No, ładnie

2018-08-29 19:07

 

Wyszedłem wzburzony z zebrania koła PPS. Bo sa sprawy, w których żaden powód nie usprawiedliwia zwykłej nieprzyzwoitości.

Od niemal 30 lat obserwuję PPS (i PSL), bo to jest ponad stuletnia marka lewicowa, zdolna unieść niejeden ciężar ideowy i polityczny. Gdyby istniała podobnej jakości partia liberalna – tez bym obserwował, choć liberalizmu nie cierpię.

Widziałem, jak PPS dziadzieje, jak ja roznoszą na strzępy nawet „kierownicy”. Widziałem, jak się dzielnie (o)broniła przed wrogim przejęciem przez młode wilczki.

Kiedy sięgnęła dna politycznego (nic nie znaczy nawet na lewicy) – wstąpiłem do niej. Niełatwa to decyzja, bo ideowo jestem nie tylko lewicowy, ale też patriotyczno-mało-ojczyźniany. A tu przecież chodzi o naprawdę markową partię, z nazwiskami z przeszłości i nazwiskami obecnymi.

Przyjęto mnie serdecznie.

Od kilku miesięcy widzę oczywistą próbę przejęcia tej partii – małej i cherlawej, ale markowej – przez kolejną żarłoczna grupkę. Oczywiście, czarzaści nie pomogą, „czarzastym” w to graj. Nie wiedzą „czarzaści, że to nie oni przejmą schedę…

Wyszedłem, bo omawiano „przypadek starego, schorowanego towarzysza, jednego z żyjących symboli współczesności, niegdyś zadziornego i niezłomnego oraz prawego ideowo, dziś tracącego z każdym dniem orientację „względem tego co i owszem”. Ale jeszcze próbującego coś robić, nie zawsze do końca poprawnego.

Ktoś przyniósł (nie dziś, to trwa) rozmaite „haczyki” na towarzysza. Normalnie ten ktoś powinien powiadomić Sąd Koleżeński, że coś nie sztymuje. Ale przecież nie chodzi o to, tylko o widowisko. „Instancje” przerzucają sobie kartofel, ale z każdym dniem pojawia(ły) się nowe protokoły, oświadczenia, pół-decyzje – i zanim dziś doszło do „pierwszej” dyskusji na ten temat – rzecz już jest przesądzona, problemem jest już tylko wymiar „kary”. Nowi żarłacze są zgodni co do celu, ale innych podpuszczają. Towarzysza trzeba ukrzyżować, ale z nagonką, nie po cichu.

Jako pierwszy zaproponowałem rozwiązanie w stylu „pomóżmy mu się zorientować, a nie krzyżujmy”. I mnie pierwszemu przerwano po 20 słowach, w stylu znanym z nagonek w całej nowożytnej historii Polski. Szkoda to opisywać, paskudztwo.

Wstałem i wyszedłem, oznajmiając, że w ŻADNEJ nagonce nie będę brał udziału. W ŻADNEJ. A widzę, że ten stary schorowany towarzysz jest tylko workiem treningowym. Że tak naprawdę żarłacze wyeliminują wszystkich, dla których przyszedłem do PPS.