O nadzwyczajności spraw nadzwyczajnych

2010-07-27 05:55

 

Najpierw przypomnę swój tekst z dnia 12 marca, taki ogólny, o nas samych, oraz tekst z 11 kwietnia, tuż po katastrofie. W pierwszym tekście sygnalizuję swój niesmak wobec panującej u nas „kultury zwarcia”, w drugim – zadaję proste pytania, na które jeszcze nie udzielono nam odpowiedzi, choć akurat te pytania nie są trudne i nie zależą od "ruskich".

 

I jeszcze Ostatnie słowo w sprawie (21 kwietnia).

 

Moim zdaniem - odpowiedzi na te pytania rozstrzygają niemal wszystko.

 

Można – z grubsza – powiedzieć, że w życiu naszego kraju bywają okresy rutynowej normalności i zwyczajności. W rodzinach trwa rok szkolny, w zakładach pracy trwa wykonywanie codziennych zadań, w parlamencie obradują Posłowie, w samorządach wykonuje się budżet, w urzędach kwitnie kwitologia, w organizacjach pozarządowych trwają wciąż od nowa poszukiwania powodów do aktywności pozarządowej.

 

Bywają też – najczęściej nieczęsto – sytuacje nadzwyczajne: w rodzinach rodzą się lub umierają dzieci, ojciec awansuje lub traci robotę, parlament ma do czynienia z żądaniem UE dostosowania prawa o równościach, samorządy walczą z powodziami lub suszami, urzędy mają nagle na głowie epidemię, organizacje pozarządowe mają wakacje (dla jednych oznacza to luzik, dla innych apogeum aktywności).

 

Przeprosiwszy za nieco swobodny język opisu upieram się, że nasza codzienność od czasu do czasu jest wybijana z normalności i zwyczajności i porywana sprawami nadzwyczajnymi. Porywana w sensie pędu i przyśpieszeń, porywana w sensie prucia się skorup rutyny.

 

Wydarzyła się tragedia smoleńska. Do długiej listy powodów, dla których Polska i Polanie będą pamiętani przez Historię i Świat, obok Grunwaldu, Konstytucji 3 Maja, rozszyfrowania Enigmy, Monte Casino, Solidarność z Wałęsą, Papież-Pielgrzym – dochodzi Tragedia Smoleńska, jako wydarzenie bez precedensu.

 

Nie można powiedzieć, że mamy oto do czynienia z normalnością, zwyczajnością. Mamy akurat do czynienia z czymś takim, że na – niezbędną w końcu – codzienność nakładają się, dokładają się rozliczne problemy nadzwyczajne.

 

Kiedy jest zwyczajnie – mamy zawsze szansę na powtórzenie, na poprawki, dogrywki, udoskonalenia. Kiedy jest nadzwyczajnie – wszystko dzieje się pierwszy i ostatni raz. Bez uprzedniego treningu, za to nieodwracalnie.

 

Nie warto zatem poświęcać czasu, energii i zaprzątać umysłu gołą obserwacją, że coś nadzwyczajnego się dzieje. Trzeba za to dokonać bilansu czasu, energii i wydolności umysłu: albo do tego, co codzienne i zwyczajnie, co pochłania nam czas, energię i umysły – dopisujemy czas, energię i zaangażowanie w sprawie nadzwyczajnej, albo – jeśli nie dajemy radę – poświęcamy część spraw zwyczajnych i rutynowych, porzucamy je albo odsuwamy, robiąc miejsce dla tych nadzwyczajnych i niecodziennych.

 

Patrząc na jazgot w okolicach Sejmu i Mediów wywołany nieumiejętnością przeredagowania swojej roboty pod kątem wydarzenia niewątpliwie nadzwyczajnego (w dodatku traumatycznego) – czuję, że zawiadowcy Parlamentu czy Mediów nie doczytali prostych podręczników o tym, co się robi w momentach katastrof (zarządzanie kryzysem, ryzykiem, czasem, zasobami ludzkimi, projektami, procesami, strategiczne, jakością, itd.). Zresztą, podręczniki te marnieją na półkach również w okresach zwyczajności i rutyny.

 

Katastrofa smoleńska jest wydarzeniem istotnym w skali światowej. Jest nauczką nie tylko dla nas.

 

Jeśli pojawiają się rozmaite, czasem chaotyczne, czasem nieprzemyślane pomysły na aktywność w tej sprawie (w Parlamencie i wszędzie indziej) – to niech się pojawiają. W czym można i trzeba pomóc – warto pomóc, nawet jeśli od tego jest tylko wiatr.

 

I tylko na jedno nie można sobie pozwolić: na to, aby sprawa niecodzienna i nadzwyczajna przesłoniła wszystko inne.

 

Jeśli ojciec stracił pracę – obiad i tak trzeba ugotować. Jeśli Burmistrz złamał nogę – Urząd kontynuuje swoją kwitologię, jeśli pojawił się nadzwyczajny wydatek budżetowy – nie przekreśla to innych wydatków, wcześniej planowanych (choć może nieco inaczej zredagowanych).

 

Niech Parlament (a z nim Rząd i podobne organy) oraz Media pracują normalnie, wzywam je do tego jako „ten z prostego ludu” i jako konsument sieczki medialnej. A do tego – niech się sprężą dodatkowo, pilnując, żeby między nimi jakieś stosowne (STOSOWNE) wyważenie pozostało.

 

W sprawie Smoleńska – zupełnie niepotrzebnie – powstały w Parlamencie i w Mediach dwa ścierające się ośrodki: jeden zdaje się bronić zwyczajności i normalności, drugi zdaje się wciąż wyciągać Smoleńsk „na wierzch”. To nieprawdziwy podział, sztuczny, krzywdzący.

 

Kontakty

Publications

O nadzwyczajności spraw nadzwyczajnych

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz