ONI nie istnieją

2015-10-11 11:09

 

Lista polskich „wyzwisk i potrąceń” jest niekrótka. Żyd, cygan (z małej koniecznie litery), komunista, złodziej (w sensie: członek Nomenklatury), ruski (tak jakby prawie-komunista, a na pewno „kacap”), moher, kibol, pedał (w rozumieniu: pożądający bliźniego tej samej płci), mediasta (sam to wymyśliłem: niby dziennikarz, a krętacz), są też subtelniejsze: akwizytor, windykator-komornik, bankowiec, prawnik, arab (z małej litery, bo prawie terrorysta), troll (albo nędzarz-menel, albo element hordy zagłuszaczy internetowych), itd., itp.

Chodzi generalnie o ONI-ych. Przodują w tym – specjalnie zresztą kompletowani – goście programów telewizyjnych. Dałem wyraz swojemu do nich zniechęceniu w notce „Tu już nikt nikogo nie przekona” TUTAJ. A Także „Dlaczego świat się polaryzuje” (TUTAJ).

Napisałem szkic jednego z ważniejszych moich tekstów: Swojszczyzna przeciw Poplecznictwu”, TUTAJ. Rzecz jest o wyborze przez świat, a właściwie przez żywioły mające przeszłość europejską lub europejskie ambicje – demokratycznej lub totalitarnej formuły samoorganizacji państwowej. Pisze tam między innymi:

Chciwość, pogarda wobec maluczkich i ksenofobia – to motor przemian kulturowo-cywilizacyjnych, jakie jesteśmy w stanie zauważyć śledząc podręczniki i encyklopedie, o ile jesteśmy gotowi odmówić „oficjalnej-mainstreamowej” narracji dostępu do opanowania naszych poglądów i sumień. To z nich wywodzą się kliki, koterie, kamaryle, Zatrzaski Lokalne, Pentagramy – decydujące o praktycznej stronie „naszego” ustroju-systemu, czyli reżimu politycznego, społecznego, gospodarczego i kulturowego zarządzającego Krajem i Ludnością. Pozwala to budować takie Państwa, które na fasadach wypisują szczytne cele, w tym demokrację i jej poszczególne cechy – a w rzeczywistej praktyce tłamszą i dławią wszelką „oddolność” na rzecz monopolistycznych interesów gospodarczych i politycznych. Wspomnieć można USA, ale lepiej jest obserwować proces trwający około stulecia, być może nawet kilkaset lat głębiej – dotyczący kształtowania się i uporczywego nawracania hegemonii germańskiej w Europie: ostatnią znaną, bo aktualną iteracją tej hegemonii jest Unia Europejska, o nie dającej się precyzyjnie określić formule prerogatyw i hybrydowej strukturze zarządczej, eliminującej zarówno społeczną kontrolę nad „najwyższymi” ogniwami unijnymi, jak też jakąkolwiek „dobrowolność” w ramach UE, pod jej rządami. W ślad za tym – polityka unijna i jej skutki są w rzeczywistości praktycznym wdrożeniem hegemonicznych projektów germańskich dalekich i od demokracji, i od poszanowania podmiotowości innych żywiołów, nie będących germańskimi.

i właśnie dlatego, że mamy ostatnio „narastającą skłonność” to poddawania się impulsom dzielącym świat na ONI-ych i „NASI-ych – czynię tę uwagę, by nikt nie pomyślał, że skoro „punktuję” niemiecki koncept Wielkiej Europy, to nie lubię Niemców, tak jak kiedy krytykuję okropne (od zarania po dziś) państwo o nazwie USA – to nie oznacza, że nienawidzę Amerykanów i Ameryki.

Nie ma ONI-ych. Są nasze fałszywe o NICH wyobrażenia, które raczej źle o nas świadczą. Pisze to, obserwując kolejną „dyskusję” medialną, w której wszyscy mówią równocześnie nie wiadomo do kogo, bo telewidz na pewno słyszy tylko zgiełk. A pan(i) redaktor spokojnie po takim pasztecie wyciągnie rękę po „honorarium”…

 

Tagi:

|