O urokach zdalnego

2013-05-17 07:50

 

Najbardziej ewidentnym i jaskrawym przejawem tego, że świat przeistacza się z naturalnego w syntetyczny – jest zdalność (znana w języku angielskim jako REMOTE (r. control, r. management, r. terminal, r. login, r. system, r. access, r. procedure call, r. process).

Przeciętny szarak zna ten fenomen w postaci rozmaitych tele-urządzeń (piloty do sprzętu RTV-AGD, telefony „z antenką”, joy-stick’i do gier i urządzeń modelarskich, detektory ruchu, temperatury, dymu, autopiloty, podsłuchy, zwiad kosmiczny dokonywany przez sondy międzyplanetarne). Pedia definiuje to następująco: „zdalne sterowanie, telesterowanie – to funkcja urządzenia pozwalająca na przewodowe lub bezprzewodowe (fale radiowe, akustyczne, podczerwone) przekazywanie komend z jednostki sterującej (lub sterująco-kontrolnej) do jednostki wykonawczej z miejsca odległego fizycznie. Najczęściej transmisja jednokierunkowa z nadajnika obsługiwanego przez operatora do odbiornika zintegrowanego z urządzeniem lub podłączonego przy użyciu interfejsu. Jest popularne przy produkcji zabawek (np. samochodów zdalnie sterowanych)”.

W innym podejściu-ujęciu mamy do czynienia z telekinezą i telepatią, przy czym nie chodzi o nadzwyczajne funkcje ludzkiego organizmu (np. łamanie widelców, mentalny kontakt między ludźmi), tylko o „czystą” technikę (używaną zresztą do „nieczystych” gier): jeszcze sto lat temu ktoś, kto używa urządzeń sterowanych zdalnie uchodziłby za magika-czarnoksiężnika i niewątpliwie zyskałby przewagę (nie tylko technologiczną) nad otoczeniem. Taka samą, jaką dziś ma nad nami posiadacz dronu, a w dalekiej przeszłości kapłan egipski nad gościem świątyni albo pałacu.

Kiedy oglądam filmy akcji, to mam prawo zachwycać się tym, iż przeciętny samolot bojowy jest w stanie uzyskać przewagę taktyczną nad siłami „klasycznymi”: myślę że wszystkie czołgi, działa, katiusze, samoloty, bunkry, transportery i piechoty, którymi dysponował Marszałek G. Żukow, radziecki bohater wojenny – dziś zostałyby pokonane przez jedną powietrzną lub nawodną superfortecę współczesną, a już na pewno przez „podręczny zestaw dronów”, kierowanych przez sprawnego nastolatka z odległego miasta, zajadającego się czipsami. A to, czy Hitler zdołałby wywołać II wojnę światową, zależałoby wyłącznie od politycznego kaprysu (przyzwolenia) jakiegoś sztabowca w dalekim kraju (kto wie, może uznałby, że jest interes w zrujnowaniu Europy i przeprowadzeniu Holokaustu?). Na przykład na monitorach sztabu znajdującego się w bunkrze na Alasce widzimy satelitarny obraz obozu szkoleniowego terrorystów w jakimś saharyjskim kraju, rozpoznajemy plamki ludzików i sprzętu, nasyłamy na nie albo „tradycyjne” wojsko interwencyjne, albo słynne drony, które robią „bezgłośny porządek”. Zadanie wykonane, można iść na drugie śniadanie, po wypełnieniu formularza raportu sztabowego.

Rzecz w tym, że w całej historii Człowieka przodujące wynalazki techniczne pozostają zawsze pod kontrolą „złych ludzi”, którzy zresztą siebie przedstawiają jako „tych słusznych”, a swoje ofiary zawsze nazywają „tymi niebezpiecznymi”. W ten sposób prowadzą na szeroką skalę inwigilację ludności i obcych „central”, eksterminację wytypowanych „wrogów”, wyciszają zarzewia protestów społecznych, wzbudzają zamieszki w pożądanych miejscach, zmieniają bieg dużej Historii i małych Historyjek.

I to już przestaje być zabawne, zwłaszcza wtedy, kiedy o kolejnych wynalazkach i ich możliwościach dowiadujemy się zawsze z kilkuletnim, czasem z dłuższym opóźnieniem: oznacza to, Czytelniku, że właśnie teraz, kiedy to czytasz, ktoś tobą manipuluje zmieniając Twój los, odbierając Ci kontrolę nad sobą, używając technik (nie tylko „technicznych”, ale też biologicznych, psychologicznych i kto wie jakich jeszcze), o których nikomu szaremu jeszcze się nawet nie śni.

I to wszystko w olbrzymiej przewadze pozostaje w dyspozycji ekonomicznych i politycznych (globalnych) bankrutów. Byłeś, Czytelniku, bankrutem? Pojęcia nie masz, co taki desperat jest w stanie zrobić tym, którzy go prześcigają…! W każdym razie takie dyrdymały, jak ograniczenia moralne czy humanitarne – zawsze pozostawiane są naiwnym pięknoduchom, artystom, noblistom.