Odtwarzanie mega-neo-totalitaryzmu

2011-10-10 14:08

 

Kiedy ponownie wygrywa ekipa, która dotąd rządziła, np. w miasteczku, powiecie, województwie, kraju – to wyjaśnijmy sobie, co to oznacza.

 

Życie publiczne składa się z nieustannego docierania niezliczonych ludzkich spraw  i ograniczonej wydolności urzędów i organów.

 

Ludzkie sprawy wciąż się mnożą, chyba że ludzka pasjonarność wygasa, karleje, dziadzieje, popada w apatię. Ludzkich spraw przybywa.

 

Przybywa też urzędników, paragrafów, pieczęci, procedur, polityk lokalnych, regionalnych i ogólnokrajowych. Tyle że ludzkich spraw przybywa więcej. Pośród ludzkich spraw coraz więcej jest też takich, które pojawiają się wyłącznie z powodu aktywności urzędów i organów. Można – za Kisielem – powiedzieć, że Ludność Kraju coraz dzielniej zmaga się z problemami, które stwarzają im urzędy i organy.

 

Kiedy zanosi się na zmianę ekipy rządzącej – urzędy i organy mają w sobie dwie równoległe, ale skierowane w przeciwne strony tendencje:

1.       Tendencja powstrzymania i zaniechania polega na tym, że wszelkie kłopotliwe sprawy (albo sprawy osób niechcianych) odkłada się na „po wyborach”;

2.       Tendencja swojacka polega na nadzwyczajnym przyspieszaniu tych spraw, które mogą wesprzeć w wyborach ekipę rządzącą albo są zwyczajną prywatą na etacie;

 

Dodatkowo występuje uzupełniająca tendencja do przyśpieszania monopolizacji, w wyniku której „nasze” interesy okazują się w okresie przedwyborczym ważniejsze i skuteczniejsze od wszelkich innych interesów.

 

Wszystko to wpływa na nasze życie codzienne, na nasze ludzkie sprawy.

 

Jeśli jesteśmy przez urzędy i organy postrzegani jako „swoi” albo „ewentualnie swoi” – nasze sprawy doznają nagłego pozytywnego przyspieszenia. Jeśli jest odwrotnie – nasze sprawy możemy uznać za pogrzebane żywcem, a przynajmniej odłożone ad acta.

 

Gdyby po wyborach ekipa rządząca się zmieniła – to w ślad za nią zmienia się wiele w konkretnych sprawach, którymi raczymy zawracać głowę urzędom i organom. Może się zmienić urzędnik i funkcjonariusz (zmienia się osoba albo zmienia się jej nastawienie), mogą się zmienić przepisy, procedury, polityki. Ostatecznie możemy też liczyć na skuteczność naszych odwołań od decyzji i czynności z poprzedniej kadencji, zwłaszcza z okresu przedwyborczego.

 

Kiedy jednak po wyborach ekipa rządząca się nie zmienia – to tym samym w wyniku wyborczym dostrzega ona „legalizację” wszystkiego, co na granicy praworządności i przyzwoitości – lub poza tą granicą – dokonała wcześniej. Poza tym, jako stara ekipa, jest ona wdrożona w to, co robiła uprzednio, nie musi się wgryzać od podstaw.

 

Mówiąc najprościej: cokolwiek złego zrobiono wcześniej, ulega rozgrzeszeniu, otwarty jest nowy rachunek.

 

Dotyczy to, na przykład, zgód, skarg, licencji, koncesji, pozwoleń, instalacji, orzeczeń, ekspertyz, odwołań, zaświadczeń, narzutów, opłat, oskarżeń, licytacji, egzekucji, mandatów, itd., itp. – wszystkiego, z czym Ludność zwraca się do urzędów i organów albo w co one (urzędy i organy – wplątują Ludność.

 

Ktoś wymyślił kadencyjność – i wiedział co robi. To nie o demokracji mowa, ale o mechanizmach oczyszczających zatęchłe geszefty.

 

W Polsce nie istnieje skuteczny nadzór, kontrola urzędów i organów (oraz urzędników i funkcjonariuszy). Wszelkie skargi i odwołania trafiają ostatecznie do samych zainteresowanych, tzn. do tych, na których skarżymy, od których działań i decyzji się odwołujemy. Mamy zatem nagminnie anegdotyczne sytuacje, kiedy skarżymy się na policjanta, a dostajemy informację/decyzję od jego przełożonego: w pańskiej sprawie pytałem tego policjanta, i on mi powiedział, że było inaczej niż pan skarży, zatem pan nie ma racji.

 

Polski rząd ostatnich czterech lat i jego rozmaite, liczne filie (kamaryle, koterie) twórczo rozwijał politykę nic-nie-robienia, odrzucania na Ludność i jej wspólnoty odpowiedzialności za wiele spraw publicznych (ale bez zwracania jej w pełni tego, ile kosztują te obowiązki), unikania palących problemów poprzez czekanie, aż „rozejdą się po kościach”, forsowania swoich interesów i geszeftów, zawiązywania rozmaitych sekretnych porozumień ponad głowami obywateli i poza zasięgiem prawa, załatwiania spraw i sprawek korzystnych dla konkretnych „swojaków” w urzędach i organach oraz poza nimi.

 

Firmowym towarem w tej dziedzinie jest Zatrzask Lokalny (wszystko poukładane pod nasze interesy, szefie, nikt nam tu nie podskoczy) oraz Rwactwo Dojutrkowe (chłopaki, ja go formalnie nie mogę podejść, skubnijcie go po swojemu, a mi dajcie dolę, będę was krył). Stanowi to glebę pożywną dla zakładania na Obywateli i Przedsiębiorców – tzw. Więcierzy Mętnych (polecam googlarkę).

 

Powszechność tych dwóch „firmowych towarów” ma wymiar ustrojowy, nie jest po prostu błędem, wypaczeniem, łatwym do usunięcia.

 

Wszystko to służyło lepszemu życiu „naszych” kosztem pogorszenia życia pozostałych.

 

Gdyby ekipa się zmieniła – można było liczyć na skuteczne interwencje.

 

A tak – nie ma się komu poskarżyć nawet.

 

 

Kontakty

Publications

Odtwarzanie mega-neo-totalitaryzmu

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz