Perfidia kapitału politycznego

2015-08-30 16:40

 

Będzie o tym, jak niepostrzeżenie, ale konsekwentnie, wyłania się taki rodzaj biznesu, który na razie nazwiemy „szczególnym”, oraz jak ów „szczególny” rodzaj biznesu pochłania, żarłocznie i bez pardonu, obszar polityki.

Metodą Hitchcocka zacznę od rysunku, który zawiera kluczową tezę tej notki:

Kluczem do zrozumienia współczesnego świata jest obszar złożony z trzech (może pięciu, może pięćdziesięciu) seledynowych kręgów, obrazujących wielkie korporacje doradcze typu „consulting” albo „solutions”.

Obszar gospodarki naturalnej – to świat kopalin i innych darów natury (flora, fauna, powietrze, wody), które Człowiek pozyskuje biernie (znajdując beznarzędziowo) albo intensywnie (eksplorując za pomoca sprzętu i urządzeń). Ten obszar opisywał, na przykład, F. Quesnay (dlatego uważał, że przetwórstwo nie wnosi nowej wartości).

Obszar przemysłu – to świat takiego przeobrażania dóbr Natury wedle zamysłu Człowieka, że powstałe w ten sposób owoce „nie pamietają” surowca: wytwarzanie stołów drenianych nie jest przemysłem, bo stół korzysta przede wszystkim z właściwości drewna. Ale telewizor jest wyrobem przemysłowym, bo korzysta z właściwości tranzystorów, a na przykład silnik samochodowy (metalowy, ceramiczny) korzysta z energii spalania, więc też jest owocem przemysłu. Taki świat opisywał np. A. Smith czy K. Marks.

Do tak rozumianego przemysłu włączam „usługi przemysłowe”, takie jak transport, logistyka, tele-informatyka, infrastruktura (energetyka, ciepłownictwo, drogi, koleje, porty, huby, melioracje, wodociągi, kanalizacje, itp., itd.). Infrastruktura tak pojęta słuzy też gospodarce naturalnej, ale jest „pod władzą” Banków, Państw i Mega-funduszy.

Przedmiotem notki jest natomiast ten aspekt usług, który ogranicza suwerenność-podmiotowość właścicieli potencjału „naturalnego” i „produkcyjnego”, czyli właśnie Banki, Państwa i Mega-fundusze.

Banki zrodziły się z kupieckiej, potem inwestycyjnej na koniec monardzej potrzeby pożyczkowo-kredytowej, z czasem zaś przeistoczyły się instytucje depozytowo-pożyczkowe i gwarancyjno-poręczeniowe. Dziś banki uznaniowo decydują o tym, kogo wesprą, a komu odmówią pomocy, w tym sensie „pieniądz nie jest ślepy”.

Pedia podaje dwa kryteria wielkości banku: aktywa (przede wszystkim potencjał kredytowy) oraz kapitalizacja rynkowa (czyli popularność, „wzięcie” wśród depozytariuszy i kredytobiorców): oto dwie listy największych banków świata wedle Pedii:

AKTYWA

KAPITALIZACJA RYNKOWA

Nazwa

Mld $

Nazwa

Mld $

Industrial and Commercial Bank of China (ICBC)

– 3 328,5 mld

Wells Fargo 

– 284,4 mld

China Construction Bank

– 2 704,2 mld

Industrial & Commercial Bank of China (ICBC)

– 269,7 mld

HSBC Holdings 

– 2 634,1 mld

JPMorgan Chase

– 233,9 mld

  Agricultural Bank of China  

– 2 579,8 mld

China Construction Bank

– 213,2 mld

JPMorgan Chase 

– 2 573,1 mld

Bank of America 

– 188,1 mld

BNP Paribas 

– 2 527,0 mld

Agricultural Bank of China

– 187,3 mld

Bank of China 

– 2 463,1 mld

HSBC Holdings

– 181,2 mld

Mitsubishi UFJ Financial Group

– 2 337,0 mld

Bank of China

– 177,7 mld

Crédit Agricole Group 

– 2 143,9 mld

Citigroup 

– 163,9 mld

Barclays 

– 2 114,1 mld

Commonwealth Bank of Australia

– 112,4 mld

DLA PORÓWNANIA

PKB USA

16,77 tryliarda USD (2013)

UWAGA:

Produkt Krajowy Brutto (i podobne wskaźniki) jest wielkością mylącą: wliczane są do niego również „usługi” bankowe (banków mających siedzibę w kraju), o wartości kilkukrotnie przewyższającej aktywa banków. Dlatego w USA usługi stanowią 77,7% PKB, a przemysł tylko 21% (rolnictwo: 1,3%).

 

Budżety Państw (przychody) pozostające w gestii polityków stanowią niewielki odsetek PKB (w USA 2,264 bln $, Polski ok. 115 mld. $) i w największych gospodarkach są porównywalne z aktywami banków, a w krajach średnich są niemowlęco niewielkie w stosunku do potencjału banków.

