O dwóch szklankach (malcontentia ciąg dalszy)

2012-10-11 19:26

 

Wiadomo, że kiedy przezroczysta linia dzieli objętość szklanki na pół, to jedni wpadają w samozadowolenie, że tyle już zdołali wypełnić, a inni narzekają, ileż to jeszcze zostało do uzupełnienia. Okazuje się jednak, że to dopiero początek problemów.

Oto bowiem powstaje pytanie, cóż to za ciecz została w tę szklankę pochwycona? Może być to ciecz ze wszech miar odżywcza, np. sok, może być ciecz zupełnie obojętna, jak woda destylowana, ale też może być to wraża, trująca ciecz podstępnie nam dostarczona. Zatem jałowe ferowanie ocen w oparciu wyłącznie o to, ile cieczy jest w szklance – nie rozwiązuje niczego.

Prawdziwy malkontent może okazać się zbawcą, jeśli wykryje, że ciecz w szklance stanowi dla nas zagrożenie. Wtedy nawet każdy wolałby się utożsamiać z tą drugą, pustą częścią szklanki, i podkreślać, że owa pustość jest zbawienna, uratowała nas przed tym co fatalne. Nikt nie przyzna się, że maczał palce w wypełnianiu szklanki do połowy, bo treść wypełniacza nie przynosi chluby, tylko ujmę.

A kiedy okaże się, że ciecz wypełniająca szklankę do połowy stanowi mieszankę witamin i zdrowych kalorii – każdy chciałby być ojcem tak wspaniałego sukcesu. I tę drugą, pustą połowę każdy obieca szybko zapełnić, bo to żal, że tylko pół szklanki wykorzystano na takie delicje.

Do rzeczy.

Jutro Pan Premier będzie opowiadał o tym, jak wspólnym wysiłkiem, pod jego przewodnictwem, wypełniana była szklanka przez ostatnich pięć lat, a w ostatnim roku szczególnie. Będzie też mówił o tym, że jakieś złe duchy powodują, iż mimo tak szlachetnych wysiłków rządu idą czasy, kiedy w studni będzie tylko zła woda.

Spodziewam się długiej wyliczanki spraw „odfajkowanych”, spraw „o mało co odfajkowanych” oraz spraw, które zostały poturbowane przez „okoliczności obiektywne”.

No, to ja mu podpowiadam, by przyniósł na mównicę dwie szklanki, wypełnione do połowy, a w połowie puste, w jednej z nich niech będzie płyn zielony, o barwie morskiej lub seledynowej, a w drugiej niech będzie płyn ponuro-szary. I niech – patrząc na te szklanki – opowiada, ile czego napełnił.

Bo nie jest żadną sztuką stworzyć listę naszych dzieł, dowolnie ją wydłużać. Dużo większą sztuką jest przekonać słuchaczy i „beneficjentów”, że te dzieła – to krople odżywcze, dobre, prawdziwe, piękne, sprawiedliwe. Łatwo jest bowiem mierzyć swoją potęgę „tytułami przedsięwzięć”, takich jak prezydencja polska w Unii Europejskiej, zorganizowanie mistrzostw piłkarskich, wytargowanie specjalnego sposobu liczenia długu publicznego, wytyczenie tysięcy kilometrów autostrad, zaszczepienie w gminach idei „orlików”, ratowanie ZUS. Dużo ważniejsze jest rozliczenie się z tych przedsięwzięć: ile chwały przyniosła nam prezydencja, ile i jak długo będziemy dopłacać do mistrzostw, co nam daje udawanie, że mamy mniej długów niż w rzeczywistości, ile autostrad zostało okradzionych, ile też z nich jest rzeczywiście autostradami, jakie „obłożenie” i w jakich godzinach mają „orliki” oraz kto do nich dopłaca, czyim kosztem ZUS przetrwa.

Może się okazać, że w szklance z soczystym zielonym płynem jest zaledwie ćwierć, a może jeszcze mniej objętości wypełnionej. I wtedy rację będą mieli malkontenci marudzący, że chciałoby się więcej. Może się też okazać, że w szklance z brunatno-szarym płynem jest dużo tego niestrawnego świństwa, wtedy legendarne już nic-nie-robienie może się okazać największą z zasług tego rządu.

Teoria dwóch szklanek może okazać się ostatecznie dużo lepszym narzędziem objaśniania rzeczywistości, niż teoria szklanki pełnej-pustej w połowie. A największą ściemą może okazać się – do czego wyraźnie zmierza Tusk według widomych symptomów – mieszanie zawartości obu szklanek. Tak jak finansjerzy-magicy w USA mieszali w pakietach należności „dobre” z „toksycznymi” i sprzedawali je z naklejką „niezłe”, wpuszczając naiwnych w bankructwa i spazmy budżetowe. Oni działali na zgubę Ameryki i połowy finansów światowych, Tusk zapewni nas, że działa na chwałę zielonej, choć już nieco stratowanej i wyjałowionej wyspy. A gdyby się coś dziać miało – zakończy Premier – to nie my, tylko europejski huragan, rozumiecie?

Ja – nie rozumiem.