediaści zaś doświadczają, że ogłupiając „obywatela” uczynili go łatwym łupem muszkonoszowych pajaców i teraz muszą się napracować, zawracając Wisłę kijem. Zatem – jakby powiedział Kisiel – i jedni, i drudzy dzielnie zmagają się z problemami, które sami stworzyli. A rzeczywista robota jak zwykle stoi.