Polowania na Mongołów ciąg dalszy

2011-09-07 10:32

 

Jan Herman                                                                                                    Warszawa, 7 września 2011 r., rano

GSM: 0.697685336

Mail:jan_herman@vp.pl

 

 

Znak sprawy: RSD 687/2011/2

 

STRAŻ GRANICZNA

RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ

 

Gorąco apeluję o niezwłoczne uwolnienie grupy 9 Mongołów więzionych już 2 doby na posterunku SG w Sejnach bez kontaktu ze mną (organizatorem I opiekunem ich przyjazdu) oraz z przedstawicielami państwa mongolskiego. Gorąco apeluję o umożliwienie mi i dyplomacji mongolskiej oraz prawnikowi skontaktowania się z nimi.

Proszę o pozwolenie im na kontynuowanie procedury, którą wspólnie wykonywaliśmy w dobrej wierze, narzuconej im przez służby graniczne Łotwy, na które przystali, choć „zadana” była z naruszeniem prawa Unii Europejskiej, a którą znają za moim pośrednictwem: przekazałem im informacje dane mi przez Łotyszy (funkcjonariuszy), które przyjąłem na wiarę w dobrych intencjach i które pośrednio potwierdzili pogranicznicy litewscy podczas kontroli na granicy łotewsko-litewskiej. Procedury te polegają na ich (Mongołów) zgodzie na anulowanie wiz, zgodzie na 7-dniowy termin opuszczenia Shengen oraz na wykonaniu zalecenia udania się do „kraju docelowego” – Polski. Podkreślam: narzucono nam tę procedurę podstępem na posterunku pograniczników łotewskich.

Podczas zatrzymania i przesłuchania na Łotwie nie znałem szczegółów prawa Shengen (Wspólnotowy Kodeks Wizowy, Kodeks Graniczny Shengen), a na pytanie moje, jaki przepis zabrania Mongołom będącym „wewnątrz” Shengen swobodnego poruszania się i nakazuje bezzwłoczny dojazd najkrótszą drogą do kraju, który wydał wizę  – nie odpowiedziano mi. Teraz już wiem, że zrobiono to celowo.

Użyto wobec nas szantażu: jeśli nie zgodzicie się na dobrowolne anulowanie wiz, zostaniecie zatrzymani i podjęte zostaną długotrwałe procedury wyjaśniające. A tak – damy wam 7 dni i odeślemy do Polski. Pośredniczyłem w tej rozmowie, mogę ją odtworzyć niemal co do słowa.

Mongołowie ci nie znają języka łotewskiego, podpisali dokument, którego nikt z nas nie rozumie, nikt ich nie przesłuchiwał (tylko mnie na Łotwie przesłuchano). Wszystko co robili od chwili przekroczenia granicy łotewskiej (Shengen) opierało się na moich instrukcjach dawanych za pośrednictwem jednego z nich mówiącego słabo po polsku lub w inny sposób (np. gestami, rysunkami). Dlatego wyrażam najwyższe zdumienie tym, że cały czas od zatrzymania w Sejnach izolowano mnie od nich, a mnie samego uwolniono, mimo że uznaje się wciąż, iż są na terenie Polski nielegalnie. Doprowadziłem do tego ja, co jest oczywiste nawet bez przesłuchiwania mnie. Podejrzewam, że chodzi o ostateczne odizolowanie mnie od nich dla uzyskania swobody manipulowania nimi.

Wielokrotnie, na Łotwie i w Polsce, jako uzasadnienia opresji opisanej wyżej używano argumentu w postaci przykładu innych Mongołów, którzy „znikają” w Europie. Uważam ten argument za rasistowski i oceniam jako dyskryminację ze względu na narodowość, a także za niedozwolone stosowanie odpowiedzialności zbiorowej.

Z drugiej strony nie uznano mojego argumentu, łatwego do sprawdzenia, że wszyscy Mongołowie (kilkadziesiąt osób), „którzy za moją sprawą” przyjeżdżali dotychczas do Polski-Europy, wyjechali z niej o czasie i nie popełnili żadnego wykroczenia czy przestępstwa.

Sytuacja, w której znalazłem się wraz ze swoimi podopiecznymi w Sejnach, trwająca (w moim przypadku) 9 godzin, doprowadziła mnie do ciężkiej traumy, mówiąc potocznie „zaciąłem się”, czemu dałem wyraz swoim zachowaniem (w pewnym momencie zamilkłem, stałem się niekomunikatywny) oraz w treści protokołu przesłuchania. Po powrocie do Warszawy i zapoznaniu się z podstawowymi regulacjami prawnymi w tej sprawie, odzyskawszy jasność umysłu, jestem w trakcie pisania obszernego wyjaśnienia, którego będąc w szoku nie udzieliłem oficjalnie w Sejnach, choć nieoficjalnie przez kilka godzin byłem indagowany przez funkcjonariuszy (z dyżurnym oficerem i z komendantem włącznie) i udzieliłem wyczerpujących oraz wiarygodnych informacji-wyjaśnień.

