Osłabić pozycję obywatela. Za wszelką cenę

2011-10-27 08:32

/o konkretach – omykiem/

 

Moje doświadczenie, uzbrojone w kulejącą zdolność kojarzenia na poziomie analitycznym, podpowiada mi, że – działając wspólnie i w porozumieniu, czyli w zmowie – funkcjonariusze państwowi i publiczni (ja ich łączę w pojęciach Państwo i Nomenklatura, czyli PiN) w codziennym życiu robią wszystko, by obywatel przestał być rzeczywistym, a stał się jedynie rejestrowym, czyli takim, który ma PESEL, REGON, adres, nr. dowodu, NIP, i który ma trzy obowiązki formalne (sprawozdawaj co masz, płać, bądź posłuszny) oraz jeden obowiązek zwany obywatelskim: głosuj jak ci podpowiemy.

 

Wszystko to widać w codziennym postępowaniu funkcjonariuszy i urzędników wobec szarego człowieka. Widać też w postępowaniu takich osób, które nie są funkcjonariuszami i urzędnikami, ale lubią w takim upierzeniu chodzić, lubią sobie pomagać w ten sposób. Na przykład kontrolerzy, konduktorzy, windykatorzy i inni rwacze dojutrkowi, lubiący szaraka oskubać albo pociemiężyć.

 

Wymienię kilka zasad, które rządzą stosunkami „góry” z szarym człowiekiem.

 

Zasada: kto głośniej krzyczy, ten rządzi. Powszechnie przypisuje się ją stosunkom, jakie panowały w Związku Radzieckim, ale jest to zasada powszechnie stosowana w Polsce. Tu i teraz. Nie chodzi o krzyk dosłowny, ale o nie znoszący sprzeciwu ton, jakim funkcjonariusze i urzędnicy wyrażają swoje życzenia i ogłaszają postanowienia, o swoisty nimb władzy, na który składają się wiszące lub wszyte godła, biurka, poczekalnie, umundurowanie, urzędowe identyfikatory, emblematy i oznakowania, itd., itp.

 

Zasada niedopowiedzeń. Na obywatela pytanie „o co panu chodzi” ulubioną odpowiedzią jest „już pan dobrze wie”. Kiedy szarak drąży – najgrzeczniejszą reakcją jest „nie mogę odpowiedzieć na to pytanie”.  Kiedy obywatel się skarży – niekiedy dostanie grzeczną instrukcję, że zawsze może się odwołać, pójść do sądu, itd., itp. Niekiedy w dokumentach szarak dostaje tzw. pouczenie o możliwości reagowania na coś, z czym się nie zgadza. Pouczenie to – pozornie proste – jest dla szaraka ścianą płaczu, bo gubi się w nim i zniechęca.

Zasada przyłapywania. Rozmowa z policjantem, celnikiem, pogranicznikiem, kontrolerem, każdym funkcjonariuszem czy urzędnikiem – wbrew wyobrażeniu szaraka nie jest wymianą poglądów i uwag, tylko przesłuchaniem, w pełnym znaczeniu tego słowa. Funkcjonariusz czy urzędnik i tak ma swoją ocenę sytuacji i faktów, a z pozornie miłej rozmowy wychwytuje wszystko, co „może być użyte” przeciwko szarakowi.

 

Zasada solidarności wszystkich funkcjonariuszy i urzędników. W środowisku rozmaitych służb państwowych-publicznych panuje niepisane porozumienie co do tego, że „skoro kolega po fachu coś robi, to ma rację, trzeba go wspierać”. Takie porozumienie, z elementami koleżeńskości i pomocniczości jest wartością pozytywną nawet między osobami, które się nie znają, ale są funkcjonariuszami lub urzędnikami. Problem zaczyna się wtedy, kiedy tak opisana solidarność funkcjonariuszy zaczyna być wartością samą w sobie, dla której „można poświęcić” inne wartości. Postępowanie wobec szaraka jest naznaczone tym samym „przykazaniem”: szary człowiek ma się słuchać, a jeśli przypadkiem to on ma rację – tym bardziej powinien z pokorą poddać się temu, co uzurpatorzy mu zaserwują.

 

Zasada wkręcania w procedury. Świat urzędów, sądów, prokuratur, służb i organów - to świat terminów, pojęć prawniczych, indeksów, sygnatur akt, przepisów, związków między przepisami, trybów postępowania, kodeksów. Urzędnicy czy funkcjonariusze niekoniecznie je znają: mają „w sobie” kilka regułek, które umieją ewentualnie wyrecytować, bez żadnego kontekstu. Z recytacji zawsze wynika, że urzędnik i funkcjonariusz to osoba szlachetna, na służbie, dzielna, usłużna i będąca w prawie. A szarak powinien o tym wiedzieć i musi uszanować.

 

Zasada automatycznej wiarygodności funkcjonariusza i urzędnika. Od milionów lat, dlaczego więc nie miałoby tak być dziś w Polsce, dowolny urzędnik czy funkcjonariusz jest w sporach przed instancjami oraz wzajemnie wobec siebie bardziej wiarygodny, niż szarak. Kwituje to sformułowanie sądowe z uzasadnień: „sąd nie dał wiary, że… itd.”.

