Podpalacz – strażakiem

2013-03-06 07:25

/jeśli powstała komisja wspólna Ministerstwa i WOŚP – to mi już wszystko opada/

 

Nie jestem kłamcą, jeśli twierdzę, że od kilku lat piszę o patologicznych systemowych rozwiązaniach, które prędzej czy później doprowadzą do katastrofy (serii katastrof), i dopiero wtedy obudzi się w ludziach świadomość, że są okradani jako podatnicy (ich finanse nie są przeznaczane na to, na co są opodatkowane) i jako obywatele (ich postulaty-roszczenia nie są wdrażane w życie, tylko pozorowane) oraz jako ludzie (ich godność i dobra osobiste są wciąż deptane i lekceważone). Ta świadomość musi się budzić, bo jest uśpiona i wciąż bardziej usypiana przez totalną ściemę, której najlepszym reprezentantem jest „zielona wyspa”.

W tym samym czasie, kiedy ja o tym piszę (a nie jestem jedyny) – fundacje i stowarzyszenia oraz firmy, które ja nazywam „koncesjonowanymi”, rozbudowywały swoje monopole, dzieliły między siebie obszary działania i obszary wizerunkowe, do tego gromadziły konkretne, przeliczalne korzyści. W gruncie rzeczy wspierały system-ustrój, a nawet miały interes w tym, żeby w tym systemie-ustroju były dotkliwe dla społeczeństwa luki – dla nich życiodajne.

Dziś już nie mamy wątpliwości, że katastrofy się dzieją, z częstotliwością i nieuchronnością świadczącymi o wieloletnich zaniedbaniach. Awaryjność i niedrożność infrastruktury (poza specjalnie ekstra-płatnymi enklawami) prowadzi do codziennych zagrożeń, jak wszystko czego nikt nie pielęgnuje na co dzień, choć powinien. Kompletna niedrożność wszystkiego, co się wiąże z administracją (informacja, refleks, zgody i niezgody, regulacje), połączona z feudalnym jej „ustrojem” i pogardą dla „interesanta”, prowadzi do rosnących kosztów nadzwyczajnych, które co dnia ponosimy (przykład: 1 złoty za kartkę kopiowanego w sądzie dokumentu, choć „na mieście” kosztuje to 5-25 groszy). Drenażowe wobec obywatela i gospodarki nastawienie banków, pożyczkodajni, windykacji, budżetów, funduszy, nadzoru i kontroli, itd., itp., co prowadzi do rzeczywistych tragedii biznesowych i ludzkich. I na koniec: każda gospodarka i każde społeczeństwo ma się dobrze, jeśli ich reprezentacje potrafią dobrze zarządzać alokacjami inwestycji, ekozasobów, sił wytwórczych i rozmaitych kapitałów. A tak nie jest. Interesy i geszefty polityków (klik, koterii, kamaryl), które samorządy i rządy zamieniają z reprezentantów – w ciemiężców i oprawców obywatela, eksploatatorów Kraju. A przecież administracja, infrastruktura, finanse czy polityka – powinny mnożnikować działania Ludności, a nie je obciążać! Stąd katastrofy, ich nieuchronność przy sygnalizowanym ich ustroju!

Podzielmy jakąkolwiek Gospodarkę na cztery… no, właśnie, cztery co!? Sektory? Działy? Gałęzie? Branże? Niech będzie najprościej: cztery aspekty.

Rolnictwo i wieś. Do tego aspektu zaliczmy wszelkie działania związane bezpośrednio z zagospodarowywaniem Natury, ale takie, które nie ingerują w nią „produkcyjnie”. Czyli: uprawy, hodowle, melioracje, przetwórstwo spożywcze, leśnictwo i drzewiarstwo, ogrodnictwo i sadownictwo, nasiennictwo, działalność okołorolnicza (skup i zaopatrzenie, doradztwo, bud-rol, szkolnictwo średnie, grupy producenckie, spółdzielnie, pożyczkownie).

Przemysł i urbanizacja. Do tego aspektu zaliczmy wszystko, co wiąże się z istotnościowym przetwarzaniem naturalnych surowców oraz z syntetyką nowych surowców, a także z przeistaczaniem środowiska z naturalnego w sztuczne. Przetwarzanie istotnościowe – to takie, po którym „produkt nie pamięta surowca”. Np. krzem staje się półprzewodnikiem a nie skałą. Zaliczmy też wszelkie urbanizujące instalacje sieciowe, strukturalne, systemowe.

Usługi i reżimy. Do tego aspektu włączmy wszelką działalność skierowaną bezpośrednio do potrzeb człowieka (wspierającą jego funkcjonowanie) jak też działalność obsługującą dwa poprzednie aspekty. A więc: transport osobowy, rozrywka, wypoczynek, transport towarowy, dystrybucja, detal, łączność, logistyka, „instalacje społeczne” (np. samorządy), regulacje (przepisy i ordynacje), mechanizmy uzgodnień społecznych i ustrojowych.

