Polityka dla dorosłych. Wycinek. Obrazek

2017-12-22 10:15

 

Powtarzam – za swoim tekstem wczorajszym tekstem „Pierwszą miarę już zdjęto” (https://publications.webnode.com/news/pierwsza-miare-juz-zdjeto/ ), że rozmaite polskie „wybory” (ludzkie decyzje) są słabiej rozumiane, jeśli się je wyjmie z globalnego, historycznego kontekstu.

Jako, że myśl ta nie chce się przebić (spróbujmy, może jest niepoważna) – przekazuję ja w formie obrazkowej, znanej w „literaturze” od czasów niemal przedludzkich.

To jest wycinek procesu szerszego: nie uwzględnia, np. roli tzw. PWEC (Potential World Economic Centers), w tym tak istotnych jak Arabia, Japonia, Indonezja, afrykański interior.

Trzej ukazani powyżej gracze reprezentują trzy odmienne paradygmaty cywilizacyjne: my jesteśmy oswojeni ideowo paradygmatem helleńskim, a „roboczo” paradygmatem teutońskim (Reich jako formuła samoorganizacji podmiotów ziemskich, miejskich, wyznaniowych, samorządowych, cechowo-izbowych, gospodarczych, itp.). Uważamy się za Europejczyków, ale w Europie jesteśmy petentami od XIII wieku. Zwłaszcza, że Europa się „sypie” (osobno Iberia, Skandia, Europa Środkowa, Brytania, basen Morza Śródziemnego), a kto się sypie, ten będzie łakomie oskubywał drugorzędne prowincje.

Ameryka, najmłodsza cywilizacyjnie z tego towarzystwa, stąd najbardziej pasjonarna, od swego zarania żyje z drenowania, zawłaszczania, porywania cudzego (wytępiła „Indian”, wymówiła Brytanii, nazwoziła Murzynów, szpieguje, straszy i rabuje po całym świecie co się da) – a wszystko przy udawance, że jest „europejska”, tymczasem jest ustrojowo rzymska: rozsiewa po świecie drenażowe „faktorie”, pilnowane przez „forty”. Gdyby Ameryka przestała dziś drenować – zbankrutuje w ciągu jednego pokolenia. Zapadnie się pod własną „rewolucją”. Dlatego „broni demokracji” (i ją ustanawia” – gdzie się da.

Chiny wymyśliły Konfucjusza, kiedy były już cywilizacją tak sędziwą, jak dziś jest Europa. Kiedy w wyniku I Wojny pojęły, że rywalizacja Wschód-Zachód może je zmieść z powierzchni globu – pojawił się Sun Jat Sen – odtąd Chiny, meandrami, wzrastają, aż stały się pierwszą potęgą świata. Co w tej sprawie robi Europa? Próbowała kolonizować Chiny technologiami, dziś próbuje wytrwać przy torcie. Co robi Ameryka? Broni „demokracji”, prowadząc jawną wojnę tele-informatyczną z Chinami. Projekt cywilizacyjny Chin – to zrównoważone, harmonijne giga-inwestycje (jakże odmienne od amerykańskiej „garnizonii”. Są tacy, którzy mówią: Chiny to komuniści, nie można im wierzyć. Więc niech owi „tacy” wierzą Ameryce, i jej „demokratycznym interesom” w postaci dwusetki baz militarnych, 200-setki ośrodków inwigilacji elektronicznej, dziesiątków puczy na całym świecie, kilku wojen z „terroryzmem” (Irak, Libia). Powodzenia. No, i pamiętacie pokojowego Nobla dla Obamy, na zachętę, zanim potłukł mnóstwo orientalnych kryształów, zanim nasłał zbójów na Osamę Ibn Ladena, odmawiając mu prawa do sądu, jak wielu innym wcześniej (profilaktycznie: po co przed sądem miały wypłynąć rzeczywiste relacje „terrorystów i watażków” z USA…)…

Sypiąca się Europa ma jedną-jedyną szansę: zachowa wartości helleńskie (nie rzymskie) i wróci na ścieżkę powodzenia, jeśli odrzuci Ameryko-podobną teutonię (Niemcy są pod kontrolą Ameryki od I Wojny, a wraz z nimi Europa-UE) i zastosuje np. „dobre praktyki” szwajcarskie. Nie będę rozwijał.

