Państwo czy rynek prerogatyw

2014-12-08 16:02

 

Notka będzie krótka, ale jej temat przyprawia o zawrót głowy, dotyczy bowiem istoty wszelkiego systemu-ustroju. Zacznijmy od słownika

1.       Prerogatywą nazwijmy niezbywalne uprawnienie systemowe-ustrojowe, jakie ma wobec Ludności i-lub Kraju (oraz wobec ich dóbr, wartości i możliwości) organ, urząd, służba, reprezentacja, przedstawicielstwo, czyli „instalacje legitymizowane”;

2.       Rynkiem nazwijmy przestrzeń społeczną przypominająca tygiel, w której o swoją pomyślność w nieskrępowany sposób konkurują inicjatywy, przedsięwzięcia, obywatele i ich konstelacje (rodziny, sąsiedztwa, firmy, wspólnoty, organizacje);

3.       Państwem nazwijmy pakiet reguł, norm, standardów, wybranych spośród wielu możliwych, dobranych – w domyśle – w sposób spójny, w wyniku którego Rynek staje się spolaryzowany tak jak swobodne opiłki po przystawieniu pola magnetycznego;

Na wzajemnych relacjach Państwa, Rynku i Prerogatyw konstytuuje się system-ustrój, czyli zupełny zbiór sposobów załatwiania wszelkich spraw publicznych, szerzej: międzyludzkich. Taki ustrój jest formalnie zapisywany w Konstytucji, ustawach ustrojowych i w powszechnej pragmatyce służbowej-urzędniczej. Ale – rzecz jasna – to jest jedynie „szkic ustrojowy”, bo rzeczywisty system-ustrój, to setki i tysiące drobnych ustaleń: dobrowolnych, sytuacyjnych i narzuconych.

Prerogatywy wynikają, rodzą się z gromadzącego się tygla doświadczeń, prób i błędów w ustanawianiu nano- i mikro-instutucji, które kumulują się w „podręcznikowe” instytucje społeczne. Każda instytucja społeczna jest zorganizowana niesymetrycznie: na jednym z jej biegunów pojawia się organ, urząd, służba, reprezentacja, przedstawicielstwo, biorące na siebie operowanie prerogatywą (jedną lub kilkoma), a na drugim z biegunów suweren, czyli społeczność, która zrodziła instytucję, stara się – lub niecha tego – kontrolować „wykonanie” prerogatywy, odnawiać ją i odtwarzać (reprodukować), legitymizować.

Jest oczywiste, że „instalacje legitymizowane” są – jako operator zarządzający jakimś rozwiązaniem w przestrzeni publicznej – sprawniejsze, skuteczniejsze w uruchamianiu swoich racji (partykularnych też), zaś suweren traci zorientowanie w tym, czym staje się instytucja, za każdym razem, kiedy „zapomni” albo „poniecha” swoich uprawnień legitymizacyjnych, reprodukcyjnych, kontrolnych. Tak rodzi się władza, czyli patologia czyniąca z operatora (wykonawcy) – pana sytuacji, zdolnego skutecznie egzekwować swoją wolę wobec suwerena i narzucać mu swoje rozwiązania i wykładnie.

Każda instytucja przejęta w ten sposób przez operatorów – oddala tygiel rodzący instytucje od Rynku, a przybliża ku Państwu. „Państwo rynkowe” – to oksymoron, nie da się Rynku „wniknąć” w Państwo, bowiem podstawowym zajęciem Państwa jest usztywnianie i „kratownicowanie” rzeczywistości, budowanie „plastra miodu”, w którym uczestnicy Rynku muszą odnaleźć swoje miejsce, muszą „poddać się przypisaniu”, jeśli chcą istnieć, jeśli chcą realizować swoje interesy. Ilekroć to miejsce odnajdą – wyłączeni są z mechanizmów rynkowych a włączeni do mechanizmów biurokratycznych. Taka jest natura antagonizmu między Rynkiem i Państwem.

