O sumieniu i przyzwoitości. Słowniczek wyborcy

2010-06-18 05:26

 

Dawniej, kiedy wybierano się w drogę, albo stawano przed ważną decyzją, wszyscy domownicy zbierali się w izbie na chwilę skupienia. Miała ona ten sam sens, jaki ma modlitwa przed posiłkiem: wyciszenie się z galopu codzienności, pojednanie się wszystkich ze wszystkimi i z Opatrznością. Aby Sprawa miała się jak najlepiej.

 

Niezależnie od tego, jak (nie)pobożni byli uczestnicy, owo wspólne przycupnięcie działało: na bok szły wszelkie anse i jakieś miałkie byle-co. Sprawa, która widziana była jako ważna – uciszała wszystko inne.

 

Człowiek w swoim życiu – chce czy nie chce – kieruje się rozumem, sercem, duszą i sumieniem. Z tych czterech fenomenów panuje on wyłącznie nad sumieniem: rozum jest właściwością umysłu i jest jaki jest, serce – nie sługa, dusza jest darem Natury i Opatrzności, a tylko sumienie jest polem dla wykazania się Wolnej Woli.

 

Nie wiesz jak się zachować – zachowaj się przyzwoicie. Inteligencki poliszynel przypisuje tę myśl Antoniemu Słonimskiemu, i jeśli to on ją sformułował, lub ktoś równie godny miana mentora, to dobrze zrobił. Dziś powtarzamy to jak banał, na każdym zakręcie, ale głębsza myśl w tym nadal pozostaje.

 

Kiedyś w obecności znanego polityka, w kręgu ludzi mających do siebie towarzyskie zaufanie, rozważaliśmy, zwracając się do niego: czy gwarantujesz, że jeśli w proponowaną przez ciebie Sprawę zaangażujemy się bez pamięci, ty sam przy tej sprawie wytrwasz i pozostaniesz z nami? On – chyba urażony – odpowiedział nie na temat: pytacie mnie o to, czy jestem przyzwoitym człowiekiem. Powalił nas tym, bowiem nikt nie poddawał w wątpliwość jego szczerych intencji, za to mieliśmy jasność, że okoliczności burzliwej kampanii politycznej mogą nieco przekrzywić i spolaryzować jego ogląd sytuacji, więc cała ta rozmowa miała chyba nas wszystkich – z nim włącznie – zdopingować do jeszcze większej wspólnotowej zwartości. Tylko tyle.

 

A właśnie jego reakcja, przesycona urazą, przycisnęła u nas guzik alarmowy.

 

Cisza wyborcza – nie wiem jak to zadziała w Internecie – ma chyba to samo zadanie, co przycupnięcie przed ważną wyprawą, przed ważną decyzją. Najprawdopodobniej nie zdołamy zapytać w niedzielę rano żadnego z kandydatów, czy wytrwa(ją) po głosowaniu w swoich Wielkich Obietnicach i Wzniosłych Refleksjach, które rozsiewa(ją) po kraju w swoich podróżach realnych i wirtualnych.

 

Wypada nam zatem zapytać naszych własnych sumień: czy jesteśmy pewni, że pociągający nas kandydat okaże się przyzwoity? Bez urazy, panowie kandydaci!

 

 

Kontakty

Publications

Słowniczek wyborcy

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz