O-la-bo-ga…!

2014-07-31 19:49

 

O sądownictwie mówiło się: głową muru nie przebijesz. Teraz mówi się: sitwa albo „państwo w państwie”. Na co czekają: aż zaczniemy ich palić na stosach? Żadnej samorefleksji…!

Dziś zostałem sponiewierany w sądzie, podczas markowania, że odbywa się rozprawa. „Zaproszenie” brzmiało:

WEZWANIE, stawiennictwo obowiązkowe pod rygorem pominięcia dowodu z przesłuchania w charakterze strony”. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie I Wydział Cywilny wzywa Pana, aby w dniu 31 lipca 2014 r. o godz. 10:00 stawił(a) się osobiście w tym sądzie w Sali 241, gdzie będzie przesłuchiwany(a) w charakterze strony w sprawie Jana Hermana przeciwko Skarbowi Państwie – Dyrektorowi Izby Celnejowi w Białymstoku, Renacie Delert o zapłatę.

Czytelnik raczy zauważyć pogróżkę w tytule (inaczej zrezygnujemy z dowodu, czyli z pańskich argumentów), gender w treści (Sąd nie może się zdecydować co do mojej płci), bełkot w nazwie Izby Celnej. Od siebie dodam, że Renata Delert nie jest dyrektorem Izby Celnej, tylko „współ-pociągniętą” komorniczką, czego nie da się z pisma odczytać.

 

Wstęp.

W czerwcu 2009 Izba Celna rękami komorniczki napadła mnie w karygodnej formie, o dług, który jest nie moim długiem. Mimo przestępczych zabiegów radcy Izby Celnej i samej komorniczki, mimo silnego wsparcia dla nich od sędziego prowadzącego sprawę – uznano, że z powodu przedawnienia (a nie z powodu, że to nie ja jestem adresatem), tytuł wykonalności się im odbiera.

Mimo to komorniczka do dziś egzekwuje ode mnie swoje procenty, bezprawnie, bo powołuje się na sprawę oddaloną. Wymiar sprawiedliwości pali w tej sprawie głupa, a ona bryka.

Jest „na chodzie” echo tamtej sprawy: mój pozew cywilny przeciw tamtym ancymonom o odszkodowanie-zadośćuczynienie: w lutym 2014 odbyło się tzw. przesłuchanie informacyjne, a dziś – miała się odbyć pierwsza „regularna” rozprawa, czyli – jak w treści powyżej – przesłuchanie mnie w charakterze strony.

 

Cyrk

Wiecie co, nie zwróciłem uwagi na szczególną formę pisma-wezwania na dzisiejszą rozprawę. A przecież jasno widać, że wzywa się mnie jak osobę „obcą” do sprawy jakiegoś Jana Hermana, jakby to nie była ta sama osoba. Formułka? Nic mnie przeczuciem nie tknęło, o, ja, bałwan!

Na sali – same nowe osoby poza mną i moim pełnomocnikiem. Sędzina – nowa. W imieniu Prokuratorii – nowy bystrzacha. W imieniu komorniczki – blond paragrafianka. Myślę sobie: o ty karol, znów trzeba będzie wszystko od początku objaśniać. Czemu właściwie poprzedniczka już nie działa w tej sprawie?

Sędzina pyta „mojego”, czy podtrzymujemy. Tak. Pyta Prokuratorię – tak (czyli odeślijcie Hermana na szczaw, proszę mu jeszcze doliczyć koszty). Pyta paragrafiankę – tak (szczaw, mirabelki, koszty). „Mój” coś tam próbuje w odpowiedzi na to co Prokuratoria (który to on właściwie oskarżył mnie, że potulnie nie zapłaciłem długu). Ja podnoszę rękę. Raz, drugi.

Czy mogę coś powiedzieć? – pytam w końcu, bo mnie „nie zauważa”. Sędzina: NIE. Dlaczego – pytam. Sędzina: bo powód jest reprezentowany przez pełnomocnika. Ja: czy to mnie wyłącza ze sprawy, czy jestem tu w ogóle potrzebny? Sędzina: powód jest reprezentowany przez pełnomocnika i tylko on ma głos. Ja: czy można zaprotokołować odmowę udzielenia mi głosu w uzupełnieniu wypowiedzi pełnomocnika?

Sędzina do protokołu dyktuje coś dramatycznie innego: powód zabiera głos bez zgody sądu, kiedy sąd go upomina, jest niegrzeczny (itd., itp.). Nie wytrzymałem: czy Sąd może mi wskazać paragraf penalizujący niegrzeczność? Sędzia dalej dyktuje, że nadal jestem niegrzeczny czy coś takiego, ja kpię, że nie ma paragrafu na niegrzeczność.

