Prorok sponad

2014-12-26 22:41

 

Przeczytałem sobie swoją własną notkę „Ci trzej co przybyli” (TUTAJ). Oraz dość świeży tekst „Błogosławieni durnie” (TUTAJ). Zacytuję:

Nie znam religii, która głosiłaby pochwałę analfabetyzmu, choć znane są historie Kościołów (hierarchów, niekoniecznie katolickich), które – użyjmy symbolu – paliły na stosie za heliocentryczny pogląd na układ planet. Wszelkie ważne pisma religijne (Tora-Talmud, Koran, Biblia, Śruty i Smryti, Tipitaka, Dharmapravacana, Adi Granth, Awesta) zawierają przesłania typu: „a jeżeli ci intelektu nie starczy, zapytaj Opatrzności”. Bo duchowość – co rozumie każdy kapłan – porządkuje (zaledwie i aż), a nie zastępuje. Jeśli nie ma co porządkować – to jest czystej postaci zabobonizmem.

I jeszcze jeden cytat: Wiara – to OSOBISTA PEWNOŚĆ, że coś jest, choć nie ma i nie będzie na to dowodów. Wiara nie ma nic wspólnego z probabilistyką, wiara nie występuje w 10%, 50% czy 99%: albo jest, albo jej nie ma. Dowody mają zawsze charakter subiektywny. Czyż przed Kopernikiem nie mieliśmy wszyscy pewności, że Ziemia jest pępkiem świata? Czyż przed Żeglarzami nie mieliśmy pewności, że Ziemia jest kształtem talerzowatym?


Wracam do tych spraw zastanawiając się, czy „globalizacja” religijna jest możliwa docześnie, zanim wszyscy wylądujemy bez reszty w zaświatach lub w niebycie.

Którykolwiek święty zapis otworzyć na dowolnej stronie – uderza podobieństwo przekazu religijnego: żyj wedle przesłania duchowego i zaleceń praktycznych danych przez proroków-nad-wiedzących, a będzie ci dane. Zmora konfliktu religijnego – ten jest zawsze straszniejszy niż jakikolwiek inny kataklizm – bierze się z tego, że przywódcy kościelni wybiórczo, politycznie traktują ELEMENTY religijnego przekazu. Są wszak ludźmi, błądzić zaś ludzkim jest.

Każda z religii obiecuje doczesnym, że doświadczą zaświatów w jakiś sensowny sposób: nirwana to zespolenie się z opatrznością, raj to wniebowstąpienie, naukowa teoria wszystkiego to coś na kształt kamienia filozoficznego albo świętego graala.

Niestety, dopóki tego nie doświadczamy – możemy co najwyżej oglądać zaświaty przez dziurkę od klucza, czyli oczami proroków, jawiących się nam wieszczami, nadludźmi, geniuszami, magami – zależy jak skłonni jesteśmy wierzyć (wiara – osobista pewność co do niepojętego).

Jeśli akurat żyjemy w czasach samonapędzającego się zamętu – czyż nie pora na proroka uznawanego przez wszystkie skonfliktowane hierarchie? W tym sensie wspólnego? Zrównującego religie wobec siebie?