Praca a zatrudnienie

2014-03-22 16:44

 

Roboty nigdy nie brakuje. Chyba że się nie ma opamiętania w potrzebach. Wtedy – paradoksalnie – roboty ubywa. Natura przecież tak poukładała swoje błogosławieństwa i swoje warunki, że na godne życie można zapracować dzieląc swoją dobę na troje (praca, regeneracja, samorozwój), a rok na czworo (wkład, pielęgnacja, gratyfikacja, planowanie).

Myślę, że instytucja zatrudnienia ma swoje pierwociny w przymusie, przy tym nie musiał on być niewolniczy. Zatrudnienie – to taki pakiet splecionych instytucji społecznych, w wyniku którego człowiek podejmuje się pracy, której nie planuje (patrz: cztery pory roku), a zapłata, jaką otrzymuje, nie wystarcza w pełni na regenerację i samorozwój (patrz: trzy części doby).

Bardziej dolegliwy, ale też bardziej znamienny w skutkach społecznych, jest element wytrącenia z ludzkich prerogatyw przywileju planowania. Człowiek planujący wstaje rano (a nawet kładzie się w przeddzień) wiedząc, co będzie robił, człowiek pozbawiony tej prerogatywy oczekuje loterii: ten kto wyrugował człowieka z obszaru planowania, zdecyduje o tym, jaka praca jest do wykonania, a niekiedy powie: żadnej pracy nie wykonasz, żadnej zatem gratyfikacji nie będzie.

To czyni człowieka przedmiotem procesu gospodarczego, przechodzącym na pozycje klientelizmu, sabotażu albo roszczeń. Są ona dla gospodarki destrukcyjne, ale żadna inna – oprócz tych trzech – nie jest możliwa po wyłączeniu człowieka pracy z obszaru planowania, jeśli człowiek, rodzina, wspólnota, społeczność chce żyć. Tak po prostu – żyć.

Spróbujmy przyjrzeć się procesom gospodarczym usystematyzowanym wedle pór roku i wedle pór doby. Na rysunku „przerysowano”: w rzeczywistości poszczególne pola są bardziej przemieszane i mniej klarowne „kolorystycznie”. Ale to co istotą jest modelu – zachowano.

/proporcje pracy, regeneracji i samorozwoju w poszczególnych fazach społecznego procesu gospodarowania/

WKŁAD można porównać do zasiewu, do inwestycji, do zakupów na cele gospodarowania, do poświęcenia dla przyszłych etapów. Pora PIELĘGNACJI – to uzupełnienia niedostatków Wkładu oraz ochrona i „witaminizowanie” przyszłego owocu, plonu, wyrobu, usługi. Pora GRATYFIKACJI – to „żniwa” ekonomiczne, nagroda za wniesiony trud gospodarczy. Zaś pora PLANOWANIA – to przygotowania do kolejnej „cztero-porowej” iteracji gospodarczej.

W porze WKŁAD-u człowiek ma najwięcej pracy, i to intensywnej, która stopniowo przechodzi w postacie mniej uciążliwe, aż staje się, w porze PLANOWANIA, pracą „kierowniczą”, podczas której człowiek gospodarzy swoim przyszłym losem.

Regeneracja jest największa w porze PLANOWANIA, dlatego człowieka „stać” na jej aktywne formy (podróże, sport, okazje artystyczne, eventy), natomiast w porze WKŁAD-u regeneracja jest bierna, składa się praktycznie z posiłku i snu.

Samorozwój w porze WKŁAD-u – to nauka dyscypliny w działaniu zbiorowym (rzadko kiedy mamy do czynienia z „robinsonadą”, czyli gospodarowaniem jednostkowym), natomiast w porze PLANOWANIA człowiek bada, uczy się, implementuje zdobycze kulturowo-cywilizacyjne – i ma na to dużo czasu, może się skupić na samorozwoju, zwłaszcza że jest maksymalnie zregenerowany.

 

*             *             *

Jeśli – o czym jest niniejsza notka – człowiekowi wytrąca się z rąk kontrolę nad porą PLANOWANIA – to odcinamy go od największych dobrodziejstw regeneracyjnych oraz samorozwojowych. Więcej: zabieramy mu kontrolę nad porą, w której sama praca jest dobrą odmianą wobec tego, co mamy w porach WKŁAD-u i PIELĘGNACJI.