Ja: pierwsze słyszę, by stronę-powoda traktowano jak „przedmiot obrotu prawnego”, nie dopuszczano go do głosu w sprawie z jego powództwa!

Już nie pamiętam (szczerze mówiąc, wzburzyłem się do białości), czy ja najpierw zażądałem nagrywania obrad, czy zadrwiłem, że zaraz będzie grzywna za niegrzeczność. W każdym razie były dwie przerwy w rozprawie: jedna dla ustalenia, czy da się nagrywać (no, taki pech, nie dało się, choć cała instalacja sterczała mikrofonami z pulpitów), druga zaś przerwa, aby sąd się zastanowił, czy przyłożyć mi grzywnę. Po tej drugiej przerwie wracamy na salę i sędzina czyta z kartki (dosłownie, bo mam tę kartkę teraz przed sobą, wybacz, Czytelniku, dłużyznę):

Art. 48 § 1. Sędzia przewodniczący składowi sądu może upomnieć osobę, która narusza powagę, spokój lub porządek czynności sądowych, a po bezskutecznym upomnieniu może ją wydalić z sali rozpraw.

§ 2. Sąd może wydalić osobę biorącą udział w sprawie tylko wtedy, gdy mimo uprzedzenia o skutkach prawnych jej nieobecności przy czynnościach sądowych nadal zachowuje się w sposób określony w V 1.

§3. Sąd może wydalić z sali rozpraw publiczność z powodu jej niewłaściwego zachowania.

Art. 49 § 1. W razie naruszenia powagi, spokoju lub porządku czynności sądowych albo ubliżenia sądowi, innemu organowi państwowemu lub osobom biorącym udział w sprawie, sąd może ukarać winnego karą porządkową grzywny w wysokości do 10.000 złotych lub karą pozbawienia wolności do czternastu dni; osobie pozbawionej wolności, w tym także tymczasowo aresztowanej, można wymierzyć karę przewidzianą w przepisach o wykonywaniu kary pozbawienia wolności albo w przepisach o wykonywaniu kary tymczasowego aresztowania.

§ 2. Jeżeli czynu określonego w § 1 dopuścił się żołnierz w czynnej służbie wojskowej, sąd – zamiast wymierzenia kary – zwraca się do właściwego dowódcy jednostki wojskowej, który stosuje środki przewidziane w przepisach dotyczącej żołnierzy; przepis ten stosuje się odpowiednio do osoby odbywającej zasadniczą służbę wojskową w obronie cywilnej.

Art. 50 §1. Postanowienie o ukaraniu karą porządkową jest natychmiast wykonalne. Od postanowienia przysługuje zażalenie do sądu bezpośrednio przełożonego, a gdy zostało wydane przez sąd apelacyjny – do Sądu Najwyższego. Ponadto do zażalenia stosuje się przepisy o postępowaniu właściwe w sprawie, w której zastosowano karę porządkową. W razie wniesienia zażalenia sąd, który wydał zaskarżone postanowienie, może wstrzymać wykonanie kary porządkowej

§2. Ukaranie karą porządkową nie uchyla odpowiedzialności karnej i dyscyplinarnej za ten sam czyn.

§ 2a. Do wykonania kary porządkowej grzywny stosuje się odpowiednio art. 206 § 1 i 2 Kodeksu Karnego wykonawczego

§ 3. W razie nieuiszczenia kary porządkowej grzywny, zamienia się ją na karę pozbawienia wolności do siedmiu dni, biorąc pod uwagę rodzaj przewinienia, warunki osobiste ukaranego oraz stopień jego winy. Od postanowienia przysługuje zażalenie. Przepis § 1 stosuje się odpowiednio.

Odbełkotawszy to ekspresowo niczym wierszyk na próbie kółka zajęć pozaszkolnych – sędzina pyta mnie, czy zrozumiałem. Ja: NIE. sędzina: JAK TO!? Ja: sąd czytał kilka minut tekst upstrzony paragrafami, w dodatku ja nie jestem ani publicznością, ani żołnierzem, ani więźniem, ani tymczasowo aresztowanym, po co te wstawki. Pomijam dykcję sądu, słabo słyszałem po prostu, może to upał.

Sędzina przymierza się do głośnego powtórnego odczytania. Ja proponuję, że może sam sobie to po prostu przeczytam. Dobra. Czytam. Wracam na swoje „stanowisko” obok adwokata.

