Plugawizna okupacyjna
Najprawdopodobniej monolog, opisany symbolicznie poniżej, miał miejsce wielokrotnie w latach 1989-1995, w różnych siedliskach Władzy w Polsce. Piszę to ze smutkiem, mądrzejszy – po latach – o fakty już teraz powszechnie znane, oczywiste.
- - dajemy wam miliard, pamiętajcie, że odejmujemy sobie od ust
- - 300 mln przeznaczycie na naszych chłopców z Marriotta, u nas nie mamy co z nimi począć
- - oni wam opowiedzą, to co my im powiemy, że mają wam mówić, a wy to zrobicie
- - czyli pozostałe 700 milionów wrócą do nas z nawiązką
- - a do tego odtąd my kontrolujemy waszą gospodarkę, wiemy o niej wszystko
- - kiedy już zarobimy na tym interesie – anulujemy wam nasze oficjalne długi i nazwiemy Polskę krajem rozwiniętym
- - to będzie taki nasz wspólny sekrecik
- - a jeśli nie – to zjemy was na przekąskę, za stare długi
Aby taka rozmowa w ogóle mogła mieć miejsce, potrzebny jest trzy-warstwowy układ zależności politycznych:
- Warstwa dominująca, reprezentująca interesy spoza Kraju i Ludności, nastawiona wobec nich rabunkowo;
- Warstwa kolaboracyjna, kulturowo rodzima wobec Kraju i Ludności, z pobudek ideowych bądź niskich skłonna realizować zalecenia warstwy dominującej;
- Warstwa oportunistyczna, gotowa najczęściej z pobudek oportunistycznych służyć warstwie kolaboracyjnej;
Układ zależności między tymi warstwami jest osnową kolaboracyjnego reżimu okupacyjnego. Słowo „okupacja” w języku prawno-politycznym wiąże się, co prawda, z „przedłużoną wizytą” cudzej armii w okupowanym kraju (patrz: Karta Narodów Zjednoczonych, rozdziały VII i XVII albo regulamin haski z 1907, artykuły 42-56, konwencja genewska z 1949, artykuły 47-78), ale jeśli uwzględnić, że współczesne armie są tożsame z korpusami finansjery – sytuacja w Polsce pasuje jak ulał do przytoczonych przepisów. Powyższe przepisy wskazuję celowo, z dedykacją dla konstytucjonalistów.
Reżim polityczny (z francuskiego regime – władza), jako forma sprawowania rządów – to pakiet metod i środków formalnych (wynikających z przepisów prawa) i nieformalnych (tradycja, kultura), jakimi posługuje się aparat władzy państwowej w stosunkach ze społeczeństwem. To ogół metod, którymi posługuje się władza państwowa w stosunkach z Ludnością, a także zasady, jakimi się ona kieruje w tych stosunkach[1]. W każdym wyodrębnionym politycznie Kraju istnieje określony reżim polityczny – reguły rządzenia Ludnością i Krajem przez Państwo.
Kolaboracyjny Reżim Okupacyjny (KRO) jest w ostatnich dziesięcioleciach przez tzw. „życie” wpisywany na listę rozmaitych reżimów politycznych jako reżim globalizacyjny, obok takich jak demokratyczny (parlamentarno-gabinetowy, prezydencki, semiprezydencki) czy niedemokratyczny (totalitarny, autorytarny, wojskowy). Codzienne życie obywateli-szaraków jest pod rządami KRO drobiazgowo reglamentowane, a rola w życiu publicznym rozmaitych policji (formacji porządkowo-dyscyplinująco-represyjnych korzystających z prerogatyw państwowych) jest większa niż wymagają tego interesy społeczeństwa. Nie raz pisałem, że Państwo, o którym znakomita większość sądzi, że bez niego poradziłaby sobie lepiej niż z nim – to Państwo nielegalne, pozbawione mandatu społecznego.
Reżim globalizacyjny (to nazwa moja – JH) nie jest „na liście” ani reżimów demokratycznych, ani reżimów niedemokratycznych. To jest odrębna jakość, właściwa dla współczesności, którą – wobec braku rozeznania – można prezentować jako Demokrację albo Totalitaryzm. Zanim świat nauki tego nie sprecyzuje.
Aby KRO został skutecznie zainstalowany w konkretnym Kraju, musi zostać wyselekcjonowana Warstwa Kolaboracyjna. Nie wdając się w teoryzmy, wskażmy „rodzime rządy” w Afganistanie, Libii, Iraku, albo – przez kilkadziesiąt lat wstecz – rządy w krajach byłego „obozu socjalistycznego” czy rządy w krajach doświadczonych przez przewroty inspirowane i zarządzane przez CIA. Nie bez kozery będzie wspomnieć reżim kojarzony z nazwiskiem Marszałka Petaine’a, jako swoisty pierwowzór. Na naszych oczach proces wykluwania się Warstwy Kolaboracyjnej obserwujemy w Grecji.
