O łacińskościach i innych przymiotach

2016-04-17 14:05

 

Przeczytałem tytuł czyjejś notki brzmiący mniej-więcej „Polska będzie łacińska albo nie będzie jej wcale”. I poczułem w sobie moc zgłoszenia uwag do samego tytułu, bez zaglądania do treści notki. Być może tytuł był prowokacyjny albo sarkastyczny, a może wyrażał dosłownie to, co myśli autor. Nie wiem. Nie przeczytam tej notki.

„Łacińskość” dla Europejczyków, Bliskiego Wschodu oraz dla obszaru Rosji przed-uralskiej, no i jeszcze dla Kaukazu oraz dla mojego siedliska cywilizacyjnego, czyli Europy Środkowej – kojarzy się raczej jednoznacznie z Imperium Romanum, a po „pytaniu dodatkowym” – jeszcze z chrześcijaństwem „zachodnim”.

Łacina – mowa używana początkowo wyłącznie w Lacjum na Półwyspie Apenińskim – wraz z potężniejącym państwem Rzymian stała się językiem urzędowym wielu prowincji Imperium Romanum. Warto tu zauważyć, że rzymska „garnizonia” (ustrój oparty na dominacji struktur wojskowych) nie wszystkim odpowiadała, zatem jeśli ktoś był opozycjonistą-dysydentem – używał języka konkurencyjnego, np. starogreckiego koinè (np. Nowy Testament zapisano w tym języku) albo języków lokalnych.

Fachowcy ujmą to lepiej, ale mam na myśli to, że język-mowa – to wehikuł dorobku kulturowo-cywilizacyjnego: czym na co dzień i od święta żyją ludzie – umieszczają w swoim codziennym i odświętnym słownictwie. I kiedy taki język w wyniku imperialnych procesów przenoszony jest na inne kultury – dostają one „w pakiecie” rozmaite pojęcia i „pętle znaczeniowe” które nie są ich rodzime, pochodzą z imperialnej metropolii i „przekrzywiają” ich własny dorobek. Taka rolę pełni każdy język znany jako „lingua franca”: francuski, angielski, rosyjski. „prawdziwe lingua franca” to chyba tylko suahili, które nie jest językiem żadnego imperium (to typowy język kontaktowy, jak hausa, hindi, bislama), ma zresztą też różnorodne warianty (dialekty).

Rzymianom udawało się to przez kilkaset lat, ale nic, co budowane na przemocy, nie ma szans na dłuższą perspektywę. Tyle że łacinę przyswoił sobie rodzący się pod rządami Imperium Kościół. To on zachował ten język do dziś (z coraz większym trudem), a przesłanie rzymskie z czasem stało się przesłaniem religijno-kościelnym (to np. w tym języku zredagowano prawie całe prawo kanoniczne). Dla mnie interesujący jest paradoks: Kościół przez stulecia nie używał oryginalnego tekstu Biblii, czyli hebrajskiego, aramejskiego i greckiego w formie koinè (gr. κοινὴ) – tylko tłumaczenia łacińskiego…!

 

*             *             *

Więc kiedy widzę tytuł notki, który szczerze lub ironicznie kotwiczy Polskę w świecie łacińskim, i to pod zaklęciem „być albo nie być” – wtedy zastanawiam się, że komuś w Polsce marzą się rządy „permanentnego stanu wojennego” (czyli „garnizonii”), czy raczej chodzi mu o przesłanie zachodnio-chrześcijańskie, dla którego łacina była językiem wtórnym, tłumaczonym. Biorąc pod uwagę choćby Inkwizycję, Wyprawy Krzyżowe albo ekscesy związane z porzuceniem cnót (patrz: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo) – mam wielką rezerwę do tego wyboru.