Mówię:

Po pierwsze – zrozumiałem. Po drugie: nie widzę tu ani słowa o niegrzeczności, a to było przecież powodem przerwy w rozprawie i przygotowania tego tu pouczenia. Po trzecie, uprzedzam, ze nie mam grosza przy duszy, więc jeśli przyjdzie czas karania mnie za niegrzeczność, to proszę o inny niż finansowy wymiar kary.

Sędzina nie protokołuje tego co było „po drugie”, znów się sprzeczamy. Nie oszczędzam jej, czekam na karę aresztu. Za dopominanie się oczywistych praw jako strona procesowa. Nie wyszło.

Czytelniku, objaśniam!

Walczyłem jak lew z bezprawiem, bowiem to, że człowiek ma przed sądem pełnomocnika, nie daje nikomu, a zwłaszcza sądowi, prawa do pozbawiania mnie możliwości zabierania głosu, zwłaszcza w sprawach proceduralnych, formalnych, w reakcji na bieżące wydarzenia.

Pośród formułek związanych z art. 86 i art. 87 kpc miotamy się między pojęciami „pełnomocnictwo-reprezentacja-zastępstwo”. Pośród tych pojęć widzimy, że tzw. pełnomocnik (najczęściej adwokat) może pełnić rolę:

  1. Kogoś, kto pomocniczo użycza stronie procesowej swojej wiedzy prawniczej i wiedzy o sposobie działania prawa, organów, procedur;
  2. Kogoś, kto pod nieobecność strony podczas rozpraw reprezentuje tę stronę;
  3. Kogoś, kto całkowicie, w każdych okolicznościach zastępuje stronę, która wygląda wtedy, jakby była ubezwłasnowolniona;

Fajne pole do nadużyć, nieprawdaż?

Strona procesu nie może tracić podmiotowości procesowej tylko dlatego, że ustanowiła pełnomocnika. Jest pełnoprawnym uczestnikiem postępowania, zwłaszcza jeśli jest obecna na rozprawie.

Pełnomocnik działa w imieniu i na rzecz mocodawcy a więc wszystkie jego działania i zaniechania wywołują bezpośredni skutek wobec sytuacji procesowej mocodawcy. Jedynym wyjątkiem jest przypadek, gdy mocodawca staje na sprawie z pełnomocnikiem, ponieważ może wówczas niezwłocznie odwołać lub zmienić decyzje swego pełnomocnika. Ten wyjątek daje szansę stronie procesowej, by ją pełnomocnik przez pomyłkę lub w zmowie nie wrobił w cokolwiek.

„Moja” sędzina założyła, że skoro artykuł 86 kpc mówi, iż „Strony i ich organy lub przedstawiciele ustawowi mogą działać przed sądem osobiście lub przez pełnomocników”, to oznacza, że kiedy już ustanowiono pełnomocnika – strona ma zamknąć dziób. Albo ty, albo twój pełnomocnik. No, bez sensu!

 

Granda

Po rozmaitych przepychankach (znów, niestety, unikam aresztu), dochodzi do „aktu głównego” rozprawy. Jestem wezwany, by stanąć przy środkowym, centralnym meblu. Zostaję pouczony o czymś znowu. Wylegitymowany (dopiero teraz, co oznacza, że sąd wcześniej mógł ukarać kogoś, kogo tożsamości nie znał!).

Pytam, czy mogę korzystać z notatek. NIE. mówię: dostałem wezwanie na przesłuchanie w charakterze strony, rzetelnie się przygotowałem, poczyniłem notatki, mam w nich wyliczone 25 powodów, dla których w ogóle żądam odszkodowania-zadośćuczynienia od pozwanych. Nawet samej listy 25 nie pamiętam, a co dopiero argumentów, dat, czynów, itd., itp. Nie – powiada sędzina – wszystko ma być z pamięci. Osz, ty – pomyślałem.

Ale okazuje się, że prawdziwy numer dopiero nadchodzi. Sędzina odczytała mi protokół z przesłuchania INFORMACYJNEGO z poprzedniej rozprawy. Składałem je wywołany „do tablicy, na gorąco, „z ręki”, bez przygotowania. INFORMACYJNIE!

Sędzina: potwierdza? Ja: potwierdzam, z drobnymi szczegółami.

