Pławienie

2014-02-14 18:55

 

Zupełnie bez konkretnej okazji, w zupełnym bez-związku, przychodzi mi do głowy myśl taka, że z rozmaitych technik inkwizycyjnych tak zwana Władza (nadwiślańska) najbardziej przyswoiła sobie „test wody”.

W Europie najwięcej procesów o czary miało miejsce pomiędzy XV a XVII wiekiem. Ich liczba wzrosła zwłaszcza w okresie reformacji i kontrreformacji, a okres największych prześladowań to lata 1570-1630. Wśród zarzutów stawianych oskarżonym najczęściej pojawiały się: oddawanie czci diabłu lub paktowanie z diabłem, latanie na miotłach, gromadzenie się na sabatach, spółkowanie z inkubami lub sukkubami, kanibalizm (w tym wobec dzieci), sprowadzanie chorób, opętań, śmierci, impotencji, niepłodności ludzi i zwierząt, profanacja mszy lub hostii konsekrowanej, spowodowanie gradobicia, zniszczenie plonów, kradzież. Historycy zauważają podobieństwa w procesach o czary i oskarżaniu o mord rytualny, np. zarzut czczenia diabła, porywania dzieci czy wytaczania krwi w celach magicznych.

Pedia próbuje zrozumieć zjawisko: Ten straszliwy fenomen był jedną z najbardziej egzemplarycznych instytucji mechanizmu "kozła ofiarnego" i był konsekwencją wielu czynników społeczno-kulturowych, które kumulowały się i eksplodowały pod koniec średniowiecza. Społeczeństwa europejskie były wtedy w okresie bardzo wielkich niepokojów, zaburzeń gospodarczych, politycznych, społecznych (początki kapitalizmu, przesunięcia w politycznym znaczeniu poszczególnych klas społecznych) i ostrych starć religijnych (wystąpienie Lutra, wojny religijne). Uśmiercając kozła ofiarnego w postaci "czarownicy", usiłowały zażegnać zagrożenie czy kryzys, powrócić do stanu równowagi. Ponadto były one konsekwencją kultury średniowiecza w zakresie jej stosunku do kobiet, konsekwencją tysiącletniego przekonania, że kobieta jest z natury słaba (także w wierze w Boga), niewierna, łatwowierna i rozpustna, a przez to bardziej uległa wobec szatana. Na dodatek niepokoje religijne, ze szczególnym uwzględnieniem nauk Lutra, wzmogły i rozpowszechniły przekonanie o obecności szatana w codziennej rzeczywistości, wokół człowieka, na każdym kroku, a także o konieczności nieustannej walki z nim.

Jak argumentuje Marvin Harris, apogeum polowań na czarownice zbiega się w czasie z falą mesjanizmu chrześcijańskiego wymierzonego przeciwko niesprawiedliwościom społecznym i ekonomicznym. Paradoksalnie najistotniejsza w polowaniach na czarownice nie była więc ich likwidacja, ale ich kreacja (społeczne wytwarzanie). Czarownice (ujmując to szerzej: ludzie oskarżeni o czary, spaleni już na stosie czy jeszcze nie) byli niezbędni do tego, aby był ktoś, komu można by przypisać winę, obarczyć odpowiedzialnością za wszelkie nieszczęścia - szczególnie te, których doświadczały klasy poddane rządzącym (duchowieństwu i szlachcie). W ten sposób warstwy rządzące, chcąc uniknąć wybuchu buntu przeciwko nim samym, skierowały społeczne niezadowolenie biednych ku przyczynom nadprzyrodzonym. Palenie czarownic na stosie nie wynikało więc z "ciemnoty" ludzi żyjących w ówczesnych czasach co raczej z ich przebiegłości. Procesy o czary pozwalały na wyjaśnianie zdarzeń za pomocą zjawisk nadprzyrodzonych podobnie jak to ma miejsce w innych kontekstach znanych antropologom ("magiczny" rytuał przejścia taki jak na przykład przemiana chłopca w mężczyznę - pozwala zaakceptować zarówno samemu przechodzącemu jak i społeczeństwu inaczej trudny do wyjaśnienia fenomen). Za społecznym a nie religijnym podłożem procesów o czary przemawia też fakt, że na śmierć skazywano zasadniczo jedynie osoby z niższych warstw społecznych (oskarżenia przy tym kierowano szczególnie na płeć słabszą).

Test wody był prosty: wrzucamy człowieka (nie zawsze to był człowiek płci odmiennej) do nurtu i patrzymy: jeśli utonie – był niewinny, pokój jego duszy. Jeśli nie tonie – oczywisty dowód czarodziejstwa przebrzydłego, wtedy go z wody wyciągamy, by spalić na stosie albo powiesić. Co najmniej wychłostać.

No, i tego doświadczamy niemal wszyscy, i nie daj się zwieść, obywatelu: nie tylko w okolicach wymiaru sprawiedliwości…