Poroszenko przedobrzył

2015-09-29 16:28

 

Z racji zainteresowań zawodowych (byłem Dyrektorem Generalnym Izby Gospodarczej) i naukowych (uczestniczę w konferencjach, obmyślam koncepty), a niegdyś biznesowych (miałem w Kijowie firmę) Ukraina jest często przedmiotem mojego zainteresowania. Jestem naocznym świadkiem niegdysiejszej przebudowy ustroju-systemu ukraińskiego z moskiewsko-radzieckiego na swojski-oligarchiczny. Jestem też prawie naocznym świadkiem dwóch „Majdanów”: po pierwszym śliczna złodziejka okręciła sobie wokół paluszka nominalnego prezydenta, po drugim Ukraina rozkraczyła się między Moskwą, Brukselą i Waszyngtonem. Oba „Majdany” – dodajmy – polegały na iście kozackiej negacji urzędującego Prezydenta (nie wyborów, a Prezydenta).

Naród ukraiński – którego tożsamość jest jeszcze w budowie i przez to rozmaite jej kotwice kaleczą sąsiadów – powołuje się na dwie ważne tradycje, znane zresztą światu i dobrze ugruntowane w świadomości narodów:

1.       Tradycja ruska: kiedy jeszcze po całym Wielkim Stepie (również po Nizinie Wschodnioeuropejskiej)  i na północ od niego biegały niezorganizowane hordy – wokół Morza Czarnego pęczniało naludnienie z Bizancjum i z Azji oraz Kaukazu, które zagospodarowali Ostrogoci ustanawiając rozmaite regulacje i urzędy-organy. Stąd – wraz z prawosławiem – ryty państwowe przechodziły na północ i wschód, napierając „ludowej soczystości” tak charakterystycznej dla Rosji znanej nam obecnie;

2.       Tradycja kozacka: słowo „ukraina” w językach słowiańskich jest tożsama z „kresami”, i rzeczywiście, po wykluciu się imperium moskiewskiego nie bez przyczyny nazywano Dzikimi Polami przestrzeń między Rosją, Rzeczpospolitą i Turcją, na której o prym walczyli Tatarzy i uciekinierzy spot reżimu Rzeczpospolitej. Zwyciężyła kozaczyzna, która owocowała nawet konstytucją Pyłypa Orłyka;

Te dwie tradycje zostały „podebrane” Ukrainie przez Rosję. Można nad tym ubolewać, ale Historia zna takich „przechwyceń” niemało.

Ten drugi Majdan odbierałem początkowo jako „ludowy”, w rozumieniu: lud chce udziału w dochodzie i w decyzjach politycznych. (patrz: „Szcze ne vmerła Ukrajina”, TUTAJ). Szybko się jednak okazało, że chodzi o coś innego, tylko nikt nie wiedział o co. Uwolnienie Julii Tymoszenko dało jej okazję do pokazania na Majdanie, jak mało znaczy. Strzelaniny snajperów ujawniły światu, że w grę weszły snajperskie firmy globalne (wiadomo, kto ma snajperów: niby każda armia, ale…). Na koniec można było sobie wyobrazić, że sprawę rozstrzygnie Kliczko: ten jednak szybko obniżył sobie progi i dostał Kijów.

Na koniec okazało się, że finansowym fundatorem Majdanu był Poroszenko – i wyszedł na tym najlepiej. Jak powiadają w biznesie, „wycofywanie” wkładu w Majdan mogło się rozpocząć po zwycięstwie w wyborach październikowych 4014 do parlamentu.

Byłem w Kijowie przez kilka dni tuż po tych wyborach. Obserwowałem w mediach szarpaninę Jaceniuka, który kosmetycznie wygrał wybory i głośno domagał się nominacji premierowskiej, i podziwiałem spokój Poroszenki (już od kilku miesięcy Prezydenta), który dawał do zrozumienia, że nie ma ochoty go desygnować. Mijały tygodnie – i nic.

Ostatecznie – bez żadnych wątpliwości pod naciskiem argumentów padających z zagranicy – dokonał wyboru: Jaceniuk ugrał swoje (i dziś nic nie ma do powiedzenia), a w rządzie pojawił się desant z globalnych instytucji finansowych oraz z Gruzji.  Finansjerzy zajęli się porządkowaniem finansów, funduszy i budżetów (pod kątem „co by tu jeszcze zagospodarować”, a Gruzini przygotowują Ukrainę kadrowo i logistycznie pod amerykańską obecność nad Morzem Czarnym (referendum krymskie odebrało Amerykanom mrzonki o Sewastopolu).

Ukraińska Ludność znów została pozostawiona samej sobie, zmuszona do zapobiegliwości niczym w bantustanie: kto nie pracuje za granicą, temu rodzina z głodu wymrze. Z wyjątkiem Nomenklatury, co na Ukrainie oznacza bezkarne łapownictwo, któremu żaden Gruzin nie zapobiegnie. Piszę o tym w notce „Ukraińska orphania” (TUTAJ) i w wielu innych.

Trzeba chyba na wszelki wypadek przypomnieć, że Ukraina jest dwa razy rozleglejsza od Polski, trochę ludniejsza, kulturowo i gospodarczo przedzielona na pół rzeką Dniepr. Jeśli w takim kraju Ludność jest porzucona przez Gospodarkę – napięcia muszą rosnąć i sprawy makro-ekonomiczne mają znaczenie drugorzędne.

A jeszcze okazało się, że rebelia na wschodnich rubieżach państwa jest autentyczna, skierowana przeciw nacjonalizmowi i szowinizmowi, choć niewątpliwie Rosja przyrządza tam swoją pieczeń. Bez tej autentyczności mielibyśmy wielomilionową migrację nie z Bliskiego Wschodu, tylko z Donbasu.

I teraz stoi Poroszenko w dość dużym rozkroku: nadzoruje rząd, na którego skład miał wpływ niepełny, jeśli nie iluzoryczny, polityczny mecenat Amerykański nie jest „charity”, tylko taki jak w Polsce (kupta z mojego placu to, czego już nie używam), Europa udaje, że ma poważniejsze problemy, nawet Europa Środkowa jakby z zażenowaniem… A Rosja spokojnie czeka, ma na co…

Panie Prezydencie Poroszenko! Najprawdopodobniej zaryzykował Pan przekotwiczenie Ukrainy zmylony nad-zainteresowaniem najpierw Europy, a potem USA. Pański rząd w rzeczywistości spiskuje przeciw Panu, a jest kilku „kolegów” (oligarchów), którzy czegoś tam Panu nie wybaczą łatwo.

Doradzałem kiedyś nieśmiało (i samozwańczo, co tu kryć) bardziej lub mniej jawny sojusz z Turcją (TUTAJ, TUTAJ), ale nie NAT-owski, tylko gospodarczy. Nie to, żebym się na tym znał…