No, i teraz (tak sobie wyobrażam) będę mówił, to co pamiętam z listy 25. A tu – niespodzianka! „mój” adwokat jest proszony o zadawanie pytań, moja wypowiedź nikogo nie interesuje. Wypłoszył się "mój", też był pewien, że dostanę czas na wypowiedź. Potem pytał ten z Prokuratorii. Miał dwa pytania: czy w traumie związanej z egzekucją długów korzystałem z pomocy psychiatrów (odpowiedź TAK, w PZP w szpitalu, w którym pracowałem. Ale kiedy chciałem rozwinąć – nie dopuszczono do tego). Drugie pytanie: kiedy zaczął pan interweniować w sprawie tych niby bezecnych czynów Izby Skarbowej i komorniczki (odpowiedź: podczas procesu z mojego pozwu przeciw-egzekucyjnego, znów nie dopuszczono rozwinięcia, za to skomentowano: dopiero wtedy?).

 

Koniec, proszę państwa!

Sędzina mówi: odrzucam wszelkie pozostałe wnioski dowodowe (chodzi głównie o świadków mojej traumy, nielegalnej egzekucji, szkód poczynionych moim kosztem). Następna rozprawa w listopadzie. Koniec, kropka. „Mój” coś próbuje jej tłumaczyć, sędzina: wszystko wiem, nie potrzeba nic więcej. Szlus.

Ja: czy mogę coś powiedzieć? Sędzina: NIE

Ja: mam wniosek formalny… Sędzina: NIE

Ja: nawet jeśli jest to wniosek o zmianę sędziego-referenta?

Przytkało ją na chwilę. Po czym zakończyła zabawę. Do domu, sio.

 

*             *             *

Czytelniku, objaśniam!

Wezwano mnie na rozprawę w dziwnej formie, powiadamiając (podpuszczając), że będę przesłuchany w charakterze strony. Przygotowałem się rzetelnie. Ale przesłuchanie się nie odbyło, choć stworzono pozory: po odczytaniu protokołu z przesłuchania informacyjnego były wszak pytania stron! Znaczy: strona w postaci adwokata pytała tę samą stronę, a strona druga sprawdzała sprawdzając, czy jestem bystry (kiedy donosiłem o bezeceństwach) i czy jestem czubek (czy zaczepiałem psychiatrów).

Zastosowano metodę: rozjechałem ciebie na miazgę, ale nie możesz teraz dochodzić swojego, co najwyżej możesz napisać potem, co chciałeś teraz powiedzieć. To jest numer, jaki często stosuje się na zebraniach i dysputach, kiedy sprawy idą „nie w tę stronę” (widujemy to co dzień w tiwi): przepraszamy, nie ma czasu, kto ma chęć, niech kontynuuje w kuluarach.

Pani sędzina nazywa się SSO Eliza Anna Nowicka-Skowrońska (nominowana przez Prezydenta 25 lutego w tym roku). Dam sobie uciąć, że z SSO Bartoszem Domagałą jest nie tylko koleżanką z jednego Wydziału w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga (to ten sędzia, który wcześniej niechętnie, próbując mnie osłabić podczas procesu, wydał wyrok o tym, że nie jestem dłużnikiem, ja zaś nie kryję, że mam wiele zastrzeżeń do jego postawy). Dam sobie uciąć, że „coś” łączy ją z SSO Anną Szymacha-Zwolińską, która jest bohaterem moich licznych prowokacji, byle tylko wytłumaczyła się, dlaczego wspiera przestępców w sądzie rejonowym i w ogóle w wymiarze sprawiedliwości w Grodzisku Mazowieckim. No, po prostu każdy myślący zdziwiłby się, gdyby te osoby nie znały się w związku z nazwiskiem Herman.

Eliza Anna Nowicka-Skowrońska – sponiewierawszy mnie, pokazawszy mi kto tu rządzi – pokazała, jak bardzo przypomina bazarową jejmość: ja tu rządzę, się słuchać! Coś takiego jak rozpatrzenie wszystkich okoliczności sprawy, jak prawo do sprawiedliwego procesu, jak bezstronność, jak zwykła przyzwoitość – nie mówiąc już o kwalifikacjach – trzeba jeszcze pani Elizie wpajać, a jak długo – zależy od tego, jak będzie odporna.

Może przesadzam, ale fakt, że pani sędzia nie wsadziła mnie dziś do aresztu, choć bardzo się o to starałem swoją „niegrzecznością” już po pouczeniu w sprawie publiczności, żołnierza, aresztanta, więźnia (he, he) – dowodzi, iż miała dziś do wykonania zadanie: zakończyć ten kontredans, pozamykać wątki, przygotować pole do wyroku, Herman za dużo sobie pozwala. Gdybym wylądował w areszcie – nie mogłaby tego zadania wykonać. Ale mogę się mylić, ludzka rzecz. Tylko jak inaczej wytłumaczę taki przebieg rozprawy?

To nie ja naruszam powagę sądu. To niepoważna jest SSO

Nadejdzie jednak dzień zapłaty.