Wyjaśnienia te prześlę w najbliższych godzinach, już teraz jednak podam następujące argumenty:

1.      Mongołowie – zgodnie z treścią rozdziału I Kodeksu Granicznego Shengen (KGS) wjechali do Shengen legalnie i nadal legalnie się znajdują na terenie Shengen, pozbawienie ich swobody i opresja wobec nich są bezprawne;

2.      Na podstawie Art. 2 pkt 5b Kodeksu Granicznego Shengen (KGS) obywatele krajów trzecich mogą się swobodnie poruszać wewnątrz Shengen, jeśli znajdują się tam legalnie. W moim przekonaniu, na podstawie tego przepisu, Łotysze-funkcjonariusze z Rygi nie mieli prawa anulować im wiz, ich decyzja jest z mocy prawa nieważna. Wiedzą o tym funkcjonariusze SG w Sejnach, szczególnie komendant, który w rozmowach ze mną potwierdzał taki tok myślenia, znając szczegółowo okoliczności zdarzeń. W Polsce również znajdowali się legalnie, bo choć mieli anulowane wizy, to mieli 7-dniowy termin na opuszczenie Shengen;

3.      Na podstawie Art. 7 pkt 3 KGS oraz Tytułu Trzeciego KGS (Art. 13 KGS nie ma tu zastosowania w przypadku granic wewnętrznych Shengen, ew. zastosowanie negatywne) wobec obywateli krajów trzecich pozostających w strefie Shengen podejmuje się wyłącznie czynności o charakterze policyjnym, dotyczy to również granic wewnętrznych, tymczasem sądząc z treści Art. 2  pkt 9 i 10 oraz 12 KGS, Służba Graniczna RP od momentu zatrzymania nas na posterunku drogowym niedaleko Sejn wykonuje wobec 9 Mongołów procedury GRANICZNE (jak wobec nielegalnych imigrantów), a nie policyjne. Procedury „pograniczne”, którym poddani są Mongołowie, nie powinny mieć miejsca: Mongołowie wjechali do Shengen legalnie, mając 7-dniowy termin opuszczenia nadal są w Shengen legalnie i dotąd nie złamali w żaden sposób prawa (jeśli prawo zostało złamane, to przeze mnie), zresztą nie postawiono im dotąd żadnych zarzutów;

4.      Na podstawie rozdziału III KGS służby graniczne poszczególnych państw Shengen mają obowiązek współpracy i obowiązek odpowiedniego zabezpieczenia kadrowego, w tym kompetencji merytorycznych. W przypadku koordynacji prac między Łotwą i Litwą nie mam wątpliwości, że taka współpraca była, bo fakty o tym świadczą. Jeśli takiej nie było na linii Łotwa-Polska albo Litwa-Polska – naruszono prawo. Jeśli była, tylko SG RP ukrywa to przede mną i przed Mongołami albo ignoruje – pozostawiam to bez komentarza. Bez komentarza pozostawiam też poziom przygotowania merytorycznego służb granicznych Łotwy, Litwy i Polski;

5.      Nie znajduję (prawda, nie jestem prawnikiem) przepisu lub koincydencji przepisów, na mocy którego osoby z krajów nie-Shengen muszą po wjeździe do Shengen poruszać się według jakkolwiek rozumianej marszruty, a nawet aby istniał przymus pojawienia się najpierw w kraju „docelowym”, bez możliwości realizacji atrakcji „po drodze”, bez prawa do dowolnej zmiany planów podróży podczas legalnego pobytu. Jedyne, co obowiązuje gościa Shengen, to wyjazd nie później niż w dniu zakończenia wizy i praworządność. Jeśli w tej sprawie istnieją przyzwyczajenia lub interpretacje – nie mają one podstaw, zawężają prawa gości Shengen;

 

W skrócie: pogranicznicy łotewscy z naruszeniem prawa, nie dając szans Mongołom na obronę i dyskusję, pozbawili ich wiz, bez podstawy merytorycznej, odsyłając do Polski z 7-dniowym terminem opuszczenia Shengen. Funkcjonariusze litewscy podczas kontroli potwierdzili pośrednio ten tryb-procedurę. Zaś pogranicznicy polscy udają, że cała sprawa zaczyna się od momentu wjazdu Mongołów do Polski, trzymają się jednej prostej okoliczności niezawinionej przez Mongołów, że oto wjechali do Polski bez wizy, jakby wcześniej nic się nie działo. Na tej podstawie ich uwięzili z naruszeniem praw i konwencji, próbowali odesłać z powrotem na Litwę, a teraz planują przekazanie do ośrodka deportacyjnego.