Historyczną rolą Warstwy Kolaboracyjnej jest w miarę sprawne, długotrwałe, możliwie z uniknięciem czynnego oporu społecznego, wchłonięcie zarządzanego przez KRO Kraju i Ludności w tryby Super-Państwa reprezentowanego przez Warstwę Dominującą. I wzięcie na siebie nieuchronnego, oczywistego odium związanego z praktycznym samobójstwem rodzimego Państwa. Drogą ku temu jest bankructwo, które w stosunkach międzynarodowych (w rzeczywistości: międzypaństwowych) oznacza, że Państwo bankrutujące „zmienia właściciela”.
Niekiedy KRO jest – z inicjatywy Warstwy Dominującej – porzucany (najczęściej z przyczyn ekonomicznych), a okupowane dotąd Kraj i Ludność są pozostawiane same sobie, co oznacza nadludzki wysiłek odbudowy autonomicznych, rodzimych, suwerennych organizacji państwowych w miejsce rujnującego wszystko KRO. Najbardziej jaskrawą ilustrację daje nam proces „wycofywania” się z „misji stabilizacyjnej” wojsk okupujących Irak.
* * *
Kolaboracja z okupantem – to w polskiej „strefie klimatycznej” grzech niewybaczalny. To dlatego oczywisty wszak zdrajca Kukliński cieszy się dużo większą estymą niż Jaruzelski, który mając po temu władzę, powody i sposobność uratował kraj przed samobójczymi rozruchami. To dlatego sienkiewiczowski Kmicic po odkryciu zdrady Radziwiłła potrzebował terapii „na kozetce” walki z Potopem. To dlatego nie wybacza się u nas dotąd różnym Bolkom, niezależnie od ich późniejszych zasług.
Kiedy jako ogół pojmiemy, że lata Transformacji i Modernizacji – to w rzeczywistości proces selekcji Warstwy Kolaboracyjnej na potrzeby Kolaboracyjnego Reżimu Okupacyjnego, kiedy pojmiemy, że „zmowa okrągło-stołowa” to zaledwie preludium tego procesu, który został zresztą „wykradziony” Rosji przez Zachód – nie życzę nikomu być wtedy w skórze Premiera, ktokolwiek nim będzie. Zwyczajnie go rozszarpią.
Możnaby jakoś usprawiedliwiać – np. głupoto-ślepotą – niesprawność budżetową rządów transformacyjnych, gdyby nie ciąg „inicjatyw rządowych” podejmowanych jak najbardziej świadomie przez tzw. Centrum:
- Faktyczne ogłoszenie światu ekonomicznego bankructwa przez Polskę w roku 1989-1990, choć bez użycia tego słowa (wykańczanie rodzimych branż, hurra-prywatyzacja, oddanie bez walki sektora finansowego, oddanie mega-handlu, oddanie pola wszelkiej spekulacji, ujawnienie wrażliwych danych gospodarczych wywiadom „nowo-zaprzyjaźnionym”);
- Dopuszczenie do pierwszej fazy drenażu i przejęcia kluczowych aktywów gospodarczo-politycznych w latach 1990-1995 przez Warstwę Dominującą (sterującą Polską spoza granic);
- Przegrupowanie aktywów polityczno-gospodarczych na mocy Czterech Wielkich Reform (edukacja, administracja samorządowa, ochrona zdrowia, system emerytalny), otwierające nowy front drenażu;
- Propagandowe narzucenie konwencji myślenia politycznego opartej na promowaniu akolitów liberalizmu (przedsiębiorczości siermiężno-kapitalistycznej) i wyszydzaniu konceptów samorządowych, obywatelskich, patriotycznych;
- Doprecyzowanie KRO i „dziedziczne” związanie Nomenklatury z interesami Warstwy Dominującej, przy wykorzystaniu infantylizmu politycznego rodzimych ugrupowań;
Oczywiście, że jestem za Globalizacją. To proces trwający na Ziemi od zawsze, a pierwszym mocarstwem globalnym była Persja, po niej Mega-Chanat Temudżyna.
Dla mnie jest jednak problemem nie do przełknięcia, że zamiast współuczestniczyć w tym procesie w formule demokratycznej, jako podmiot wyposażony w Talenty i Tradycję, muszę godzić się na kontrybucyjną rekwizycję wszystkiego, co posiadam, a dopiero z tej pozycji mogę ewentualnie „zaczynać od nowa w nowym wspaniałym świecie”.
Gdybym był „stroną podporządkowaną” monologu przedstawionego powyżej we wstępie, kazałbym komuś, kto w moim gabinecie bezczelnie peroruje – spadać na drzewo. Jego zemsta kosztowałaby nas na pewno mniej, niż to, co zdążyliśmy już przez 23 lata stracić.
[1] Maurice Duverger, Institutions politiques et droit constitutionnel 1 - Les grands systemes politiques, Paryż 1978, strona 27, za: Eugeniusz Zieliński, Nauka o państwie i polityce, Elipsa, Warszawa 2006, strona 126;