PKB Chin

9,24 tryliarda USD (2013)

PKB Japonii

4,92 tryliarda USD (2013)

PKB Brazylii

2,246 tryliarda USD (2013)

PKB Rosji

2,097 tryliarda USD (2013)

PKB Indii

1,877 tryliarda USD (2013)

PKB Polski

525,9 miliarda USD (2013)

         

 

Dla każdego analityka jest jasne, że największe banki już dawno przestały się ograniczać do roli depozytariuszy oszczędności, inicjatorów akcji kredytowej, współ-inwestorów, poręczycieli-gwarantów. Zgodne współdziałanie państw i banków spowodowało wykreowanie się specjalnego fenomenu, który nazywam Walorem: obejmuje on bankowość, ubezpieczenia, fundusze, budżety (nie tylko państwowe), poręczenia, zabezpieczenia, gwarancje. Sfera ta jest spleciona coraz ciaśniej rozmaitymi więzami, z których niektóre są generowane przez Państwa, ale większość – przez „biznesowe” regulacje budżetowe, ubezpieczeniowe, bankowe, itd., itp., oczywiście, zawsze „w trosce o depozyty Ludności i przedsiębiorców”. Zauważmy, że bankowość, ubezpieczenia, fundusze, budżety, poręczenia, zabezpieczenia, gwarancje – to dziedzina tzw. zaufania publicznego, w której owo zaufanie nieraz jest narażone na szwank, ale za to jest dobrym powodem dawania nadzwyczajnych uprawnień instytucjom (agencjom, biurom, kontrolom, zarządom) je reprezentującym.

Walory wykreowały specjalne organizacje, nazwijmy je mega-funduszami międzynarodowymi, które decydują o tym, co się dzieje w gospodarce światowej: najbardziej jawne flagowce tego typu to Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ale też np. BRICS.

Ostatecznie – skoro zdecydowana większość PKB jest realizowana „z pomocą i pod kontrolą” Walorów, staje się zrozumiała rosnąca rola kapitału politycznego, a kapitał finansowy (ograniczający się do pomocniczej roli „oliwiącej” gospodarkę) odchodzi do lamusa.

 

*             *             *

Kapitał – to tytuł do dochodu. To dysponowanie takimi racjami gospodarczymi, które upowazniaja do czerpania ze Społecznej Puli Dochodu. U zarania Ludzkości najpowszechniejszym tytułem do dochodu była gotowość do świadczenia pracy (na rzecz kolektywu), poparta sprawnością fizyczną, umysłową i zrozumieniem społecznego charakteru wszelkiego gospodarowania. Potem Ludzkość uruchamiała kolejno kapitały: techniczny (narzędzia, maszyny, obiekty), technologiczny (zestawy techniczne), organizacyjny (reżim pracy), finansowy i polityczny. Ten ostatni na początku miał charakter alokacyjny: polityka – w odróżnieniu od finansów – zajmowała sie decyzjami „kto, gdzie, jak, dlaczego, na jakich warunkach coś uruchomi”. Tę rolę odebrały Polityce – Walory.

Dysponentom Walorów (przypomnijmy: bankowość, ubezpieczenia, fundusze, budżety, poręczenia, zabezpieczenia, gwarancje) bardziej zależy na tym, by „mieć wpływ”, niz na tym, by „optymalizować”. To oznacza ostateczne zerwanie polityka z „wyborcą”: aby się dostać na listy wyborcze, trzeba „zapisać się” do grupy interesów w obszarze Walorów, a żeby być skutecznym po wyborach – trzeba realizować wyznaczone przez walory zadania. Jeśli taka postawa jest zapisywana w Konstytucji (patrz: polski art. 104, ale też regulamin Sejmu) – to oznacza daleko posuniętą bezczelność wobec Narodu, Społeczeństwa, Elektoratu, Mas, Ludu.

Całej tej zabawie w demokrację służy kapitał fikcyjny. Jest to tytuł do dochodu (do czerpania z dobra wspólnego) nie pokryty żadnym wkładem do Społecznej Puli Dobrobytu. Rysunek pokazuje, jak skłonność (i zarazem możliwość) budowania kapitału fikcyjnego rośnie wraz z „postepem” gospodarczym.

Rzecz w tym, że współcześnie kapitał fikcyjny nie tyle powstaje jako „produkt” przypadku (np. rosnące odsetki od niespłacanych długów), tylko jest generowany sztucznie, na poziomie Walorów. Ktoś podejmuje decyzje o stopach, o taryfach, o gwarancjach, o lokalizacjach, o funduszach, o „narodowych programach” – i generuje prawa do dochodów niezależnie od gospodarczych skutków takich decyzji. Polacy mają za sobą bardziej lub mniej godne naśladowania próby takich operacji: pozostawienie sektora PGR-ów u zarania Transformacji, PPP (NFI), przyzwolenie na zanik elektroniki i kilku innych branż rodzimych, abdykacja z kontroli nad bankowością i ubezpieczeniami, „reforma” emerytalna, „europeizacja” standardów, norm, certyfikatów, procedur, „reforma” sektora ochrony zdrowia, ostatnio – żenujący – projekt Polskich Inwestycji Rozwojowych. Wszystkie te projekty można wytłumaczyć albo głupotą animatorów, albo ich działaniem na rzecz takich czy innych grup interesów w sferze Walorów. Stawiam na to drugie.

