Polityczny adenowirus ordonalny

2012-09-14 07:54

 

Najpierw o medycynie. Otóż świat obiega właśnie fala „zachwytów uprzednich” (takich, przed sprawdzonym faktem) nad wirusami, które można spreparować jako „najemnych zabójców nowotworów”, aby atakowały wyłącznie komórki rakowe i potem wyciszały się. Czyli takie coś (adenowirus onkolityczny) robi za „świadka koronnego”, zdrajcę i przechrztę w światku wirusów, bowiem normalnie „powinien” zbójować na ludzkim organizmie, ale „ruszyło go sumienie” albo został „przeredagowany” i psuje robotę rakowym pobratymcom.

Niezależnie od tego, jak skończy się adenowisrusowa, onkolityczna kampania (jak zawsze, zwykły zjadacz pieczywa nie jest w stanie pośród tych enuncjacji rozróżnić szlachetnych projektów od ściemy), można się zainspirować samym pomysłem.

No, i teraz o polityce

Ileż w niej patologii! Kancerogenów, które są w stanie nawet najlepiej zaprojektowany system-ustrój przepoczwarzyć w środowisko wredne i nieprzyjazne jakiemukolwiek obywatelstwu!

Uważne przyjrzenie się dowolnemu systemowi-ustrojowi pozwala zauważyć, że jego odpowiedniki adenowirusów – to rozmaite konstrukcje prawne (przepisy, regulacje), wprowadzane celowo i podstępnie, albo z głupoty, albo przez nieuwagę. Zamiast służyć ułatwieniu życia publicznego – są tego życia utrapieniem, przy czym kiedy staje się nieszczęście (bez tego przepisu nie stałoby się) – nie ma winnych, bo „takie jest prawo”.

Użyłem niedawno, w obronie własnej, słowa ORDONALIZM na określenie intelektualnej i czynnej niezgody na patologie systemu-ustroju (skądinąd powabnego i seksownego), która to niezgoda unika metod rujnujących wszystko (czyli nie jest terroryzmem) oraz metod rujnujących Państwo (czyli nie jest anarchizmem). Ordonaliści to dysydencji systemu-ustroju, którzy wcześniej weń wierzyli i byli nim urzeczeni, a potem zrozumieli, że co innego sztance i formułki ideowe, a co innego „życie cię nauczy”. Jednym słowem, sam system takiego ordonalistę wypchnął z grona apologetów do grona dysydentów.

Ładu umiłowanie. Ordonalista chce, aby system-ustrój, na którym on się zawiódł – powrócił na drogę pielęgnowania swoich własnych zawołań ideologicznych, by stał się na powrót ustrojem „dla ludzi”, a nie „kosztem ludzi” czy „przeciw ludziom”. Jacek Kuroń chciał, by „komuna” zaczęła wreszcie realizować to, co zapowiadała. Antonio Negri chciał i chce, by Włochy czy Europa stały się demokratyczne (multitudyczne) w rzeczywistości, a nie tylko „w dokumentacji”. Józef Balcerek , piewca samorządności robotniczej chciał, aby związki zawodowe i samorządy pracownicze stały się opoką i rzecznikiem partnerstwa świata pracy wobec świata pracodawców, a nie zbójeckim, legitymizującym ramieniem aroganckiej władzy. Autorzy Samorządnej Rzeczpospolitej chcieli, by Państwo zechciało nabrać umiarkowania w poszerzaniu swoich władczych prerogatyw i żeby zaczęło ustępować samorządnym obywatelom, co jednak nie przeszkodziło zaprowadzenia podstępem ustroju zgoła przeciwstawnego. Edward Abramowski chciał budować konstruktywną, samorządną Respublikę Kooperatywną na przeobrażonej mentalnie, zdolnej do rzeczywistego obywatelstwa masie ludowej, stąd przeciwstawiał się lewicy anarchizującej i terrorystycznej. Gari Kasparow, współ-lider ugrupowania Inna Rosja (ros. Другая Россия) wierzy, że Rosję stać na to, aby stała się prawdziwym Krajem Rad (samorządów) – wcześniej „od wewnątrz” naprawiać chciał federację szachową FIDE. Nikołaj Iwanowicz Bucharin z pozycji głównego ideologa stalinizmu wystąpił przeciwko przymusowej kolektywizacji, proponując ewolucyjne, stopniowe uspółdzielczanie, co przypłacił życiem (podobnie jak jego żony i liczni krewni). Waldemar „Major” Frydrych to ikona piewców demokracji „niemal bezpośredniej”, czemu dawał wyraz „za komuny” (Pomarańczowa Alternatywa) jak i dziś (Gamonie i Krasnoludki). Aleksander Małachowski, nigdy nie wyzbywszy się arystokratyczno-ziemiańskich manier, swoją zwykłą, ludzką przyzwoitość realizował w formule Solidarności Pracy i jej „potomstwa”.

Doprawdy, nietrudno znaleźć ordonalistów, różnego zresztą autoramentu, jeśli „przejrzeć kadry”. Każdy z nich ma jakiś swój sposób na uzdrowienie systemu-ustroju, jakiś polityczny adenowirus ordonalny.

Tradycja i Samorządność zawiadują Ordonalizmem. Tradycja w wydaniu swoistego patrymonialnego mecenatu „światłych” nad „maluczkimi”, Samorządność w wydaniu „obywatelskiego oporu” wobec łupieskiej i zaborczej władzy. Czyli – w konsekwencji – pogranicze lewicowości i konserwatyzmu – oto pole żerowania Ordonalistów.

Wspólną cechą ordonalistów jest nieprzesadne zamiłowanie do awantur, choć trudno im odmówić niezłomności, heroizmu i pryncypialności.



* * *

Można zatem „podstawić nogę” patologiom zagnieżdżonym w ustroju-systemie, a nawet jemu samemu, jeśli jest rozpłodnikiem zła. Mój koncept zmierza do tego, by za pomocą „zdrowych” przepisów prawa wykazać patologiczność innych, a następnie ścigać tych, którzy owe patologiczne wprowadzali, czyniąc szkody, a choćby nie umiejąc ich przewidzieć.

Służyć temu może polityczny adenowirus ordonalny.

Przywrócić zgodność narracji i praktyki, polityka (prawodawstwo) nie może bowiem przeciwstawiać się ideologii (Konstytucja).



Już niedługo (pierwszy dzień jesieni) opowiem, jakiego to adenowirusa ordonalnego pichcę w swoim laboratorium.