 

*             *             *

W Polsce (gdzie przekaz amerykański coraz bardziej dominuje) – wciąż się nam wydaje, że świat jest rozpostarty między Rosję i Europę, z Ameryką w tle. Tymczasem Rosja już od „rozpadu ZSRR” wpasowuje się w projekt chiński, rezygnując z imperializmu (nie dajcie się zwieść sprawie ukraińskiej, tam przecież „ćwiczy” USA). Europa zaś – powtarzam – „sypie się”. Uproszczę: część Europy jest uwiedziona paradygmatem chińskim (Brytania po wpadkach z Irakiem i innymi amerykanizmami, po idiotyzmach Merkel – staje się czołową placówką Chińską w Europie, licząc po trosze na powrót do niektórych fruktów dawnego imperium poprzez BRICS, Węgry grają na BRICS i Jedwabny Szlak poprzez Moskwę, itd.). Część Europy głupieje od imigracji, kryzysu greckiego, zawirowań katalońskich czy irlandzkich albo ukraińskich. Część Europy „jedzie z Ameryką” (Rumunia, Estonia, Polska, Chorwacja).

Do najnowszej rozgrywki (chyba datą jest referendum brytyjskie) Polska przystąpiła z pozycji ledwo dychającej kolonii europejskiej, w Polsce objawiało się to potężniejącymi wykluczeniami, państwami w państwie i narastającym oburzeniem. Rok 2015 wygrali „amerykanie”. Teraz mamy na podorędziu rok 2018 (municypalia), potem 2019 (parlamentaria), na koniec 2020 (Głowa Państwa, czyli resorty siłowe).

Stoimy nie przed głosowaniami na „rodzaj i jakość” administracji lokalnej, tylko przed trzyletnim procesem ustrojowym. Albo wygra u nas konwencja „garnizonii” (wszelkie siły rzucimy na niby-lokalne, ale sieciowe formacje paramilitarne, w tym budżety czy innowacje), albo zachowa się konwencja „rzeszy” (wszelkie rezerwy podporządkujemy teutońskiemu, sypiącemu się bankrutowi).

Temat chiński jest w Polsce marginalizowany (stąd Brytyjka przyjechała nas agitować). Niby wkładamy ciężki grosz do powstającego azjatyckiego giganta finansowo-inwestycyjnego – ale traktujemy to jako „wpisowe” w zastępstwie USA. Morawiecki Młodszy nie jest „przypadkiem”, tak jak nie był przypadkiem jaśnie hrabia z Chobielina-Dworu. Podkreślam, bo pewnie umknęło: TRWA (a nie zaledwie „grozi nam”) wojna teleinformatyczna amerykańsko-chińska. Kto nie wierzy, niech na kilku kartkach spisze „awarie” różnych obiektów i sieci, black-outy, znikające łodzie i samoloty, Assange’ów, itd., itp. A to są zaledwie harce. Chiny wciąż mówią Ameryce: przestań łupić, przystąp do projektów. A Ameryka robi wszystko (Afganistan, Bliski Wschód, Ukraina) – by kontrolować Azję Centralną, co rozwalić ma Nowy Jedwabny Szlak (czyli kilkadziesiąt międzynarodowych „karawanserajów, dolin krzemowych” nanizanych na tory-drogi-światłowody, rurociągi, elektryczność).

Mam stałego adwersarza, przyjaciela, który zacznie komentarz od uwagi, że to są banały, dawno znane, a gdzie konstruktywne propozycje. Odpowiadam: czytaj, czytaj, czytaj, ale nie poprzez filtr niechęci, tylko ze zrozumieniem.