Uzbrojenie kulturowo-cywilizacyjne. Celowo używam słowa „uzbrojenie”, które ekonomiści stosują do wskazania na technikę i technologię. Od zarania Ludzkości człowiek poza działalnością bezpośrednio gospodarczą – tworzy pozagospodarcze formuły uspołeczniające, na mocy których cementują się więzi społeczne, krystalizują się tożsamości, „ładują się akumulatory”. Z założenia są one „niegospodarcze” w tym sensie, że nie przewiduje się ich komercjalizacji. Na tym się nie zarabia, to jest wyłącznie obowiązek wobec dobra narodowego!

Niestety, tak zwane Nowoczesne Państwo wyzbywa się opieki, pielęgnacji formuł czwartego aspektu, choć legitymizuje się nimi (np. w kampaniach wyborczych, w konstrukcji budżetów). W ostatnich dziesięcioleciach, a szczególnie w ostatnich kilkunastu latach, mamy do czynienia z przedziwnym, niedozwolonym w konstytucjach, a przeprowadzanym jawnie procederem: sprawy czwartego aspektu są z Budżetów wypychane do tzw. para-budżetów (rozmaite fundusze, agencje, sieci pozarządowe), potem poddawane „przekodowaniu komercyjno-podobnemu” (identyczną ścieżką, jaka dotyczyła komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych, patrz: JSP), aby na koniec co lepsze kąski „obiznesować” (najlepiej „nomenklaturowo”, czyli oddać zaprzyjaźnionym biznesom w pacht), pozostałe porzucić, może sobie poradzą. Podkreślmy, że jest to proceder nie tylko polski.

Bieda w tym, że uzbrojenie kulturowo-cywilizacyjne z założenia, od tysiącleci, „spłodzone” było w formule niekomercyjnej, można nawet powiedzieć – imponderabilnej. Przechwycenie go przez siły biznesowe zmienia radykalnie jego „kod genetyczny”, odbiera mu sens kulturowo-cywilizacyjny.

Może więcej się wyjaśni, kiedy w dwuzdaniówkach, narażając się na krytykę zdawkowości, wyliczę niektóre elementy tego uzbrojenia (czyli dobra narodowego, wspólnego). Kolejność tematów – przypadkowa.

