Osoba, funkcja, instytucja. Między krytyką a potwarzą

2015-08-23 15:07

 

Zdarzają się spektakularne wystąpienia sądowe osób pełniących funkcje i reprezentujących instytucje, skierowane przeciw krytykom i potwarcom. Niektóre z nich są żenująco niepoważne (owe wystąpienia). Więc wrzucę swoje trzy grosze.

Zacznę od tego, że tłumaczka i poetka, Basia D., napisała kiedyś książkę o początkach Transformacji, w której byłem pierwowzorem jednego z bohaterów. Dodajmy – nie byłem tam przedstawiony w najlepszym świetle. Kiedy zaprosiła mnie do domu, by mi fragmenty odczytać – jej mąż Jacek niemal siwiał, bojąc się mojej reakcji i ewentualnego zerwania znajomości. Tymczasem odnalazłem w „moim” bohaterze tyle człowieczeństwa, że nawet mi się spodobało. Byłem w literackim dziele Basi – prawdziwy.

Inny kolega, dziś wiceszef jednej z drobniutkich partii, nazwał mnie kiedyś Forestem Gumpem Polskiej Lewicy. Też bał się, że go skopię po tyłku czy jakoś tak, a przecież Forest Gump to niezwykle szczera i fajna postać, godna naśladowania (pochwalę się: jego przyjaciółka kilka dni temu powiedziała, że mam „szlachetną twarz”, co jest komplementem grubo przesadzonym, ale miłym). Używam dziś tego „pseudo”, na przykład jako autor Pocztu Pajaców Polskich (niejeden pajac ma prawo się zasromać, przeczytawszy moją o nim opowieść).

Sam też sobie używam. Pewną sędzię, niemałą postać warszawskiego środowiska sędziowskiego, nazwałem kiedyś przestępcą, a do tego zarzuciłem jej „krycie” innych sędziów-przestępców. Oczywiście, wysłałem jej fax-em, co o niej myślę. Ona zaś w odpowiedzi, na papierze „z orzełkiem”, odpowiedziała mi, że „nie nada sprawie biegu”. Akurat zależało mi, żeby sprawie bieg nadała, bo to był i jest jedyny sposób wykazania moich racji po tym, co nawyprawiała w „swoim” sądzie w „mojej” sprawie. Więc napisałem do kilku poważnych organów, urzędów i służb, że owa panie jest „głupią gęsią” i „wredną suką”. Oczywiście, miałem na to poważne uzasadnienie wsparte definicjami tych pojęć. Niestety, pani sędzia nie podjęła tematu. Odtąd cokolwiek ona powie i napisze o powadze urzędu (nosi ona urzędowy tytuł Sędzia Sądu Okręgowego, nadany przez Prezydenta RP) – traktował będę jak kpinę z siebie samej. Czytajcie TUTAJ.

Piszę to wszystko, by pokazać, że przepisy prawa pozwalające osobom ze świeczników ścigać obrazoburców i prześmiewców stosowane są zależnie od wrażliwości tych „luminarzy”, ale też od „polityki”: nadwrażliwy wydaje się np. pan Bronisław Maria Komorowski, któremu 5 lat nie wystarczyło, by nauczyć się roli Prezydenta RP, albo nosiciel marki komercyjnej „WOŚP”, który nie lubi, kiedy wiąże się jego osobiste sukcesy komercyjne z działalnością „społecznikowską” na koszt podatnika, z udziałem rzeszy naiwnych nieletnich. O tym pisałem np. TUTAJ.

Polskie sądy powinny – a nie czynią tego – wyraźnie rozróżniać osoby, funkcje przez nie pełnione i instytucje przez nie reprezentowane. Zanim pomogę sądom w tej robocie, zauważę, jak łatwo w polskiej polityce o egzaltację: kiedy krytykujesz Premiera i Rząd, to przyczyniasz się do sukcesów opozycji.  No, większego duractwa nie da się znaleźć. Odpowiedzią może być tylko: nie dawaj mi powodów do krytyki, to nie będę cię krytykował, a nie obwiniaj mnie o to, że widzę twoją kiepskość. Powodem pociągania do odpowiedzialności – szanowni sędziostwo – nie może być sam fakt krytyki (nawet jeśli taka krytyka psuje komuś-czemuś wizerunek), tylko brak oparcia krytyki (szyderstwa, kpiny, ironii) na faktach. Przypomnę też przypadek Urbana, którego ciągał po sądach Tusk: primaaprilisowy żart w szyderczo-prześmiewczym czasopiśmie, w dodatku oddający prawidłowo powszechną opinię o Premierze – nie nadaje się w ogóle do sądzenia, chyba że Tusk chciał się ośmieszyć do spodu, co mu wyszło nieźle nawet.

