O urokach rządzenia

2013-06-02 09:35

 

W Polsce słowo „rządzenie” (kojarzone ze słowem „władza”) dotyczy Parlamentu, Rządu, Wojewodów, Urzędów Centralnych, Samorządów regionalnych i centralnych (właściwie tzw. administracji samorządowej), służb i inspekcji policyjno-porządkowo-kontrolnych, pracodawców, nieco mniej wymiaru sprawiedliwości i urzędu Głowy Państwa. Charakterystyczne, że słowem tym nie obejmuje się np. armii, wybieralnych przedstawicielstw rozmaitych środowisk, liderów wspólnot rozmaitych i kreatorów małych czy wielkich inicjatyw publicznych.

Będzie zatem o moich odczuciach, jak taka władza POWINNA, zwłaszcza w kontekście tego, jak owa władza CZYNI.

  1. Bliższa ciału koszula ekonomiczna, czyli JAK ŻYĆ. Dobrze byłoby – a nie jest – aby każdy, kto poszukuje dochodu pozwalającego żyć godnie – znalazł legalny i zarazem aprobowany społecznie sposób na pozyskanie takiego dochodu. Dobrze byłoby – a nie jest – aby wszelkie wydatki zbiorowe były finansowane nie z przymusowo ściąganych opłat (podatki, akcyzy, inne), tylko ze społecznych zbiórek (public collection). Dobrze byłoby – a nie jest – aby Przedsiębiorczość (ukorzeniona w środowiskach) nie była wypierana przez Rwactwo Dojutrkowe (nastawione na bezczelny łupieski zysk). Dobrze byłoby – a nie jest – aby zarówno dobro wspólne (majątek, Regalia, Kraj), jak też działalność podmiotów uspołecznionych i prywatnych – pozostawała pod rzeczywistą kontrolą Ludności. Dobrze byłoby – a nie jest – aby wszelkie wybory-decyzje gospodarcze kierowały się nie jakimiś grami interesów kosztem Ludności, tylko dobrem miejsca, którego dotyczą i jego mieszkańców;
  2. Czy leci z nami pilot, czyli KTO TU RZĄDZI. Dobrze byłoby – a nie jest – aby każdy mieszkaniec każdego zakątka Kraju, niezależnie od „poziomu dojrzałości obywatelskiej”, miał poczucie, że faktycznie panuje nad tym, kto nim rządzi. Dobrze byłoby – a nie jest – gdyby wybory (od wyłaniania kandydatów po formułę przysięgi) pozostawały pod rzeczywistą kontrolę społeczności lokalnych. Dobrze byłoby – a nie jest – aby każdy, kogo wybrano i każdy, kogo mianowano, i każdy, kogo powołano – rozumiał, że natychmiast skończy swoją misję, jeśli sprzeniewierzy się wyborcom (tym oddolnym), ślubowaniu, które złożył, zasadom współżycia społecznego, dobru Kraju i Ludności. Dobrze byłoby – a nie jest – by każdemu zakresowi uprawnień władczych-kierowniczych towarzyszył adekwatny zakres rzeczywistych obowiązków. Dobrze byłoby – a nie jest – aby wszelkie próby „prywatyzowania” władzy i dobra publicznego kończyły się „społecznym szafotem”;
  3. Wiem, ale nie powiem, czyli SEKRETY I WTAJEMNICZENIA. Dobrze byłoby – a nie jest – aby wszelka funkcyjna działalność publiczna była jawna i przezroczysta, komunikowana językiem czytelnym (a nie takim jak Budżet Państwa). Dobrze byłoby – a nie jest – aby działania służb, urzędów i organów skierowane przeciw poszczególnym ludziom i przeciw Ludności – miały świadome wsparcie tej Ludności, pozbawione były elementu autorytarnej represji, skrytej napaści (dotyczy to również akcji przeciw przestępcom). Dobrze byłoby, aby służby sekretne i dyplomacja oraz organy kontroli i inspekcje nie bawiły się w rozmaite podchody bez przyzwolenia publicznego (brzmi to naiwnie, ale nie widzę dobrego uzasadnienia dla gier skrywanych „na wieczność” przez Obywatelami). Dobrze byłoby a nie jest – aby wszelkie konkursy, przetargi, nominacje, itd., itp. – miały charakter otwarty i publiczny (z udziałem publiczności), a przedstawiciele publiczności mieliby prawo weta;
  4. Wolnoć tomku w swoim domku, czyli MY HOME IS MY CASTLE. Dobrze byłoby – a nie jest – by sprawy osobiste, rodzinne, wspólnotowe, sąsiedzkie, środowiskowe – pozostały takimi, co oznacza zniesienie wszelkich regulacji państwowych w tej sprawie, co najwyżej sądowe zatwierdzanie tzw. Statusów (tak jak to się odbywa w przypadku rejestracji organizacji pozarządowych). Dobrze byłoby – a nie jest – aby ktokolwiek dozna niesprawiedliwości i krzywdy wewnątrz rodziny, wspólnoty, sąsiedztwa, środowiska, mógł tę krzywdę zgłosić bez obaw, mając zarazem świadomość, że używanie tego mechanizmu w złej wierze nie jest wskazane. Dobrze byłoby, aby wszelkie wkroczenie „z butami” do sfery osobistej, rodzinnej, wspólnotowej, sąsiedzkiej, środowiskowej – było uzasadnione wyłącznie poważnym i uzasadnionym podejrzeniem naruszenia dobra wyższego, inaczej – powinno być surowo karane bez możliwości odstąpienia czy ulgi;
  5. Słowo zobowiązuje czyli DOTRZYMYWANIE UMÓW. Dobrze byłoby – a nie jest – aby wszelkie umowy, coraz liczniej zawierane, miały charakter partnerski, czyli zakładały równość stron i z niej były wywiedzione. Dobrze byłoby – a nie jest – by żadna umowa nie zawierała podstępów i informacji zawoalowanych, podanych w sposób uniemożlwiający jej właściwe odczytanie, a jeśli tak się stanie – by skutki realnie obciążały stronę wstawiającą takie informacje. Dobrze byłoby – a nie jest – by umowy były jawne w środowisku, wewnątrz którego będą wykonywane, co ułatwiłoby ewentualny późniejszy arbitraż. Dobrze byłoby – a nie jest – aby wszelkie umowy zawierane były z pominięciem jakiegokolwiek elementu przymusu, nawet dyskretnego. Dobrze byłoby – a nie jest – by szkody powstałe w wyniku wadliwej umowy były naprawiane przez stronę, która „podrasowywała” umowę;

Wiem, wiem, jesteśmy „przypadkowym społeczeństwem”, niedokształconym i ciemnym ludem, niedojrzałym do obywatelstwa, do współrządzenia, niezdolnym pojąć złożonej materii, z którą na co dzień obcuje „władza”. Dawszy nam władzę – narażamy Kraj i Ludność na ryzyko poważnych błędów. Odpowiadam: w formule obecnej mamy nie tylko ryzyko, ale pewność, że będą (i są) popełniane „błędy”, przy czym w znakomitej większości są one bezkarne, chyba że „jedni władcy” wskażą „innych władców” na „topór”, ten zaś w rękach trzymają mediaści, rzadziej wymiar sprawiedliwości.