  1. Sport – to dziś sieć biznesów (całkiem prywatnych i „jemiołujących” na budżetach), od młodzieży po wyczyn, do tego masowe patologie sędziowskie czy dopingowo-zdrowotne oraz około-sportowy biznes bukmacherski, mający jawny wpływ na wyniki. Sportem średnio raz na tydzień wstrząsa katastrofalna afera;
  2. Kultura – to dziś działalność na zamówienie komercyjne, a jeśli wznosi się na jakąkolwiek wysokość – okazuje się kulturą dla elit. Perełki dorobku pokoleń są najczęściej wydzielone, niedostępne dla szaraka nawet za bilety;
  3. Media – to w coraz większym stopniu słupy reklamowo-marketingowe, a ich „merytoryczny” przekaz to coraz bardziej deklamacja z promptera, lokowanie produktów pośród żenującej poziomem „sztuki”, bezczelne ogłupianie widza, słuchacza, czytelnika;
  4. Turystyka – jej światową wizytówką są tzw. „integrated resorts” oraz rozmaite formy tzw. turystyki kwalifikowanej. Generalnie coraz częściej obiektem turystycznym są „atrakcje” sztucznie stworzone (kasyna, parki rozrywki, itp.);
  5. Obronność – praktycznie nie istnieje. Stosunek kwalifikacji i wyposażenia wojska polskiego (nie mówię o przygotowaniu sztabowym) w stosunku do wyobrażalnych standardów – jest jak stosunek między „białym orłem” a Wehrmachtem w 1939 roku. A duch bojowy?
  6. Porządek publiczny – dziś rozpostarty kompetencyjnie pomiędzy policję, straże, inspekcje, kontrole, inicjatywy obywatelskie. Z tendencją taką, że „nie opłaca” się powierzać swojego losu odpłatnym fachowcom;
  7. Więziennictwo – to miejsce nie dające nawet cienia nadziei ani na resocjalizację, ani na zrozumienie swojego błędu przez skazanych, a niemal na pewno doświadczą tam oni nieludzkiego traktowania przez służbę i współ-osadzonych, i degeneracji;
  8. Edukacja – główne dziedziny szkolnictwa są skomercjalizowane (np., języki, informatyka, wychowanie fizyczne, wychowanie artystyczne), nad pozostałymi ciążą nawisy korepetycji, a całość z nauczania przeistacza się w „testomanię”, zaliczeniomanię;
  9. Zdrowie – skomercjalizowane instytucje ochrony zdrowia i farmaceutyka oraz diagnostyka: nie funkcjonują systemy lecznicze, funkcjonuje „rynek”, kwitną patologie; oczywiście, są „pozakolejkowe” enklawy, które próbuje się włączyć ustawowo w „system”!
  10. Ubezpieczenia – skomercjalizowane. Czytelnik już się drwiąco śmieje. Odpowiadam na śmiech: porażki, ryzyko, nieszczęścia, kataklizmy, katastrofy – są problemami społecznymi i cywilizacyjnymi, a nie biznesowymi: ich komercjalizacja jest zbrodnią;
  11. Emerytury – skomercjalizowane. OFE, a także rozmaite „fundusze kapitałowe” – to organizacje łupieskie, które wkradły się do systemów emerytalnych „na rympał” i rządzą tam, ustawiając sobie za „nasze” – polityków i urzędy;
  12. Związki zawodowe – skorumpowane. Żyją z akcyjnych przedsięwzięć, na które „strona przeciwna” ma już dawno gotowe rozwiązania, które wdroży „ręka w rękę” z opłacanymi przez siebie (legalnie i pod stołem) przywódcami;
  13. Opieka socjalna – pozerstwo. OPS-y, „pośredniaki”, noclegownie i podobne placówki – więcej środków przeznaczają „na siebie” niż na tzw. merytoryczną, rzeczywistą działalność wspierającą. O rzeczywistym zapobieganiu wykluczeniom – mowy nie ma;
  14. Samorząd lokalny – to zatrzaski lokalne. W każdej gminie i powiecie wiadomo, komu nie wolno podskoczyć, a z kim trzeba sprawy załatwiać. Sitwy potrafią „pożreć” każdego, kto im się postawi, z użyciem lokalnych filii wymiaru sprawiedliwości i urzędów;
  15. Polityka duża – pentagram. Mega-biznes, Mega-polityka, Mega-media, sztaby i jaczejki służb, Mega-gangi – to znakomicie funkcjonujący multi-organ, zastępujący z powodzeniem Państwo w wielu jego opresyjnych i geszefciarskich funkcjach. Lepiej więcej nie dopowiadać;
  16. Prawa pracownicze – uelastycznione. Prawo pracy wycofuje się ku XIX-wiecznościom. Pracownicy przeistaczają się przymusowo w „przedsiębiorców”. Pozostałe role się „uelastycznia”. Do tego dochodzą łupieskie, pasożytnicze „kontrakty menedżerskie”;
  17. Wymiar sprawiedliwości (kontrole, inspekcje, straże, policja, sądy, prokuratury, rzecznicy) – to państwo w państwie. Bez komentarza;
  18. Samorządność – zglajchszaltowana. Izby, gildie, kluby, rady, spółdzielczość, w jakimś sensie związki zawodowe – to listki figowe dla nierozwiązywalnych spraw, do tego „przykrywki” dla interesów niekoniecznie dobrze rozpoznanych przez szarego człowieka;
  19. Dodajmy, że wiele, coraz więcej funkcji doktrynalnie należących wyłącznie do Państwa – w jakiś przedziwny sposób jest „prywatyzowanych”. To dlatego na każdy zarzut Tusk może odpowiedzieć: macie swoje samorządy, sądy, izby, instancje, macie swoją całą tę demokrację, odczepcie się ode mnie”;

Nagle odezwał się – w jednej z opisywanych spraw – Jerzy Owsiak, któremu chwała za działalność orkiestrową i baty za działalność letnią. Jednocześnie człowiek ten wydaje się sam sobie odkrywcą czegoś, co odkryto milion lat temu: jego działalność ułatwia nic-nie-robienie (może jeszcze coś) tym, którzy „za nasze” mają psi obowiązek robić dobrze to co im powierzono. I – raczej wiedząc, co czyni – bawi się w politykę: będę wam wytykał błędy, sam za nic nie odpowiadając, chyba że w jakiś para-budżetowy sposób powierzycie mi jakąś systemowa połać „od-do”.

Jurkowie, Zbyszkowie, Jolanty, wszyscy ludzie żyjący nieźle ze swojej koncesjonowanej szlachetności! Albo nazwijcie sprawę po imieniu i zróbcie rewoltę, w wyniku której przejmiecie odpowiedzialność za kształt i funkcjonowanie systemów, albo przestańcie ściemniać, że was interesuje los maluczkich. Albo oszczędźcie trochę ze swoich tantiem (1% wystarczy) i zlećcie komuś raport o rzeczywistym stanie tych wszystkich systemów, które kleicie swoimi plastrami, nie bez własnej korzyści. Zachowajcie się jak osoby, na które się kreujecie.

W ostatnim zdaniu powiem coś, co jest niby nie na temat: oto Mędrzec Europejski i zarazem Noblista, Legenda Solidarności i Chrześcijanin, swoiste Dobro Narodowe, do tego były Prezydent dumnego Narodu – daje przykład czegoś, co obrazuje jego katastrofę mentalną i światopoglądową. A przyłapany – udaje, że nikt go nie rozumie. Pogratulujmy sobie.

To jest esencja tego, o co mogę mieć pretensję do Państwa o nazwie RP