Po ludzku
Pewnie, że się dołączam. I życzę. Każdemu życzę. Niecnotom i świętym. Gburom i serdecznym. Łobuzom i cichym. Każdemu, jakikolwiek jest, życzę wzrastania, w tym co w nim dobre, piękne, prawdziwe i sprawiedliwe, jako że każdy to w sobie nosi, choć nie każdemu udaje się to pokazać samemu sobie i ludziom. Ja na przykład miewam z tym kłopot.
Składam w dniu uroczystym, ale życzenia są to powszednie, na każdy dzień.
Przede wszystkim, abyśmy wszyscy przyzwoitsi się stawali, nawet jeśli nam to z trudem przychodzi.
I abyśmy żyli dostatnio, choć to nie zawsze znaczy: obficie.
Byśmy w każdej czerni odnajdowali ciepło i jasność, a co się ciemni – niech nas omija.
Byśmy na co dzień i po wieki umieli słyszeć śpiew Natury, taki przyjazny i duszysty.
By nam nie zgrzytało, nie kulało, nie wyło, nie jątrzyło – a zdrowie dopisywało.
Byśmy pretensji mieć nie musieli do świata i do ludzi.
I oby podanie ręki oznaczało zawsze znak serdeczny, a nie „teraz cię jeszcze nie uderzę”.
By nasze sumienia, dusze, serca i umysły zawsze były posprzątane, a ów porządek – naszym dziełem samodzielnym.
By ludzie i wszystko co żywe miało się przy nas dobrze.
By nocy tyle tylko, ile na sen spokojny trzeba – a reszta niech dniem słonecznym będzie.
* * *
Tych dziesięcioro życzeń – to początek. Wiele mam w sobie bowiem dla wszystkich serdeczności.