Uderzające jest niezłomne przekonanie pograniczników wymienionych trzech krajów, szczególnie polskich, o własnej nieomylności (przy jednoczesnym wielokrotnym oczywistym naruszaniu procedur) i o „nie-racji” tych, których uwikłano w „sieć” postępowania SG. Poraża niechęć i nieumiejętność wycofania się z oczywistych błędów, wykorzystywanie szoku „petentów” (ofiar?), ich bezradności i zdezorientowania, udawanie „cywilizacji” poprzez stosowanie procedur (wygodnie wyselekcjonowanych), stosowanych albo bezmyślnie i tępo, albo z wyrachowaniem, dla zdjęcia z siebie odpowiedzialności za osobiste decyzje niezgodne z literą czy duchem prawa. Uderza brak poszanowania dla człowieka i obywatela pokrywany siermiężną elegancją, uderza dominacja stereotypów i uprzedzeń nad empatią czy choćby pobieżną znajomością różnic kulturowych, szokuje formalistyczna „łatwizna”, po którą sięga się w sytuacjach kłopotliwych dla „władzy”.

Uderza znana z literatury technika „salami proceduralnego”: może nasi poprzednicy popełnili błąd, ale my tu mamy z formalnego punktu widzenia sytuację nieprawidłową, nie możemy korygować błędów poprzedników  i musimy procedować-postępować na materiale „odtąd-dotąd”,  itd., itp., nawet jeśli wiemy, że wasza nielegalność została sprokurowana błędami naszymi czy poprzedników.

Boli bezkompromisowość (odmowna) wobec racji Obywatela i Człowieka, bezwzględna zaś wiara we własne nieograniczone uprawnienia, byle uzasadniał je dowolnie dobrany przepis, bez „koincydencji” z całym prawem. Wszystko kosztem materialnym i moralnym ofiar uwikłanych w proceduralną sieć postępowań.

Odmowa Mongołom prawa do kontaktów, tłumaczeń, pomocy prawnej i kontaktu z organizatorem wyjazdu (ze mną) jest zwyczajnym skandalem.

Zapowiadam w imieniu Mongołów (choć – nie mając z nimi kontaktu – nie jestem formalnie upoważniony), że będę dochodził ich praw na drodze prawnej, niezależnie od tego jak skończy się ich „polska przygoda”.

 

Użyto wobec mnie również argumentu, że „panu to przeszkadza, a im nie”. Okrucieństwo i cynizm tego argumentu są oczywiste, jeśli zważyć, że Mongołowie żyją w kraju o „nieco” innym ustroju, w innym rycie cywilizacyjnym, o odmiennej codzienności obywatela w kontaktach z Państwem, Funkcjonariuszem, Urzędnikiem. Oni po prostu starają się „nie podskakiwać”.

 

Doceniając – z relacji – dobre traktowanie moich przyjaciół podkreślam, że w moim przekonaniu traktuje się ich skrajnie opresyjnie, a pocieszające mnie „dobre traktowanie” (na podstawie słów funkcjonariuszy SG) jest jedynie łagodzeniem ich sytuacji bezprawnego ich więzienia.

 

Wobec powyższego jeszcze raz apeluję do SG RP, aby niezwłocznie uwolniono przetrzymywanych 9 Mongołów, a przede wszystkim aby umożliwiono im kontakt ze mną i/lub dyplomacją mongolską. Nie wątpię też, że potrzebna jest im pomoc prawna, skoro traktuje się ich jak przestępców.

Zdaję sobie sprawę z tego, że SG jest w tej chwili, „na własne życzenie”, w sytuacji kłopotliwej. Sądzę i podpowiadam, że najmniej kosztowne dla wszystkich jest wycofanie się z dalszego „zapętlania” sytuacji.

Obywatele Mongolii zostali wplątani w „kafkowską” sytuację, krzywdzącą i kosztowną dla nich.

 

Jan Herman

 

 

Niniejsze pismo przesyłam pocztą elektroniczną i/lub fax-em do wszystkich zainteresowanych, zamierzam je również opublikować, czyli uczynić „listem otwartym”.

 

PS:

Ku mojemu zdumieniu, według oświadczenia komendanta posterunku SG w Sejnach, rozmowy nasze nie były nagrywane, mimo elektronicznej zapowiedzi przy każdym połączeniu, zatem nie będę mógł w przyszłości użyć w postępowaniach dowodów z tych rozmów. Uważam zatem powiadomienie o nagrywaniu za podstęp. Niezależnie od tego dyżurny w stopniu chorążego, 2 razy zapytany, dziś o godz. 6.54 potwierdził, że rozmowa nasza jest nagrywana. Nie chciał za to podać oficjalnego, służbowego adresu elektronicznego (e-mail).

 

Kontakty

Publications

ciąg dalszy

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz