Osoba publiczna

2015-01-05 07:29

 

Za tytułową osobę publiczną uważam każdego, kto pełni rolę związaną niezbywalnie z „ekspozycją” wobec szerokiej rzeszy anonimowych obserwatorów. Kryterium to spełniają politycy, artyści sceniczni (filmowi), dziennikarze-prezenterzy, organizatorzy głośnych wydarzeń w przestrzeni publicznej, menedżerowie, wysocy urzędnicy.

Takie osoby powinny być pozbawione wszelkiego prawa do obrony sądowej przed krytyką, za to powinny mieć prawo do równorzędnej (np. w tym samym medium), nieodpłatnej repliki w każdym przypadku krytyki.

Odwołuję się tu do analogii „z życia wziętej”: w rodzinie, w sąsiedztwie, w grupach społecznikowskich i towarzyskich, a nawet pośród braci blogerskiej dochodzi do krytyki niesłusznej równie często jak słusznej, równie często niemerytorycznej (np. epitety) jak merytorycznej. W takich przypadkach ktokolwiek czuje potrzebę wyjaśnień i rozliczeń – czyni to własnymi siłami na oczach świadków krytyki. Nie widzę dobrego powodu, by odbywało się to w inny sposób. Istnieje też odwieczna instytucja „banowania”, czyli odmowy krytykantowi tzw. zdolności honorowej: wygaduj co chcesz, ale wiedz, że dla mnie jesteś łachem, co ogłaszam obecnym.

Co innego w przypadku osób, które nie są publicznymi, nie mają parcia na szkło, ich podstawowe zajęcie nie wiąże się z koniecznością brylowania pośród publiczności. Takie osoby mają prawo do sądowej ochrony swojego dobrego imienia i swoich racji.

Użyję przykładu osób, które sam krytykuję, i to w słowach niewybrednych:

1.       Prezes(ka) Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim (patrz: TUTAJ) nie jest w moim mniemaniu osobą publiczną, ja zaś publicznie wytykam jej niekompetencję i stawiam poważne zarzuty co do jej urzędowania;

2.       Były już prezes PIR SA (patrz: TUTAJ) też nie jest osobą publiczną, a został przeze mnie opisany w jak najgorszym świetle na poczytnym blogu, mógłby więc zechcieć bronić swojego dobrego imienia;

3.       Autorzy opracowań zmierzających do reformy emerytalnej za rządów Jerzego Buzka (patrz: TUTAJ) też osobami publicznymi nie są, choć jeden jest profesorem, drugi urzędnikiem globalnym: „przysługuje” im sądowa ochrona czci;

Niechęć wymienionych osób do wystąpień sądowych przeciw oczywistej obrazie może zastanawiać, ale może też być niechęcią do wkroczenia w obszar, gdzie nieuchronnie staną się osobami publicznymi (rozgłos) albo wynikać z obawy, że „skończy się jak w przypadku Owsiaka”, który nie chciał albo nie umiał wykazać absolutnej rozbieżności między swoją osobistą kondycją materialną a sukcesem firmowanych przezeń inicjatyw publicznych.

Nie wiem, co sądzić