Cywilizacyjnie – niezależnie od ścieżki rozwoju cywilizacyjnego – prawie wszędzie została już przekroczona bariera nasycenia Państwa prerogatywami, poza którą obywatel (suweren) nie ma już nic do powiedzenia operatorom instytucji, może co najwyżej stać się wobec nich roszczeniowcem, dysydentem albo emigrantem „wewnętrznym”. To jest taki stan, w którym Państwo samo, z własnej inicjatywy ustanawia nowe instytucje i do nich nowe prerogatywy, których Rynek nigdy nie wyprodukowałby. Nie trzeba dodawać, że w ten sposób dotychczasowy suweren traci orientację w procesach publicznych i doświadcza coraz bardziej „gęstniejącej” władzy, czystej, oderwanej od instytucji.

Słowo „alienacja” samo przychodzi na myśl w takich sytuacjach. Alienacja – w moim koncepcie – ma cztery aspekty „stopniujące”:

1.       Wyobcowanie: kiedy suwerenowi coś wymyka się spod orientacji i kontroli, mimo że jest jego dziełem;

2.       Przeciwstawienie: kiedy wyobcowany przedmiot byłego zorientowania i byłej kontroli zdaje się „działać wbrew” suwerenowi, też już byłemu;

3.       Przemożność: kiedy przedmiot byłego zorientowania i byłej kontroli kładzie się cieniem na byłym suwerenie, jest odeń „mocniejszy”;

4.       Powodowanie: kiedy były suweren jest przez wyobcowany, przeciwstawiony i przemożny były przedmiot zorientowania i kontroli – skłaniany do nie swoich działań, zachowań i myślenia;

Państwo nie spocznie – niezależnie od dobrej woli ludzi Nomenklatury nim zarządzających (np. korpus służby cywilnej) – zanim wszystkie prerogatywy, wyprodukowane przez obywateli (Rynek) lub przez to Państwo – nie staną się uwięzią o najwyższym stopniu alienacji, przy czym produkcji nowych prerogatyw nie ma końca. To działa tak samo jak słynne Prawo Parkinsona, tyle że nie ogranicza się do „niewinnego” mnożenia stanowisk i ich właściwości-kompetencji, ale mamy do czynienia z esencjalna władzą: to ona jest mnożona, jest coraz rozleglejsza i coraz mocniejsza, a na koniec coraz bardziej wścibska.

Demokracja – niespełniony raj europejski – staje się w ten sposób podobna temu, co obserwujemy w Ameryce: totalna inwigilacja Ludności, wszechwładza służb jawnych i sekretnych, kultura „ciemiężącego durnego prawa” (nie mylić z „dura lex”), jawna komitywa sektorów siłowych z przestrzenią polityki „wybieralnej”, propaganda nieustającej pomyślności, pressing ideologiczny obecny w mediach, w obszarze edukacji, w sferze „poprawności politycznej”, redagowanie budżetów obok, a nawet wbrew woli społeczeństwa, zwłaszcza w interesie kapitału (finansowego) i resortów siłowych, gambling (wielkie ryzyko w wielkich sprawach) uprawiany przez polityków na koszt Ludności, bezkarnie.

I to wszystko nazywa się – a ludzie w to wierzą niczym na spotkaniu sekty z jej mistrzem – najfajniejszą demokracją świata, wzorcem dla Europy nawet, nie mówiąc o Arabii, Chinach, Rosji, Afryce, Ameryce Południowej.

Zostawmy Amerykę. Zapamiętawszy, że roller coaster odsysający prerogatywy spod orientacji i kontroli społecznej (obywatelskiej) mógł tam nastać prędzej, bowiem to tam władza publiczna poniechała deontologii, charytoniki, utylitarności, czyli tego czego żądał niemal Adam Smith od gospodarzy nawy publicznej w załączniku do „Teorii uczuć moralnych” (The Theory of Moral Sentiments, 1759), zatytułowanym „Bogactwo Narodów” (An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations, 1776).

Cynicznie przywołując Smitha jako patrona – „demokracje” zaprowadzają mega-neo-totalitaryzm. Nie do wytrzymania.