 

Zasada domniemania winy szaraka. Co prawda, w systemie prawnym RP ponoć króluje zasada domniemania niewinności kogoś, kto nie jest skazany, komu nie udowodniono winy. Warto jednak na własnej skórze sprawdzić działanie tej zasady w kontaktach z policjantem, celnikiem, pogranicznikiem, komornikiem, prokuratorem. Zasada ta być może ma dla nich znaczenie w sytuacjach normalno-typowych, każde jednak odstępstwo od „zwykłości” pozwala doświadczyć, że jest się na dzień dobry winnym, co najwyżej uda się wytłumaczyć z tego, wykręcić, może nawet opłacić. Trzeba być bardziej szarym od szarości – to może się uda, inaczej – mam kłopot.

 

Zasada: duży może więcej. Za funkcjonariuszem i urzędnikiem zawsze stoi jego urząd i organ. Cień urzędu i organu powoduje, że szary człowiek w ewentualnym sporze wie, że porywa się z motyką na słońce. Wielkie cielska urzędów i organów są powolne, trudne do zatrzymania, do zmiany kierunku. Niekiedy – rozpędzone w jakąś stronę – urzędy i organy ugną się pod formalnie potwierdzoną racją szaraka – ale nadal mielą w przeciwną stronę, na szkodę szaraka, bo procedury, algorytmy, wymagania, obieg dokumentów, nieścisłości, interpunkcja, itd., itp.

 

Zasada: urząd i organ zawsze mają rację. Nimb nieomylności objawia się w kilku prerogatywach, zamkniętych w prostych sformułowaniach: urząd miał prawo, oczywista pomyłka, termin zawity, itd., itp. w drugą stronę to nie działa: próby egzekwowania przez szaraka identycznych uprawnień kończą się dla niego fatalnie, obywatel ma być zorientowany i precyzyjny, jakby nic innego nie robił w życiu, jakby nie miał swoich codziennych spraw i swojej ludzkiej biedy, tylko żył przepisami prawa, procedurami, algorytmami (nieznajomość prawa wszak szkodzi!).

 

Zasada dopytywania. Bez obrazy, ale generalnie można przyjąć, że urzędnik i funkcjonariusz jest bardziej elokwentny niż szarak, choćby dlatego, że ma cały czas do czynienia z materią, do której został powołany, nominowany, zatrudniony, a szarak nie. Ale oto powszechnym obyczajem jest dopytywanie się urzędów, służb, sądów, o co chodzi szarakowi, choć można to wyczytać w jego pismach. Dopytywanie każe bowiem samemu obywatelowi zacząć wątpić, czy wie, o co mu chodzi. W odpowiedziach obywatel najczęściej nadal nie trzyma się słownictwa prawnego, tylko potocznego – i ma zazwyczaj „z głowy” temat, który poruszył. Bez merytorycznego rozpatrywania.

 

Zasada zajęcia. Urząd czy organ, a najczęściej podszywający się rwacze dojutrkowi, stosują zasadę kłopotliwych faktów dokonanych: wstawimy nogę w twoje drzwi, a ty teraz walcz. Popełnisz formalny błąd – wyjdzie na nasze. Nie popełnisz – patrz: inne zasady powyżej. Ktokolwiek miał do czynienia z komornikiem – wie o czym mowa, ale dotyczy to wszystkich innych, nawet strażaków-pożarników i kominiarzy.

 

Zasada kosztów ponad miarę. Funkcjonowanie w powyższej dżungli, jeśli ma być skuteczne – musi kosztować: czas, pieniądze, materiały dowodowe. Wielu obywateli nie ma czasu i/lub pieniędzy. Urzędowi zaś i organowi pieniędzy nie brakuje na takie sprawy (dodajmy: pieniędzy szaraka, pośrednio i bezpośrednio). Brakuje im cierpliwości i uporu, bo życie ucieka. I co z tego, że racja jest po ich stronie? Sprawiedliwość szyderczo rozparła się po tej drugiej stronie…

 

***

Ten krótki przegląd nie oddaje w pełni tego, co służy znakomicie i konsekwentnie w dzisiejszej Polsce osłabianiu pozycji obywatelskiej. Są tacy, którzy twierdzą, że mamy w Polsce niezłe prawo. Może to i prawda jest. Ale mamy też Państwo i Nomenklaturę, które mają w pogardzie obywatela i jego szanowną obywatelskość. Doskonalą się w sztuce stosowania prawa tak, jak im się podoba, dusząc w nim obywatela.

 

Nic dziwnego, że coraz więcej nas się poddaje. Wtórny analfabetyzm obywatelski nie bierze się znikąd. Nie podskakuj, nie podskakuj, siedź na tyłku i potakuj – każdy to zna od dziecka. Albo bon-mot rusyfikacyjny: tisze jediesz – dalsze dojediesz.

 

 

W codziennym postępowaniu urzędników i funkcjonariuszy widać tę swoistą rutynę, która pozwala w postępowaniu z szarym obywatelem niezbyt ściśle trzymać się formaliów, nawet nie znać tych formaliów, wierzyć we własną intuicję ponad wszystko, wierzyć we wsparcie funkcjonariusza innej służby, czyli – ostatecznie – wierzyć że się ma zawsze rację, choćby się jej nie miało.

 

Wobec takiego dictum – obywatel staje się wciąż bardziej bezbronny, a wewnętrzne – uzasadnione – przekonanie o racji – frustruje go.

 

Rzeczpospolita Polska staje się Rzeczpospolitą Apatycznych Frustratów. Którzy z czasem zobaczą wyspową zieleń i celińską stabilizację nawet na ruchomych wydmach Sahary.