Osoba to jest człowiek, a w tym miejscu na ziemi, gdzie żyjemy, wszyscy są sobie równi. A że nie ma ludzi doskonałych – z każdego można się pośmiać, każdego opisać słowem nieładnym, każdemu zarzucić, co tam jest do zarzucenia. Krytyka osoby powinna być dozwolona tylko z jednym ograniczeniem: słowa wulgarne powinny pozostawać w domyśle, jeśli przekaz jest otwarty publicznie (patrz: zasady społecznego współżycia). Ale jeśli ktoś lubi coś ukraść komuś z kieszeni, biurka, stołu, z konta – to jest złodziejem. Jeśli ktoś zmienia partnerów „życiowych” jak rękawiczki – to jest łajzą, kiedy zaś robi to odpłatnie (za korzyść) – to się prostytuuje. Jeśli ktoś w miarę regularnie mija się z prawdą – to kłamie. Jeśli ktoś wypowiada się i czyni wbrew oczywistościom – to jest albo głupi, albo kombinuje. Przy tym im bardziej ktoś się eksponuje w środowisku – tym łatwiej go „nakryć” na niecnotach, plugastwach i paskudztwach, więc jeśli używa sądów do „krycia” swoich bezeceństw – tym bardziej powinien być ostrzeliwany, w końcu bierze na siebie los otoczenia albo reprezentuje go na szerszym forum.

Funkcja. Tę trudno atakować, bo jest bezosobowa: dziś funkcję pełni ten, jutro tamten. Osoba pełni swoją funkcję wtedy, kiedy ją wykonuje. Kiedy zaś figluje z żoną (albo kimś innym), kiedy je śniadanie i czyni mnóstwo innych życiowych rzeczy – nie pełni funkcji. Powiedzenie „Clinton jest kobieciarzem” nie dotyczy funkcji Prezydenta USA (prawo amerykańskie nie reguluje stosunku Prezydenta do pań), tylko Williama, męża pani Hilary, który akurat pełni(ł) funkcję państwową. Możemy co najwyżej rozważać, czy wypada człowiekowi tak dobrze zatrudnionemu figlować z wolontariuszką, w dodatku w godzinach pracy. Umówmy się, że niezależnie od wyniku takich rozważań to sam Clinton naraził pełniony przez się urząd na straty wizerunkowe, a nie ten, kto krzyknął: Prezydent USA współżyje z wolontariuszką w Białym Domu.

Jeszcze trudniej atakować instytucję (zakład pracy, urząd, organ, służbę, organizację). Właściwie można go atakować wyłącznie pośrednio: jeśli zatrudnione tam osoby w interesie niepublicznym zawiązują jakąś zmowę, dla której wykorzystują instytucję w prywatnym-grupowym interesie – wtedy krytyka ma sens. Ale zdarza się, że konkretna osoba, obsobaczana z jakiegoś powodu, reaguje sądowo, bo to „plami wizerunek instytucji”. Moja odpowiedź: ty plamisz, a krytyk to opisuje (znów minimum: zasady współżycia społecznego i prawdziwość zarzutów).

99% spraw sądowych związanych z ubliżaniem – to sprawy osobiste urzędników i funkcjonariuszy, którzy dla wzmocnienia oskarżenia utożsamiają się z funkcją i/lub z instytucją. A sądy dają się na to nabierać, jak dzieci.

Ewaryst Fedorowicz nazwał całkiem niedawno pana Dudę, zatrudnionego jako Prezydent RP – jełopem. Kosmetycznie zszedł z linii ciosu, mówiąc że odnosi się do fotografii a nie osoby. Czytaj TUTAJ. Przebiegłość, o którą podejrzewam pana Ewarysta, polega na tym, że cokolwiek zawrze w treści – większość czytelników zapamięta tytuł, zawierający zbitkę Duda-jełop. Tego się jednak ukarać nie da, chyba że w Polsce wpływy kultur orientalnych są silniejsze niż myślałem.

Cóż, chyba przekazałem, o co mi chodzi…