No, nieźle

2016-03-16 09:23

 

Ukrytym założeniem tego, co napiszę, jest moje założenie o sobie samym, że nie jestem hejterem, choć mam na sumieniu ładnych parę wystąpień „ad personam”.

Na portalu społecznościowym znajduję mnóstwo spreparowanych graficznie filipik, potem masowo udostępnianych dalej. Filipika ma to do siebie, co inne techniki retoryczne: mają jasną tezę, której atrakcyjność polega na jednoznaczności, bez dzielenia włosa na czworo.

Zareagowałem na jedną z nich, taką oto, że marsze poparcia dla władzy organizowały już … (tu lista totalitaryzmów), a teraz organizuje PiS. Moja reakcja polegała na dopisaniu do „organizatorów marszów popierających władzę” – USA, itd. Autorka/nadawczyni filipiki zareagowała: „co za bzdury pan opowiada”.

Moja odpowiedź:

„No, ja taki obcesowy nie byłem. Ale, skoro tak, to odwróćmy sytuację. Czy demokracja polega na tym, że gromadzić się w poparciu dla władzy nie wolno? Rozumiem, że zarzut idzie w taką stronę, iż władza podstawi autobusy, nakarmi i w ogóle dopieści. Trzeba nie znać kulisów manifestacji "opozycyjnych" (od zawsze, nie tylko ostatnich), że by odmawiać rządzącym prawa do "parteitagów", zwłaszcza wobec takich samych imprez montowanych przez opozycję, oczywiście "spontanicznych". Mam nadzieję, że ten mój komentarz nie będzie poczytany jako włazidupstwo PiS-olubne”.

I tu niespodzianka: moja wstawka „nie chce wejść”. Żadnym sposobem. Znaczy: odebrano mi możliwość zareagowania na poważny zarzut, że opowiadam głupoty. Ostatecznie skorzystałem z możliwości „wyślij wiadomość”. Bez reakcji. Oczywiście, w tym czasie już pod moim wpisem o USA pooooooszło! Huzia na juzia.

Znaczy, tak teraz ma wyglądać debata….

Jak do tej pory z grona znajomych nie usunąłem nawet trzech poszukiwaczy zabaw homo, którzy niczym innym się w internecie nie zajmują. Ich sprawa, byle prawa nie łamali. Wkręcili się w znajomość ze mną poprzez „rekomendacje”, ale skoro już są – niech mają okazję czytać coś poza tematyką obmacywalską. Na „propozycje”, oczywiście, odpowiedziałem jasno i tylko raz.

Pani Beaty, córki człowieka zasłużonego dla opozycji demokratycznej i emigracji polonijnej, nie będę usuwał, choć nawet jednorazowy wybryk w jej stylu nadaje się do tego. Debata polegająca na tym, że się człowieka knebluje i potem pozwala się innym go łajać – mało mi przypomina demokrację.