Obalanie porządku konstytucyjnego. Instrukcja

2011-10-27 17:13

Przyjrzyjmy się polskiemu porządkowi konstytucyjnemu. Porywająca obserwacja!

 

W PRL (i krajach ościennych) ferowano tysiące wyroków wagi ciężkiej, pod zarzutami „obalanie obowiązującego porządku konstytucyjnego”. Obok przestępstw karno-skarbowych i morderstw, ew. napaści na funkcjonariuszy czy obiekty strategiczne plus szpiegostwo – było to jedno z najcięższych przewinień, o jakie można było oskarżyć. W dodatku trudno przed takim zarzutem się obronić, bo wystarczy(ło) krzywo spojrzeć na orła „bez czapki” – i już sprawa gotowa.

 

W nowej rzeczywistości bodaj jedynym Polakiem, który otwarcie mówi, że dąży do obalenia istniejącego porządku konstytucyjnego obowiązującego w RP – jestem ja. Jak dotąd nikt mi nic z tego tytułu nie robi.

 

Wiecie dlaczego?

 

Bo JA MÓWIĘ, że dążę do obalenia, a ONI OBALAJĄ RZECZYWIŚCIE!

 

Kto ONI?

 

Poniżej podam jeden przykład, twierdzę jednak, że takich przykładów są setki, a ich egzemplifikacji – dziesiątki tysięcy rocznie!

 

Otóż: jeśli Konstytucja ustanawia jakieś DOBRO, to zadaniem aktów prawnych niższej rangi jest rozwijać to dobro, a przynajmniej konkretyzować. I to nie na zasadzie „chwilę będzie gorzej, żeby potem było dobrze”, tylko literalnie, nie wolno ustanawiać ustaw, zarządzeń, rozporządzeń, okólników, rozkazów, uchwał – wbrew zapisowi Konstytucji.

 

Proste?

 

Istnieje takie poletko prawne, które pozwala uruchomić przeciw obywatelowi procedury windykacyjne bez rozpatrywania „za i przeciw”, ale z „biezpiecznikiem”: jeśli się obywatel nie zgadza, to może złożyć sprzeciw, zażalenie, itd., itp.

 

Całe to poletko jest niekonstytucyjne. A korzystają z niego sądy, komornicy, policjanci, straże pożarne, windykatorzy – w tzw. postępowaniu mandatowym lub – co gorsza – nakazowym.

 

Konstrukcja tego mechanizmu jest nieludzka: obciążamy ciebie finansowo, majątkowo, rujnujemy twoje plany – ale masz prawo się odwołać, sprzeciwić, dochodzić swego. Oczywiście, w odpowiednich terminach i wedle reguł.

 

Na przykład wierzyciel otrzymuje wyrok i klauzulę wykonalności, daje to komornikowi, a komornik wsiada na wynagrodzenie. Szczegóły korzystne dla ofiary – najczęściej są ignorowane i pomijane, bo chodzi o to, że ofiara to potencjalny oszust i jeśli się go uprzedzi o zamiarach – schowa się, ukryje majątek.

 

W ten sposób ofiara dowiaduje się o całej sprawie wtedy, kiedy już jest „w pozycji leżącej”: jeśli się pomyli ze swoją skargą, odwołaniem, zażaleniem, sprzeciwem – to będzie płacił, choć potrafi udowodnić, że to nie jego dług albo że jest on przedawniony. Zatem powyżej sygnalizowane ignorowanie szczegółów proceduralnych jest zmontowane celowo, aby zaskoczyć ofiarę, aby w szoku popełniała błędy.

 

Albo inny przykład. Straż pożarna wtarabania się na balkon, choć nie ma pożaru. Mieszkaniec się piekli. Obrażeni strażacy wzywają policję, ta zaś sporządza – dla przykładu (podskakuje – wychować cwaniaczka) – daje wniosek o ukaranie, wskazując jakiś paragraf z Kodeksu Wykroczeń. A teraz niech się delikwent martwi, jak się z tego wykręcić.

