Powiedz mi gdzie mieszkasz

2012-05-10 07:21

 

/o pochodzeniu kultury i cywilizacji, i o patriotyzmie/

 

Żaden biolog i żaden antropolog, a nawet żaden badacz Kosmosu nie zająknie się nawet na temat jakiegokolwiek rozwoju, jeśli nie będzie w stanie wskazać „adresu”, pod którym ów rozwój miałby się odbywać. Twory galaktyczne skupiają się wokół słońc i czarnych dziur (które wcale takie czarne nie są), twory biologiczne wgryzają się w rzeczywistość poprzez korzenie, twory społeczne tworzą materialne podstawy swojego „punktu odniesienia”. Bez „adresu” nie ma tworu. Czy kto widział jakąś kulturę ławicy? Choć i ryby szukają stałego miejsca na tarło.

 

Nie bez powodu zatem Człowiek potrzebuje Domu i Pracy. Dom powstaje w oparciu o mieszkanie, gdzie gromadzimy materialne i niematerialne dobra, wartości i możliwości uczłowieczające nas, Praca zaś nas uczłowiecza poprzez zatrudnienie, poprzez obowiązek wspólnego działania dla wspólnej korzyści.

 

W miejscach udomowienia tworzą się etosy konsumpcyjne: zasady, obyczaje, wytwory artystyczne, życie duchowe. W miejscach zatrudnienia tworzą się etosy pracy: reguły, procedury, kooperacja, podział pracy, specjalizacja. Etosy pracy i konsumpcji – metafizyczny wymiar uspołecznienia – składają się na osobisty „sposób na życie” każdego z osobna. Ale w formule zbiorowej stają się „porządkiem pracy”” i „porządkiem konsumpcji”. Wsparte materialnym dorobkiem odłożonym za ich pomocą – stanowią Kulturę. Kiedy zaś wszystko to trwa i odkłada się „słojami historycznymi” – czyli Tradycją – mamy do czynienia z Cywilizacją, czasem wielokulturową (Afryka, Europa, Indie), czasem monokulturową (Arabia, może Chiny).

 

Nie elity, a tzw. masy tworzą etosy w swoich tyglących się społecznościach, wypracowują je w codziennym społecznym obcowaniu. Choć to elity (np. inteligencja) je redagują, zarządzają nimi, przenoszą pielęgnując poprzez pokolenia. Jeśli elit nie staje, albo schodzą z tego posterunku, służąc tym, kto propaguje i wdraża w życie Bezrobocie i Bezdomność – sypią się cywilizacje, upadają kultury, marnieją narody, wykorzeniają się ludzie. Kto nie wie o czym mowa, niech przyjrzy się z bliska byłemu ZSRR, gdzie ponad głowami i za plecami mas budowano koncept „człowieka radzieckiego”, niech przyjrzy się USA, gdzie pstrokatym amerykanizmem wykorzenia się żywioły irlandzkie, włoskie, polskie, latynoskie, nie mówiąc już o holokauście tzw. Indian. Europa, niepomna tych naocznych wszak doświadczeń, podąża ich śladem.

 

Jest jakaś wyższa logika w rozwoju Człowieka i Ludzkości, prowadząca od gawry czy jaskini, poprzez matecznik, małą ojczyznę aż po Ojczyznę soczystą, pełnokrwistą, substancjalną, sytą i zarazem sycącą. Aby tę logikę dostrzec – trzeba wznieść się ponad tu-teraz gonitwę, poza gorące pretensje. Jest jakaś duchowa filozofia w ptakach budujących gniazda, w mrówkach czy pszczołach gotowych umrzeć dla wspólnoty, w rodzinno-stadnych instynktach roślin i zwierząt wszelkich.

 

Ani niedźwiedzie w swoich gawrach, ani zające w swojej przysłowiowej kapuście – cywilizacji jednak nie zbudują, a patriotami są marnymi. Bezdomni zakładający swoje gawry w zakamarkach dworców, w podmiejskich lasach, w cudzych altankach – podobnie. Bezrobotni buszujący (w grupach lub samotnie) pasożytniczo w poszukiwaniu dojutrzejszej szansy– też nie będą patriotami, choćby nie wiem jak zaklinać.

 

Może o to właśnie komuś chodzi?

 

Globalizacja – dodajmy – tak. Ale nie za cenę przeistaczania się narodów w bezdomne ławice zatrudnione przy rujnowaniu własnych domów, byle się do jutra nażreć na pociechę rekinów, zespalające się wyłącznie dla tarła.

 

Patriotyzm nie jest po to, by pod umiłowaną flagą biało-orlistą, w rytm Bogurodzicy, pod pretekstem krzywd, wyrzynać w pień wraże plemiona. Patriotyzm – to sztuka wspólnego ukorzenienia, służącego budowie etosów, Kultury, Cywilizacji. A jeśli komuś w pojedynkę sztuki tej ubogo – patriotyzm objawia się w najszlachetniejszej postaci, poprzez wsparcie słabszych pobratymców, pielęgnowanie ich pragnienia wpisania się w Naród z godnością i poczuciem przydatności.