Prawdziwy wynik Referendum (wychodzi na moje)

2015-09-08 09:24

 

Cierpliwie śledziłem losy Referendum od chwili jego ogłoszenia przez Bronisława Komorowskiego, poprzez burzę w Senacie, który przyklepał tę hucpę, poprzez okrzyki Kukiza o prezencie, jaki niespodziewanie dostali wojownicy, poprzez zajeżdżanie dekretu referendalnego dziesiątkami ulepszeń i uzupełnień, poprzez kompletne porzucenie pomysłu przez „ustępującego Pana Prezydenta”, poprzez sieczkarnię w Ruchu Kukiza – aż po taki stan, że sondowani na tę okoliczność przypadkowi ludzie z trudem sobie przypominali przed mikrofonem, że „ach, to już w tę niedzielę…?”.

Nasłuchawszy się wczoraj do wieczora rozmaitych mądrali, plotących o zbiorowej mądrości Narodu, o polityczno-kampanijnym wymiarze inicjatywy referendalnej, o rekordowo niskiej frekwencji i o memach w niezawodnym internecie, ogłaszam następujące wyniki Referendum z dnia 6 września 2015:

  1. Bronisław Komorowski, zwolniony przez Naród z pracy w charakterze Głowy Państwa, zachował się jak NIKT (przeciwieństwo KTOŚ-ia): odrobina przyzwoitości, a i polityczna odpowiedzialność wymagała, by swoją ostatnią prezydencką inicjatywę uczynił wehikułem do dalszego politycznego funkcjonowania, nawet jeśli „tylko” założy fundację i będzie do końca dni swoich celebrował bycie „byłym”: charakterystyczne, że nawet w mediach nie zaznaczono tego, co On akurat myśli o tym wszystkim – a wypadałoby to pokazać, również przed niedzielą;
  2. Aż 7,8% „elektoratu” poszło głosować: pomijając, iż niektórzy wyborcy „starej daty” pójdą do urn zawsze, kiedy jest termin owe 7,8% to ci, którzy albo uznają, że sprawa ordynacji wyborczej, czyli wyłaniania „elit politycznych”, warta jest zabrania głosu, albo chcieli w ten sposób zaznaczyć nieustające poparcie dla Pawła Kukiza i jego mało entuzjastycznego stosunku do Państwa w obecnym kształcie i do „elit”: w obu interpretacjach okazało się, że „jeszcze nie czas”;
  3. Paweł Kukiz – Referendum dotyczyło przede wszystkim jego koronnego argumentu ustrojowego – pozwolił, by temat Referendum i temat JOW „zszedł na psy” i nie zajmował ani mediastów, ani inteligencji, ani „elektoratu”: zamiast podnieść wakacyjną rokosz przeciw „zagrillowywaniu” tematu przez „stare”, skompromitowane siły polityczne, przyzwolił na to, by w międzyczasie „niezadowolenie z ustroju-systemu” przejęli (w uproszczeniu) Barbara Nowacka i Ryszad Petru, oboje mało wiarygodni jako „rewolucjoniści”;
  4. Większość z ponad 3 milionów ludzi, którzy dali w wyborach prezydenckich wyraz zdecydowanej niechęci do systemu-ustroju III RP oraz swojej gotowości do oddania inicjatywy politycznej komukolwiek, kto obiecuje obywatelom minimum rzeczywistej podmiotowości – pokazała Kukizowi, że nie tylko wygaszają swoje dlań upoważnienie, ale też podjęła decyzję, że zawiesza na kołku swoje niezadowolenie, przechodzi w stan hibernacji;
  5. Jakiekolwiek nadzieje „elektoratu” na rzeczywiste, nie-kosmetyczne przebudowanie sceny politycznej (jej fasady w postaci Parlamentu) – pogrzebał symbolicznie Paweł Kukiz: od maja po wrzesień o wiele mniej mówiło się o systemie-ustroju w Polsce, niż o tym, co wiruje w Ruchu Kukiza, kogo wystawił do wiatru, kto go ma już dość serdecznie: nawet okazja, jaką było wykrycie, iż przepisy niższego rzędu ograniczają konstytucyjne bierne prawo wyborcze – została przez Kukiza zmiętolona: garsteczka ludzi poparła czynnie jego skargę do RPO, czyli „na Berdyczów”);
  6. Nie wyłoniła się w Polsce – taki wniosek z głosowania i tego, co przez miesiące poprzedzające – siła polityczna, ogromadzająca ludzkie krytyczne refleksje i ludzkie emocje związane z ustrojem III RP. Mając poważne argumenty na to, że owe refleksje i emocje nie są typu „smerf maruda”, tylko mają głębsze społeczne i ekonomiczne, a nawet ideowe uzasadnienie – dzień 6 września 2015 uznaję za datę „mszy pokutnej”: „elektorat” przyznał, że źle uczynił, podważając zielonowyspowość Polski i ośmielając się głosić coś o ruinie. W każdym razie nie znaleziono w tej sprawie dobrego adwokata;

Jak na jedną chmurną niedzielę – wynik Referendum jest zatem imponujący, zważywszy na to, ile dowiedzieliśmy się o sobie, o systemie-ustroju, o elitach, o Pawle Kukizie i o Polsce.

Pisałem o tych sprawach, nie kryjąc entuzjazmu i zarazem obaw, ze 70 razy, przede wszystkim:

15 października 2013: Jak zacząć, by dobrze skończyć (TUTAJ)

6 lutego: Dalejże (TUTAJ)

8 lutego: Co burzyć, a co budować (TUTAJ)

6 kwietnia, przed wyborami prezydenckimi: Sprawiedliwemu powierzę (TUTAJ)

12 maja, między turami wyborów prezydenckich: Trzy razy „S” (TUTAJ)

26 maja: Rola Głowy Państwa w dobie przesilenia (TUTAJ)

31 maja: Dlaczego referendum kukizowe (TUTAJ)

9 czerwca: Samoskórcz przełamany (TUTAJ)

11 czerwca: Mojżeszaaaaa (TUTAJ)

22 czerwca: Paweł jak nowy (TUTAJ)

27 czerwca: (P)olewka, Paweł Kukiz przez dziurkę od klucza (TUTAJ)

8 lipca: List do Pawła (TUTAJ)

14 sierpnia: Cud Kukizowy (TUTAJ)

17 sierpnia: Czym się różni ptaszek (TUTAJ)

24 sierpnia: Szanse na Nową Rzeczpospolitą (TUTAJ)

28 sierpnia: Wróżba jesienna (TUTAJ)

29 sierpnia: Jeszcze nie czas (TUTAJ)

3 września: Do ciężkiej Feli (TUTAJ)

Mam grupę aktywnych obserwatorów (poza niemałą grupą „zwykłych” Czytelników), którzy raczej nie uważają mnie za zdrowego na umyśle, przynajmniej w sprawach „politycznych”. A ja – przeczytawszy sobie rzetelnie powyższą „bibliografię” – mam o sobie pogląd, że jestem niegłupi, że prawidłowo odczytuję to co podskórne. Może trzeba z tego zrobić jakiś użytek?