 

Taki sposób załatwiania spraw nazywam Więcierzem Mętnym. Oparty jest on zresztą na cichej zmowie funkcjonariuszy i urzędników, którzy jeśli nawet się nie znają osobiście, to wzajemnie wobec siebie zakładają, że „kolega po fachu musi mieć rację, a obywatel podskakiewicz nie”.

 

Tym, którzy będą komentować, że skoro jest komornik, albo skoro jest wyrok nakazowy, to coś musiało być – odradzam przypadkowe i nagłe kontakty z komornikiem czy strażakiem w niedzielne popołudnie, bo nabawią się depresji, która ich niezachwianą wiarę w rozumność prawa obali.

 

Tymczasem Konstytucja wyraźnie stanowi, że

 

Art. 30.

Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych

.

Art. 31.

  1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.
  2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
  3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.

Art. 32.

  1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
  2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.

 

Nie trzeba wielkiego intelektu ani obycia w prawie, żeby zrozumieć istotę powyższych zapisów. Nie wolno nazywać PRAWEM (w rozumieniu: uprawnieniem) człowieka i obywatela, jeśli daje mu się łaskawie możliwość odwołania od okropności. Rzeczywistym prawem obywatela jest nie doznawać okropności, od której musiałby się bronić.

 

Wyrażona przeze mnie opinia nie oznacza prawa oszusta do ochrony, albo prawa chuligana do korzystania z bezkarności. Oznacza, że nie wolno a’priori stawiać kogoś w roli winowajcy, a dopiero wtedy łaskawie dać mu „prawo do odwołania, zaskarżenia, apelacji”. To jest bezprawie.

 

Możnaby mieć co do powyższego wątpliwości, gdyby nie inny zapis Konstytucji: demokratyczne państwo prawne. Demokracja nie oznacza niczego innego, jak „oddolność”, w tym przypadku pełna możliwość rozeznania w swojej sytuacji i kontrolowania (ogarniania) procesu, który mnie dotyczy. Zabrania tym samym zastawiania pułapek, stawiania w roli ukaranego winowajcy, itd., itp.

 

Za funkcjonariuszem i urzędnikiem – pisałem dziś rano w innej notce – zawsze stoi jego urząd i organ. Cień urzędu i organu powoduje, że szary człowiek w ewentualnym sporze wie, że porywa się z motyką na słońce. Wielkie cielska urzędów i organów są powolne, trudne do zatrzymania, do zmiany kierunku. Niekiedy – rozpędzone w jakąś stronę – urzędy i organy ugną się pod formalnie potwierdzoną racją szaraka – ale nadal mielą w przeciwną stronę, na szkodę szaraka, bo procedury, algorytmy, wymagania, obieg dokumentów, nieścisłości, interpunkcja, itd., itp.

 

Oczywiście, jest prosty sposób zapobieżenia temu procederowi dekonstytucjonalizowania prawa, czynienia prawa szyderstwem z Konstytucji. Wystarczy zapis, zasada, że stronie słabszej procesowo w dowolnym kontakcie z urzędnikiem, urzędem, funkcjonariuszem, organem, służbą – przyznaje się wstępnie rację, a strona silniejsza (majętniejsza, wyposażona w pomagierów, uzbrojona w komórki specjalistyczne) musi wziąć na siebie ciężary procesowe. Przecież łatwo jest wskazać słabszego!

 

Byłoby to jednak inwazyjne i ryzykowne leczenie próchnicy, podobnie jak w innej dziedzinie parytety płciowe (w rzeczywistości feministyczne). Bo Konstytucja ustanawia nas wszystkich równymi sobie, a także wobec prawa i wobec tejże Konstytucji, więc z pozoru wystarczy zniechęcić twórców i „operatorów” prawa do łamania Konstytucji przepisami pozornie z nią zgodnymi, a w rzeczywistości ją krok po kroku obalającymi, w oczywistym interesie Państwa, Nomenklatury i wszelkich Monopoli, nie tylko gospodarczych.

 

Zresztą, natychmiast rozbisurmaniliby się „słabsi procesowo”, bo Polak potrafi.

 

Przyjrzyjmy się polskiemu porządkowi konstytucyjnemu. Porywająca obserwacja!