O papudze, którą zatkało

2015-11-23 16:00

 

Na szczęście, nie mówimy o adwokacie, który choćby niejedno widział, to i tak zaniemówił wobec jakiegoś ogromu. Mówimy o ptaku marki „nimfa”, produkcji australijskiej. Tylko dlaczego ma ksywkę „Nymphicus hollandicus”? I co Holendrzy mają do nimf? Jakaś międzynarodowa organizacja animalsów nazywa tę nimfetkę „gatunkiem najmniejszej troski”, co brzmi dwuznacznie, nieprawdaż? Zresztą, kiedy 1770 roku podczas wyprawy Cooka zaleziono to ptactwo – natychmiast osobnika zabito, wypchano i potem zdeponowano w jakimś królewskim instytucie brytyjskim. Nie zawsze nimfom było z górki.

I ta, która od kilku miesięcy zasiada w rezydencji Wandy i Adama – chyba o tym pamięta, bo kiedy pojawił się w domu przybysz z daleka (czyli ja) – zamilkła i nie chce z siebie wydać żadnego oświadczenia, choć czasy tego wymagają.

Rozżalony na papugę, której portret pamięciowy zamieściłem poniżej – poszedłem z Adamem nad Parsętę. Tam – jak widać na fotce – wygłosiłem mowę, orędzie, któremu Historia nada tytuł „O dalszy płodny dialog Papugi z Człowiekiem”, a który traktuje o strajku papuzim w hacjendzie krosińskiej, we włościach położonych między głównym skrzyżowaniem (25 samochodów na dobę, licząc autobus szkolny) a kościółkiem z amboną zabytkową i zamkniętym chórem (zbyt mało papug).

Za kościółkiem jest szkoła, aktualnie całkiem zamknięta, jeśli nie liczyć biblioteki. Oczywiście, tuż przed zamknięciem dokonano kosztownego remontu. Adam – wie co mówi – twierdzi, że w setkach takich metropolii jak nadparsęckie Krosino szkoła jest jedynym ośrodkiem krzewienia kultury: tam się dziennie więcej liter czyta i składa niż w całej wsi łącznie, tam też liczba książek dostępnych od ręki przewyższa całkowitą liczbę książek we wsi, wliczając książki kucharskie i te do nabożeństwa oraz kantyczki. No, i tam raz na jakiś czas nieletni obywatele muszą wygłosić przed tablicą jakiś wierszyk albo udowodnić, że znają się na rozwiązywaniu słupków matematycznych. W którymż innym domu tyle się dobrego dzieje? Zabranie wiosce szkoły – to jej pogrzebanie żywcem, w przestrzeni między cmentarzem parafialnym i sklepem udostępniającym zapomnienie zakorkowane w magicznym szkle.

Dwa świeżo zamieszkałe w sieni koty – mają naturę bardziej psią niż kocią. Przybiegają na każde „kocio-kocio”, każą się głaskać i miziać oraz przemawiać do siebie. Tylko nimfa trzyma fason salonowy, milczy znacząco i daje do zrozumienia, że patrzy, widzi, ocenia.

Już przygotowuję swoją klęskę, akt kapitulacji Słowianina pod przemożnym spojrzeniem Papugi. Wszystko to w mojej Racji Stanu mieści się jako ochrona przed wypchaniem i umieszczeniem w jakiejś narodowej galerii, bo kto wie, czy na papuziej liście nie jestem z „gatunku najmniejszej troski”? Trochę liczę na koty: kiedy klatkę z papugą wyniesiono przed sień celem posprzątania, koty wyraźnie dawały znać, że chcą się kulinarnie zapoznać z nimfą. Jak dobrze mieć sojuszników w niepewnym sporze z papugą…