Jeśli człowiekowi dodatkowo wytrąca się kontrolę nad porą GRATYFIKACJI – uruchamiamy wszelkie wyobrażalne postacie wykluczenia. Przede wszystkim odcinamy od ludzkiej woli bilansowanie, równowagę między pracą a wynagrodzeniem. Przestrzeń ta staje się domeną dysponenta zarządzającego PLANOWANIEM i GRATYFIKACJĄ.

I to jest właśnie stan Zatrudnienia.

Winowajcą przesunięcia się Ludzkości z samo-zatrudnieniowych, podmiotowych, samorządnych formuł pracy ku formule zatrudnienia opartego na nierównych podmiotowościach – jest ludzka zachłanność, którą nazywa się POSTĘP. Jeśli Człowiek traci opamiętanie w realizacji swoich potrzeb (a tak naprawdę: w redagowaniu wciąż nowych potrzeb) – dochodzi do dwóch wypaczeń naturalnego, przyrodniczego fenomenu gospodarowania:

  1. W gospodarce pojawia się coraz więcej „syntetycznego”: potrzeby stają się coraz bardziej wymyślne, nieznane Naturze, nierzadko „podpowiadane” z zewnątrz, a drogi ich zaspokojenia obfitują coraz bardziej w obce Naturze rozwiązania, takie jak Administracja, Infrastruktura, Walory (finanse, budżety, ubezpieczenia) oraz Politykę (procedury alokacyjne). Nazywam to wszystko łącznie – Ultragospodarką;
  2. Produktywne, witaminizujące, zaspokajające instrumentarium gospodarcze przechodzi – niepostrzeżenie, subtelnie, metodą „Szalámitaktika” – pod zarząd jednostek, grup, środowisk, aparatu wprawionego w zarządzaniu nimi w stopniu większym niż przeciętny, choć nie zawsze towarzyszy temu dobra, społecznikowska wola;

To właśnie owe wypaczenia są podłożem rugowania Człowieka z kontroli nad porami PLANOWANIA oraz GRATYFIKACJI. Ultragospodarka z czasem staje się generatorem rozmaitych Monopoli, które to ułatwiają. Zauważmy, że warunki dla monopolizacji są coraz lepsze, skoro człowiek coraz mniej i coraz gorzej się regeneruje, coraz mniej i coraz gorzej się samorealizuje. Mówiąc dosadniej – CZŁOWIEK coraz mniej jest zorientowany w swoim położeniu i w istotnych zagadnieniach gospodarczych, kulturowo-cywilizacyjnych, społecznych. Nie panując ani nad swoją regeneracją, ani nad samorealizacją – staje się narzędziem, i nie zmieni tego nawet rzucanie w tę opowieść inwektyw w stylu „lewaku ty jeden”. Bo to nie jest konstatacja ideologiczno-polityczna, tylko ekonomiczna.

Kiedy człowiek, niewystarczająco zregenerowany, niewystarczająco rozwinięty kulturowo, społecznie, politycznie, intelektualnie – staje naprzeciw kogoś, kto „w jego imieniu” zarządza jego losem i jego „stawką wynagrodzenia” – jest oczywiste, że odpowiada on zarzutom pod swoim adresem, że jest niedokształcony, niezorientowany, brak mu przedsiębiorczości, umiejętności społecznych, nie nadaje się do „polityki”, zbyt jest roszczeniowy, nie angażuje się wystarczająco w rozmaite procesy społeczne, żaden z niego obywatel.

 

*             *             *

Wobec powyższego związkowo-zawodowe żądanie PRACY wydaje się nieco absurdalne: wszak tej jest w bród, nawet w gospodarce, w której panuje bezrobocie (niedostatek ZATRUDNIENIA, dającego dostęp do GRATYFIKACJI). To monopolizacja gospodarki pozwala, żeby – mimo licznych niezaspokojonych potrzeb (nieopamiętanie) i związanej z tym pracy do wykonania – wielu nie miało zatrudnienia. Żądanie pracy jest w rzeczywistości żądaniem zatrudnienia, którego nie ma, a gdyby się „znalazło” – to na panujących w gospodarce warunkach, czyli bez kontroli zatrudnionych nad Planowaniem i Gratyfikacją.

Oto dlaczego mowa o samorządności i spółdzielczości – jest mową zrozumiałą.