Kapitał fikcyjny – dadajmy dla porządku – jest „pierwszy w kolejce po zwrot”, gdyby się coś w gospodarce miało zawalić. Gwarantuje im to – oczywiście – prawo.

 

*             *             *

Pora postawić kropkę nad „i”. Ktoś przecież takim patologicznym procesem zarządza. Niewątpliwie nie są to Państwa w rozumieniu podręcznikowym. Ich politycy – niezależnie od stopnia „demokratyzacji” – są na usługach interesów zgoła innych.

Na przykład wymienione powyżej polskie próby generowania kapitałów fikcyjnych na wielką skalę – to nic innego, jak treść raportów, analiz, podpowiedzi globalnych firm typu „consulting” i „solutions” oraz podobnych. Dlaczego cieszą się one wzięciem rządów i wielkich producentów – nie trzeba zgadywać. Menedżerowie i członkowie rad nadzorczych doskonale wiedzą, że jeśli nie uwzględnią „doradztwa” – pogrzebią podmiot, nad którym sprawują pieczę. Uwaga: nie zarządzają, tylko sprawują pieczę. Powtórzę: sprawują pieczę. Gorzej: nikt im nie pozwoli „nie posłuchać”, bo nieposłuszni następnego dnia są odwoływani, a nawet obarczani winą za rozmaite bezprawia czy nieobyczajność. Polacy mają skłonność obsobaczać za to tzw. „służby”, nie biorąc pod uwagę, że owe „służby” są zaledwie „służbami”.

Więc „consulting & solutions”? Tak – i nie. Ponad 20 lat temu po raz pierwszy wniosłem do debaty słowo “matryca”. W moim rozumieniu jest to rodzaj organizacji o potrójnej sekretności: nie wolno obnosić się ze swoją „przynależnością”, nieznana jest nawet „przynależącym” rzeczywista misja takiej organizacji, a przede wszystkim nawet jej „szef” (to trochę inaczej działa) nie wie, że jest szefem, bo świadomość swojego miejsca w strukturze jest tam żadna.

Sądzić, że takie matryce nie istnieją i są produktem chorej wyobraźni – to tyle co nie rozumieć ludzkich skłonności, obecnych w rozmaitych bardziej lub mniej „tajnych” formach zorganizowania (służby, wywiady, spec-jednostki, masonerie, spiski). Polska zna kilka takich „niedoskonałych matryc” (niedoskonałych, bo szwankuje sekretność), jak Trilateral Commision[1], Grupa Bilderberg, Ordo Templi Orientis, Opus Dei czy Bohemian Grove: tak zwane elity narodowe są dla takich ugrupowań zaledwie „appendix’em”[2]. Polska ma kilkunastu appendix’owych harcowników, którzy działają zgodnie z jakąś logiką, której nikt nie umie rozczytać, którzy np. dziś robią oszałamiającą karierę, a jutro – nie, niektórzy zachowują się jak dzieci we mgle – a mimo to są trzymani na „topie”. Kilkoro z nich opisałem w swoim Poczcie Pajaców Polskich, TUTAJ. I jeśli ktoś powyższy akapit ogłosi owocem myślenia spiskowego czy okultystycznego – niech ogłasza.

Dowolny podręcznik ekonomii omija ten temat z daleka. A przecież esencją współczesnej gospodarki są „gniazda decyzyjne” starannie ukryte przed „typowymi” uczestnikami „rynku”, nie kierujące się w ogóle żadnymi „prawami ekonomicznymi”.

 



[1] Barry M. Goldwater, „With no Apologies”, 1980: Moim zdaniem, Komisja Trójstronna jest umiejętnym skoordynowaniem wysiłków na rzecz przejęcia kontroli konsolidowania czterech centrów władzy:, Monetarnej, Intelektualnej, Kościelnej i Politycznej. Konsolidacja ta (pod postacią Komisji) ma być sporządzona by bardziej cicho, bardziej wydajnie działać dla tworzenia społeczności światowej. To co naprawdę zamierzają członkowie KT, to stworzenie na świecie przewagi politycznej osób zaangażowanych w ów projekt. Komisja jest wysiłkiem mającym zbudować przewagę nadrzędną wobec narodowych centrów władzy politycznej. (Ideolodzy KT) uważają, że obfity materializm który proponują stworzyć, pokona istniejące różnice (w polityce światowej). Jako zarządcy i twórcy systemu, będą rządzić przyszłością poprzez utworzenie światowej władzy ekonomicznej;

[2] Niewykluczone, że to „matryce” tworzą mniej sekretne grupy, jak Rosenkreuz, Iluminaci, itd., itp.;